Informowaliśmy już, że wcześniejsze informacje na temat odejścia z seriali trójki głównych postaci - Rachel, Kurta i Finna, nie są do końca prawdziwe. Brad Falchuk, producent wykonawczy stwierdził, że fakt, iż kończą szkołę nie oznacza, że kończą swoją rolę w serialu. I tak ponoć Lea Michele, Chrisa Colfera i Cory'ego Monteitha zobaczymy w czwartym sezonie produkcji. Twórcy odnieśli się także do plotek odnośnie potencjalnego spin-offu z Rachel i Kurtem w rolach głównych. Jak się okazuje było w nich ziarnko prawdy, aczkolwiek niewiele w zasadzie z tego wynika. Twórcy rzeczywiście rozważali stworzenie takiej produkcji, mieli nawet poparcie studia, ale póki co projekt nie dojdzie do skutku z prozaicznego powodu - braku czasu Brada Falchuka i Ryana Murphy'ego, głównego twórcy serialu. Obecnie obaj pracują nad nowym serialem dla stacji FX pt. "American Horror Story".

[image-browser playlist="609379" suggest=""]

W trzecim sezonie nie zobaczymy już Sama, w którego wcielał się Chord Overstreet. Aktorowi zaproponowano występ w 10 odcinkach nowej serii z możliwością zwiększenia tej liczby, ale ten odmówił. - Chcieliśmy, żeby wrócił, bo lubimy Chorda jako osobę i mieliśmy przygotowane ciekawe historie dla niego i Mercedes - mówił Falchuk. Overstreet ma inne propozycje, z których chciałby skorzystać i nie zdecydował się na podpisanie nowego kontraktu. W świetle tego pod znakiem zapytania zostaje miłość Mercedes. Twórcy Glee jednak natychmiast pospieszyli fanom z wieściami, które ich uspokoiły - postać grana przez Amber Riley podczas wakacji poznała nowego chłopaka, który ma na nią wedle zapewnień bardzo dobry wpływ.

Póki co dokładnie zaplanowana jest pierwsza połowa trzeciej serii. - Będą dwa mini sezony, które razem stworzą większą historię w ciągu całego sezonu - zapowiadali producenci. Większy nacisk ma zostać położy na rozwój bohaterów, nie zaś na muzykę, jak to było w drugiej serii. W związku z tym nie wiadomo, czy jakikolwiek odcinek zostanie poświęcony konkretnemu artyście (jak to było z Madonną i Britney Spears na przykład). Aby rozwinąć charaktery postaci twórcy wybrali rozwiązanie, które na pewno spodoba się stałym widzom serialu - progres nie będzie odbywał się poprzez więcej czasu ekranowego dla konkretnych osób, ale poprzez stworzenie interakcji z innymi postaciami, w tym… z postaciami, których dawno nie widzieliśmy bądź ledwie słyszeliśmy o nich. Do Glee powróci zatem Idina Menzel, grająca matkę Rachel, która widziana ostatni raz z finale pierwszego sezonu adoptowało dziecko Pucka i Quinn. Zobaczymy także po raz pierwszy rodziców Mike'a Changa, a ich pojawienie się nie będzie do końca pozytywne - kariera syna niekoniecznie będzie się im podobać.

[image-browser playlist="609380" suggest=""]

Co się będzie działo zaś z Sue Sylvester? Sue wytoczy w nowym sezonie największe działa. Nie będzie już chciała zniszczyć szkolnego chórku. Będzie chciała zniszczyć wszystkie szkolne chórki w obrębie całego kraju! Trenerka zespołu cheerliderek zacznie bowiem kandydować do Kongresu Stanów Zjednoczonych. Jej konflikt z Willem nabierze wymiaru narodowego i spodziewać się możemy wiele ich kolejnych potyczek.

Darren Criss, który pojawił się po raz pierwszy w drugim sezonie i od razu podbił serca widzów, teraz powróci jako członek stałej obsady. Twórcy na razie nie chcą zdradzać, czy Blaine rzeczywiście trafi do New Directions, ale na pewno będzie blisko Kurta. Ich związek będzie się rozwijał i - jak sami producenci to określili - jest "w fazie miesiąca miodowego". Criss był także osobą, która dostawała najwięcej pytań od fanów. Ci chcieli wiedzieć, czy aktor naprawdę zastąpi Daniel Radcliffe'a na deskach teatru i czy pracuje nad solową płytą. Młody artysta sprytnie unikał odpowiedzi na temat swojego występu w musicalu na Broadwayu, twierdząc że nie może na razie w tej sprawie zbyt wiele powiedzieć. Na pracę nad płytą zaś nie ma wiele czasu, kiedy trwają zdjęcia do Glee, ale nie wyklucza takiej możliwości w przyszłych latach.

[image-browser playlist="609381" suggest=""]

Tegoroczny panel Glee był raczej skromny, jeśli chodzi o zaproszonych członków obsady. Obecni byli: wspomniany już Darren Criss (Blaine), Harry Shum Jr. (Mike), Dot Marie Jones (Beiste) i Jenna Ushkowitz (Tina). Ekipę mniej znaną, bo nie pojawiającą się na ekranie, reprezentowali: reżyser Kevin Tancharoen oraz producenci Zack Woodley, Dante di Loreto, Ian Brennan i Brad Falchuk. Fani seriali na pewno podekscytowani byli także osobą, która poprowadziła panel - był to bowiem Michael Ausiello, chyba najsłynniejszy amerykański dziennikarz zajmujący się branżą telewizyjną.

Biorąc pod uwagę niewielką ilość znanych twarzy, największą atrakcją stanowiły pokazy zwiastunów. A jako, że niedziela wolna była od paneli wielkich filmów kinowych największe ekrany należały do Glee, gdzie emitowano trailer nadchodzącego filmu zrealizowanego na podstawie ostatniej trasy koncertowej obsady serialu oraz zwiastun trzeciej serii. Szczególnie ten pierwszy wyglądał smakowicie - podobnie jak i film, zwiastun był w technice 3D (specjalne okulary odwiedzający dostawali przy wejściu). Produkcja ta będzie połączeniem występów aktorów na koncertach i wypowiedziami fanów o serialu. Trójwymiar wedle recenzji był całkiem solidny, nie znajdował się we wszystkich ujęciach, w szczególności był zauważalny na zbliżeniach podczas występów na scenie. W jednym z ujęciu za kulisami Britney (Heather Morris) chwaliła się nawet, jak to jej piersi wyglądają dobrze w trójwymiarze. Fani choć za pewne uwierzyli jej na słowo to i tak pójdą sprawdzić efekty w kinie.

[image-browser playlist="609382" suggest=""]

Przypomnijmy, że premiera "Glee: The 3D Concert Movie" już 12 sierpnia w amerykańskich kinach, a trzeci sezon zadebiutuje na antenie FOX tej jesieni.

Czytaj także: Wiemy, kto na pewno zostaje w "Glee"!

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj