Doom zadebiutował na kolejnej nietuzinkowej „platformie”. Pewien programista przeniósł go do świata systemów weryfikacji tożsamości, abyśmy mogli w nietuzinkowy sposób przekonać komputer, że nie jesteśmy robotem.
Jeśli coś ma ekran, można na tym odpalić Dooma. To dość powszechne powiedzenie z gamingowego światka od lat motywuje wszelkiej maści twórców do portowania dzieła id Software na kolejne nietypowe platformy. Doom trafił już na drukarkę, aparat fotograficzny, oscyloskop a nawet pasek Touch Bar w MacBooku Pro. Programista Miquel Camps Orteza znalazł kolejne nietuzinkowe medium, dla tej poczciwej produkcji. Zaimplementował system weryfikacji tożsamości CAPTCHA, w którym strzelamy do potworów z gry.
CAPTCHA DOOM w niczym nie przypomina tych uciążliwych systemów autoryzacji wymagających wpisania rozmazanego słowa kluczowego bądź wskazania wszystkich kafli, na których widoczna jest sygnalizacja świetlna. Zamiast tego odpala krótką sekwencję strzelankową: aby udowodnić, że jesteśmy człowiekiem, musimy w wyznaczonym czasie unicestwić kilku przeciwników, którzy pojawiają się w oknie weryfikacji tożsamości:
Orteza zaimplementował w skrypcie zarówno grafikę, muzykę, jak i efekty dźwiękowe znane z oryginalnej produkcji. Twórca nie zapomniał także o małym easter eggu: wpisanie kombinacji IDDQD podczas sekwencji autoryzacyjnej natychmiast zweryfikuje naszą tożsamość. W pierwszym Doomie wklepanie tego kodu zapewniało nam nieśmiertelność.
Taki system weryfikacyjny nie jest oczywiście aż tak bezpieczny jak zaawansowane systemy CAPTCHA, ale z pewnością mniej frustrujący niż wielokrotne oblewanie testu na wykrycie niewyraźnych obiektów na niewyraźnej, dziewięciokafelkowej układance graficznej.