Darth Vader – ofiara czy złoczyńca?
Sapiący oddech, czarna zbroja i hełm – te trzy określenia jednoznacznie kojarzą się z jednym z największych „badassów” w historii kina. Darth Vader, bo o nim mowa, przez lata ukazywany był pod wieloma kątami – od wyrafinowanego mordercy po postać tragiczną. Jednak jaki naprawdę jest Mroczny Lord? Czy to po prostu maszynka do zabijania bez żadnych uczuć? Zapraszam do lektury.
Sapiący oddech, czarna zbroja i hełm – te trzy określenia jednoznacznie kojarzą się z jednym z największych „badassów” w historii kina. Darth Vader, bo o nim mowa, przez lata ukazywany był pod wieloma kątami – od wyrafinowanego mordercy po postać tragiczną. Jednak jaki naprawdę jest Mroczny Lord? Czy to po prostu maszynka do zabijania bez żadnych uczuć? Zapraszam do lektury.
Aby dokładnie zbadać temat, przyjrzyjmy się historii Anakina/Vadera zarówno z perspektywy filmów i seriali (które będą mieć tutaj charakter dominujący) oraz źródeł książkowych z nowego kanonu Gwiezdnych Wojen.
Star Wars: Episode I - The Phantom Menace
Sytuację Anakina z pierwszego epizodu wszyscy znamy – późno odkryty talent Jedi, który musi opuścić matkę i wyruszyć w podróż do odległej, pustej i tajemniczej galaktyki. Myślę, że każdy, kto byłby postawiony w takiej sytuacji miałby spory problem z nią sobie poradzić. Luke miał łatwiej – nie opuszczał rodziny, tylko uciekał przed goniącym go Imperium.
Skywalker tutaj jest ofiarą wewnętrznego konfliktu – z jednej strony chce wykorzystać szansę, którą dała mu Moc i zostać Jedi, jednak trudno opuścić mu rodzimy świat. To jego strefa komfortu poza którą nie wie, co dokładnie jest. Te sprzeczne uczucia są łatwo zauważone przez Radę Jedi, która jednak w ostateczności postanawia go wciągnąć w głębszą sytuację antagonistyczną, jaką jest wojna.
Chociaż wprawdzie przyszły Darth Vader świadomie obiera swoją drogę podążania ścieżką Mocy, to nie można powiedzieć, że robi to w sposób racjonalny. Trudno oczekiwać od 9-latka, że dogłębnie przemyśli swoją przyszłość i to, jaki los chce wybrać. Każdy z nas w tym wieku powiedziałby: „jeeeeej! Galaktyka! Ruszam na jej podbój!”, a w kontekście najbliższych „a, jakoś to będzie”. Na tym etapie werdykt może być jednoznaczny: Annie jest ofiarą sprzecznych idei i konfliktów, w których się znalazł w sposób dość niefortunny. A wręcz jest w tym momencie narzędziem w rękach Rady Jedi, której nie zależy na jego dobru, a jedynie na wykorzystanie talentu, który może przysłużyć się zakonowi. Co prawda, robią to, by uhonorować Qui-Gon Jinna, ale brak empatii względem Anniego jako dziecka jest dość wyraźny. W tym momencie rozpoczyna się też manipulacja Palpatine'a, dla którego Anakin jest również tylko narzędziem do osiągnięcia celu. Praktycznie jedyną osobą, dla której Annie jest czymś więcej jest Obi-Wan, a później też Padme.
Atak i Wojny Klonów
W drugiej części gwiezdnej sagi nasz protagonista ma już 19 lat i nie można powiedzieć, że nie myśli racjonalnie. Jest młodym padawanem rycerza Jedi Obi-Wana Kenobiego i dostaje wymagające zadanie ochrony młodej pani senator. Warto jednak zauważyć, że misja ta jest zlecona przez samego kanclerza Palpatine, który chce podtrzymać w Skywalkerze konflikt wewnętrzny z pierwszego epizodu. Jak?
Młodą panią senator okazuje się Padme – była królowa Naboo, z którą nasz bohater spotkał się 10 lat wcześniej na Tatooine. Wybór „matka-droga Jedi” zmienia się w antagonizm „ukochana-ideały Jedi”, które zakazują przywiązania. Nie można jednak powiedzieć, że Skywalker podejmuje decyzje w sposób chaotyczny i nieuporządkowany. Sam ulega pokusom niepodporządkowania się Kodeksowi Jedi i poślubia swoją wybrankę.
W filmie z 2002 roku widać też nieśmiałe poczęcie przyszłego Dartha Vadera w Anakinie. Stwierdzenie to opieram na dość intymnej i mrocznej scenie, w której Skywalker rozmawia z Padme o ich relacji. Padają wtedy następujące słowa z ust Jedi:
Odkąd Cię poznałem, tak wiele lat temu, nie było dnia w którym bym o Tobie nie myślał. Teraz jestem z Tobą znów… a czuję agonię. Im bliżej jestem Ciebie, tym czuję się gorzej.
