Po drugiej stronie różdżki to autobiografia Toma Feltona - aktora, który zyskał sławę dzięki roli Draco Malfoya w serii filmów Harry Potter. W książce aktor, ze szczerością i humorem, opisuje m.in. swoje początki w show-biznesie, opowiada anegdoty i ciekawostki zza kulis kręcenia megapopularnej filmowej serii. Po drugiej stronie różdżki ukaże się nakładem wydawnictwa Albatros już w najbliższą środę, 22 marca. Poniżej możecie przeczytać fragment książki w przekładzie Roberta Walisia:

Przesłuchanie do Pottera

czyli

KIEDY DRACO POZNAŁ HERMIONĘ

Do jedenastego roku życia chodziłem do dosyć eleganckiej prywatnej szkoły dla chłopców, Cranmore. To nie był Hogwart – zapomnijcie o wieżyczkach, jeziorach i wielkich salach. Ale miejsce sprzyjało nauce. Doceniano tam bycie prymusem i szano­wano uczniów za dobre stopnie, a nie za, przykładowo, urywanie się z lekcji na plan filmowy. Moją edukację tam pomógł sfinanso­wać dziadek. Był akademikiem – później jeszcze o nim opowiem – i zamiast odkładać pieniądze na college, umożliwił wszystkim czte­rem z nas ukończenie prywatnych szkół podstawowych. Postanowił zaszczepić w nas dobre edukacyjne nawyki, dopóki byliśmy młodzi i podatni na wpływy. Jeśli mam jakiekolwiek zdolności wyniesione ze szkoły – pod­stawy arytmetyki i przekonanie, że czytanie może być przyjem­ne – to zawdzięczam je wyłącznie latom spędzonym w Cranmore. Ale zanim mój pobyt tam dobiegł końca, zacząłem opuszczać się w nauce. Pamiętam, że przez ostatnie dwa miesiące tuż po lunchu nauczyciel czasami czytał nam różne książki. Pewnego razu wybrał opowieść o młodym czarodzieju, który mieszka pod schodami. Prawdę mówiąc, nie miałoby większego znaczenia, gdyby wybrał inną książkę. Moja reakcja byłaby taka sama: daj spokój, koleś! Młody czarodziej? To nie dla mnie. Kiedy miałem jedenaście lat, zmieniłem szkołę. Nowa znajdo­wała się bliżej domu i była znacznie bardziej pospolita. Nazywała się Howard of Effingham i podczas gdy w Cranmore wpojono mi edukacyjne podstawy, w Howard nauczyłem się, jak nawiązywać kontakty międzyludzkie. Po raz pierwszy zobaczyłem, jak ucznio­wie dyskutują z nauczycielami, co było nie do pomyślenia w Cranmore. Zobaczyłem dzieciaki palące papierosy na terenie szkoły i dziewczyny, które odsyłano do domu, ponieważ nosiły za krótkie spódniczki. Nie miałem pojęcia, co mi przyniesie przyszłość, ale do dzisiaj uważam, że moje życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, gdybym nie zmienił szkoły. Prywatne placówki edukacyjne i plany filmowe to środowiska oderwane od zwykłego życia. W Howard of Effingham zakosztowałem normalności.
Źródło: Albatros
To nie był łatwy przeskok. Przez pierwszy tydzień wszyscy uczniowie mieli nosić mundurki swoich poprzednich szkół. To oznaczało, że większość dzieciaków ubierała się w T‑shirty i szor­ty. Tylko ja i mój kumpel Stevie musieliśmy przychodzić na lek­cje w kasztanowej czapce, marynarce i skarpetach podciągniętych aż do kolan. Mówiąc w skrócie, wyglądałem jak błazen i niejedna osoba mi to powiedziała. Nie ułatwiło mi to wejścia w nowe śro­dowisko, ale z perspektywy czasu i tak cieszę się z tej zmiany. Do­tąd dorastałem, sądząc, że w życiu można cokolwiek osiągnąć tylko dzięki byciu mózgowcem. Tutaj uczyłem się, że znacznie ważniejsza i bardziej przydatna jest umiejętność komunikowania się z ludźmi pochodzącymi z rozmaitych środowisk. Zrozumiałem to dzięki tra­fieniu do bardziej pospolitej placówki. Ta zdolność była dla mnie tym istotniejsza, im osobliwsze stawały się inne sfery mojego życia. Do tamtej pory bycie bezczelnym uchodziło mi na sucho, a na­wet pomagało w zdobywaniu ról. Ale w pewnym momencie roz­poczyna się okres dojrzewania i bezczelność przeobraża się w coś innego. Stałem się irytujący. Zszedłem na złą drogę. Oczywiście ta zła droga nie była taka najgorsza, w końcu mieszkaliśmy w spo­kojnej części Surrey. Po prostu starałem się dostosować do nowego środowiska. Chciałem być zwyczajnym chłopakiem. No i byłem zwyczajny. Co prawda miałem na koncie nieco do­świadczeń aktorskich, zagrałem w kilku reklamach i dwóch filmach, ale nikogo to nie obchodziło. Moich nowych kolegów znacznie bardziej interesowały zabawy pirotechniczne, jazda na desce i po­palanie za szopą na rowery. Mam wrażenie, że ja również aż tak bardzo nie przejmowałem się graniem w filmach. To było przyjem­ne hobby, nic więcej. Na pewno nie planowałem, by przekształciło się w coś poważniejszego. Gdybym nigdy więcej nie wystąpił przed kamerą, nie miałbym z tym problemu. Zresztą właśnie na to się zanosiło. W moim zachowaniu zaczęły się uwidaczniać niefrasobliwość i arogancja. Z pewnością nikt nie dałby roli dzieciakowi o takich cechach, prawda?

***

Strony:
  • 1 (current)
  • 2
  • 3
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj