Finał sezonu 4A serialu Wikingowie ma wiele zalet, daje ogrom frajdy, ale też pozostawia zbyt duży niedosyt wynikający z popełnionych w poprzednich odcinkach błędów.
Trzeba przyznać, że Michael Hirst, kiedy trzeba, potrafi dać
Vikings imponujący rozmach, który na ekranie sprawdza się wyśmienicie. Sceny akcji, bitwy i walki zawsze zachwycały w tym serialu i zapewniały sporo frajdy. Najnowszy odcinek ponownie wyciąga tę zaletę na pierwszy plan, prezentując emocjonujące i dobrze zrealizowane starcie armii Ragnara z żołnierzami Rollo. Miłą odmianą jest jednoczesne wprowadzenie świeżości, bo oto mamy pierwszy przypadek porządnej bitwy na rzece. Dostrzec w tym można, że stacja HISTORY pozwala twórcom na więcej, bo poziom ukazywanej przemocy w stosunku do walk z poprzednich sezonów wyraźnie jest wyższy. Krew się leje, kończyny są obcinane, a broń wbijana jest w różne miejsca w obrazowy sposób (scena kontrataku Flokiego z wbiciem noża w głowę). Ja to przyjmuję z wielką radością, bo poziom przemocy w bitwach wbrew pozorom jest ważnym czynnikiem wpływającym na ich realizm. W poprzednich sezonach zawsze był z tym problem; przez zbyt wyraźne stonowanie pojawiało się odczucie niepotrzebnej, acz delikatnej sztuczności. Tutaj tego nie ma - jest mocno i krwawo. Naprawdę daje to wiele rozrywki w tym odcinku.
Czytaj także: Co dalej w 4. sezonie Wikingów? Czy ta postać zginęła? Twórca omawia
W pewnym momencie rozgrywania konfliktu na statkach jednak popełniono błąd. Zamiast pokazać dojście do kulminacji, twórca za bardzo wyraźnie zaczął budować z tego wielki cliffhanger. Zranienie Flokiego, prawdopodobne zabicie Lagerthy i nagłe przerwanie walki Rollo z Ragnarem pozostawia nie tylko niedosyt, ale i niesmak. Bezpośredni konflikt Rollo z Ragnarem praktycznie od początku był prowadzony do bezpośredniego starcia, w którym ktoś powinien zginąć. Ten wątek był już wałkowany zbyt długo i powinien zostać zakończony satysfakcjonującym zamknięciem, a nie takim urwaniem. Sama walka Ragnara z Rollo lekko rozczarowuje - pierwsza część jest fajna, emocjonująca, ale gdy zaczęli na zmianę okładać się pięściami, stało się to niedorzeczne, karykaturalne i nudne. Gdzieś prysł czar i emocje, które to starcie powinno wywoływać. Gdzie to napięcie i niewiadoma? Coś tutaj nie gra. Największą niespodzianką jednak jest nie tylko urwanie wszystkiego, a brak śmierci Ragnara w tej bitwie. Twórca zrobił wszystko w tym sezonie, aby widzowie mieli tego bohatera dość, a teraz naprawdę sądzę, że ten serial wiele by zyskał bez jego obecności. Męczył niedorzeczny wątek z jego uzależnieniem, którego skutek nadal jest częściowo odczuwalny, gdy Ragnar przez większość czasu stoi i stroi miny. Chyba już nie da się uratować tej postaci.
No url
Po raz pierwszy w tym serialu cesarz Karol pozostawił po sobie pozytywne wrażenie. Przeważnie był tchórzem, który nie wiedział, co robił, i chował się za tymi inteligentniejszymi i silniejszymi. Tutaj sam podejmuje działania w satysfakcjonującym tonie. Chociaż wykorzystanie przemocy w tym sezonie
Vikings pozostawiało mieszane odczucia i czasem po prostu przekraczało granicę, niszcząc klimat serialu, ponownie jest to usprawiedliwione i pasuje. Brutalne i skuteczne pozbycie się manipulujących wrogów.
Fakt, że po zaledwie połowie odcinka bez zamknięcia jakiegokolwiek wątku dostajemy przeskok w czasie o kilka lat, jest niebywale frustrujący. Z jednej strony jest to irytujące, bo finał sezonu 4A to wielki cliffhanger, który nie daje fabularnej satysfakcji. Z drugiej ten przeskok może coś zmienić, wprowadzić świeżość i rozruszać serial, który ma aktualnie sporo problemów. Sceny sugerują przede wszystkim ważniejszą rolę Bjorna, który opowiada o wyprawie na Morze Śródziemne, a w końcu ta postać historycznie jest z tego znana, więc można założyć, że zobaczymy to w kolejnych odcinkach. Czuć w tych scenach dojrzałość Bjorna i większą pewność siebie, która nie jest ograniczona przez obecność Ragnara. Mamy też dorosłych synów Ragnara (Ubbe, Hrivsterk, Sigurd i Ivar). Nie licząc nieszczęsnej Aslaug, twórcy ani razu nie popełnili błędu w castingu. Zawsze trafiali idealnie z odtwórcami ról i po czasie postać wiele zyskiwała (jak choćby Alexander Ludwig w roli Bjorna). Na razie widać, że nowi aktorzy są dobrze wpasowani w konwencję i tworzą ciekawą grupkę, która może fajnie rozwinąć się w kolejnych odcinkach.
Vikings kończą sezon 4A odcinkiem tylko niezłym, bo zbyt wiele tu uczucia podbudowy pod ciąg dalszy niż jakiegoś zamknięcia i kulminacji wątków. Przeskok w czasie i nowości w obsadzie mogą dać wiele temu serialowi, ale już raczej czas, by pożegnać Ragnara. Nawet teraz, gdy jest stary i szalony, wydaje się niepotrzebny, a kontynuowanie jego historii może odbywać się na siłę. Najgorsze w tym będzie to, jeśli scenarzyści dalej będą wałkować rywalizację Ragnara z Rollo. Co za dużo, to niezdrowo...
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h