23 lata strachu. Dlaczego Silent Hill 2 nadal skutecznie nas przeraża?
W ten weekend zapraszamy Was do wizyty w ponurym miasteczku Silent Hill.
Krakowskiemu studiu Bloober Team przypadł nie lada zaszczyt, ale jednocześnie stanęli oni przed wielkim wyzwaniem. Otrzymali bowiem możliwość zmierzenia się z prawdziwą legendą i odświeżenia Silent Hill 2, czyli produkcji uznawanej za jedno z największych arcydzieł horrorów w historii. I śmiało można powiedzieć, że to historii nie tylko gier, ale i całej popkultury. Polacy, jak wskazują recenzje, z powierzonego im zadania wywiązali się w sposób wzorowy, a nawet wzorcowy. Stworzyli wierny remake, ale jednocześnie zadbali o współczesną oprawę audiowizualną i wzbogacili pierwowzór o szereg przydatnych mechanik.
Tym, co zdecydowanie ułatwiało zadanie Bloober Team, był z pewnością fakt, że oryginalny Silent Hill 2, mimo 23 lat (!!!) na karku, nadal bardzo dobrze się trzyma. I co w przypadku horrorów najistotniejsze — nadal potrafi utrzymać w napięciu i solidnie przestraszyć. W czym jednak tkwi sekret tej produkcji? Dlaczego to właśnie Konami udało się stworzyć prawdziwie ponadczasowe arcydzieło grozy? Cóż, odpowiedź jest prosta: postawili na atmosferę, a więc coś, co praktycznie się nie starzeje.
Jeśli choć trochę interesujecie się marką, to prawdopodobnie wielokrotnie natrafiliście w sieci na zaskakującą genezę mgły w pierwszym Silent Hillu. Była ona wprowadzona nie tylko dla budowania klimatu, ale również — a może przede wszystkim — by w ten sposób obejść technologiczne ograniczenia pierwszego PlayStation. Mgła okazała się jednak świetnym rozwiązaniem, które doskonale wpasowywało się w ponurą i senną atmosferę tytułowego miasteczka, a na dodatek ukrywała wiele rzeczy przed wzrokiem ciekawskich graczy. A jak wiadomo, wyobrażenia o tym, co może ukrywać się przed naszym wzrokiem, mogą być gorsze niż rzeczywistość.
In my restless dreams, I see that town
Nic więc dziwnego, że mgła powróciła również w drugiej części, a razem z nią duża dawka mroku. Zarówno tego fabularnego, związanego z pokruszoną psychiką głównego bohatera, Jamesa Sunderlanda, jak i w pełni dosłownego. Silent Hill 2 to gra, w której dominują szarości i czerń. Lokacje są skąpane w ciemności, co potęguje uczucie zaszczucia i paranoi. Co więcej, nie ma tutaj praktycznie żadnych żartów czy one-linerów, które mogłyby dawać nam moment odpoczynku. Czujemy się zagubieni, przytłoczeni. Nigdy nie możemy być pewni tego, co kryje się w rogu ekranu. Świetnie pasuje do tego statyczna kamera, dzięki której widzieliśmy tylko to, co mieliśmy w danym momencie zobaczyć. Mamy wrażenie, że na każdym kroku czyha na nas jakiś jumpscare, który skutecznie podniesie nam ciśnienie i sprawi, że w nocy będziemy mieli problemy z zaśnięciem.
Rzecz jednak w tym, że zwykle takich jumpscare'ów... nie uświadczymy. Konami wiedziało, jak bawić się z graczami. Mieli świadomość, że takie typowe "straszaki" działają przede wszystkim wtedy, gdy są umiejętnie dawkowane, a wrzucanie ich co kilka minut bardziej irytuje, niż starszy. Twórcy z wielkim pietyzmem budują napięcie poprzez odpowiednią grę światłem, cieniem i udźwiękowieniem. Boimy się tego, co może, a nie musi nadejść. Dzięki temu, gdy już coś rzeczywiście wyskoczy nam na ekranie, to działa fenomenalnie.
Prawdziwym evergreenem jest też cała audiowizualna oprawa drugiego Silent Hilla. Oczywiście, grafika się zestarzała, ale nadal potrafi prezentować się dość solidnie, zwłaszcza dzięki fanowskim modom, takim jak Enhanced Edition. Nie da się natomiast ukryć, że projekty potworów w dalszym ciągu robią fantastyczne wrażenie, a najlepszym na to dowodem jest postać Piramidogłowego, który stał się prawdziwą ikoną survival-horrorów. Maszkary przemierzające ulice Silent Hill z jednej strony wyglądają jak coś rodem z najgorszych sennych koszmarów, z drugiej zaś w każdym z nich da się dostrzec jakiś ludzki pierwiastek. Podobnie wygląda to z warstwą audio. Dźwięki z jednej strony brzmią znajomo, z drugiej zaś kompletnie obco. Jakby jakaś złowroga siła igrała z nami i zniekształcała nasze wyobrażenia i odczucia. Wspominając o budującej klimat oprawie nie sposób pominąć kapitalnego soundtracku autorstwa Akiry Yamaoki. Stworzone przez niego kompozycje przesycone są smutkiem, tęsknotą i żalem, a utwory, takie jak "Theme of Laura" czy "Promise", na stałe wbiły się w umysły graczy.
Takie gry warto odświeżać!
Mimo tego, że oryginalny Silent Hill 2 dość godnie zniósł próbę czasu, to zagranie w ten tytuł na współczesnych platformach łatwe nie jest. W najlepszej sytuacji są posiadacze Xboksów, którzy mogą sięgnąć po remaster wydany w ramach Silent Hill HD Collection na Xboksie 360 i dostępny na Xboksie One czy Series X|S dzięki kompatybilności wstecznej. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to idealna wersja gry i mimo wydanych aktualizacji, nie wszystkie błędy i problemy zostały wyeliminowane. Dlatego też tak bardzo cieszy fakt, że mimo wielu obaw, remake stworzony przez Bloober Team okazał się nie tylko wierny, ale też i udany.
Deweloperom z Polski udało się świetnie oddać to uczucie zaszczucia, w którym nie dostajemy nawet chwili na wytchnienie, a przy tym zaserwowali oprawę ocierającą się o fotorealizm i pewne usprawnienia w rozgrywce. Dzięki temu nowy Silent Hill 2 może zachęcić do siebie nie tylko wielkich fanów oryginału, którzy poszukiwali legalnego sposobu na ponowne przeżycie tej przygody na PC czy nowszych konsolach (jak na razie - wyłącznie PS5), ale może zainteresować też tych odbiorców, którzy nigdy wcześniej nie mieli okazji przemierzać tytułowego miasteczka w butach Jamesa Sunderlanda. Mówiąc krótko – oby więcej takich remake'ów!
Remake Silent Hill 2 dostępny jest na PC oraz PlayStation 5. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat tej produkcji, to zachęcamy Was do zapoznania się z naszą recenzją.