Moim zdaniem jest to początek swoistej filozofii siły opartej na strachu oraz bólu. Mówię tu o obawie przed utraceniem najbliższej osoby oraz cierpieniu, jakie może ta sytuacja wywołać. Filozofia ta, jak za chwilę zauważycie, będzie ewoluować, jednak jej fundamenty zostały postawione już w tym momencie.
Gdyby tego było mało, to sytuacja polityczna w galaktyce nie sprzyjała głębszej refleksji nad metafizycznymi aspektami życia. Wojny klonów nie tylko pogłębiły podziały między stronnictwami Republiki i Separatystów, ale też dodatkowo skonfliktowały uczucia w Anakinie. Na dodatek przydzielono mu jeszcze zadanie bycia mistrzem dla młodej padawanki, Ahsoki Tano. Moim zdaniem sytuacja dość mocno skomplikowana, jak na tak młodego człowieka (w wieku mniej więcej dwudziestu kilku lat).
Postawmy się w jego sytuacji: ledwie osiągnąłeś status Rycerza Jedi (czyli pełnoprawnego członka Zakonu), chociaż twoi zwierzchnicy nie wiedzieli o małej tajemnicy, którą jest ślub. To tak, jakby w naszym świecie na biskupa mianować gościa, co po wstąpieniu do Kościoła wziął ślub cywilny. Trochę to tak nie powinno działać, co nie? I właśnie jako taki młody Jedi od razu dostajesz smarka (tak Anakin nazywa Ahsokę), który się ma od Ciebie uczyć. Takiego samego smarka, jakim się jeszcze było kilka lat temu. Masz udawać poważnego i rozważnego Jedi, a tymczasem musisz wieść podwójne życie. I to jeszcze w czasie wojny. Niewielu by potrafiło sobie z tym wszystkim poradzić.
Przydzielenie do Skywalkera młodej Ahsoki było nieprzypadkowe – Rada Jedi chciała go w ten sposób delikatnie utemperować i sprawić, aby był mniej arogancki i lekkomyślny. Jednak moim zdaniem, działaniem tym tylko wzmocniła niepewność Anakina. Z jednej strony miał bowiem miłość do Padme i strach przed jej utratą, a z drugiej przywiązanie do Zakonu i jego ideałów oraz obawę przed byciem wydalonym z jego struktur. Do tego „dorzucono” jeszcze aspekt relacji z uczennicą, który też rządzi się swoimi sprawami. Jednak warto zauważyć element wspólny wszystkich tych stron: strach. Słowem, filozofia o której wspominałem zaczęła się rozrastać.
Podsumujmy zatem ten czas: z jednej strony Anakin jest postawiony przez niezależne od niego siły w sytuacji konfliktowej, jednak w tym momencie świadomie dokonuje swoich wyborów. W przeciwieństwie do sytuacji z Mrocznego Widma można śmiało powiedzieć, że właśnie obiera ścieżkę złoczyńcy.
Star Wars: Episode III - Revenge of the Sith
Trzeci epizod jest momentem kluczowym dla postaci Anakina Skywalkera/Dartha Vadera. Jak wiemy, tutaj w pełni następuje przemiana bohatera z Rycerza Jedi w Lorda Sithów, której początki widzieliśmy w poprzednim epizodzie Gwiezdnych Wojen. Dla mnie jednak Star Wars: Episode III - Revenge of the Sith jest punktem kulminacyjnym wspomnianej filozofii strachu. Następuje tu swoista zmiana biegunów z wcześniejszych (dobro Jedi – dobro Padme) na bardziej brutalne i mroczne (dobro Padme – dobro Galaktyki). Zapewne dziwić może fakt, że określam jako „brutalne i mroczne” pojęcie „dobra galaktyki”. Już spieszę z wyjaśnieniem.
Tak się dziwnie składa, że wszystkie najbardziej krwawe doktryny polityczne zakładały jakieś pojęcie „dobra”. Komunizm mówił, że dobrem jest równość wszystkich i wszystkiego, nazizm widział dobro w wyższości rasy aryjskiej (oczywiście stwierdzenia te są uogólnieniem tak wielkim, jak stwierdzenie, że ziarenko piasku to w sumie pewna część kosmosu). Jednak idąc tym tropem można śmiało stwierdzić, że wizja Palpatine'a zakładała, że „dobrem galaktyki” jest panowanie Sithów i eliminacja Jedi. Przenieśmy więc te bardzo pokrętne i filozofujące twierdzenia na postać naszego protagonisty.
W trzeciej części Gwiezdnych Wojen widzimy jedną z najmocniejszych scen całej sagi. Mówię tu o mocnym kadrze, kiedy młody Sith wkracza do sali Rady Jedi, gdzie zastaje młodzików. Ujęcie ukazujące włączający się miecz świetlny jest pełne brutalności i agresji, tak charakterystycznej dla Zemsty Sithów – pokazuje ono, że nasz bohater chce zadać wiele cierpienia innym, aby móc ocalić swoją rodzinę. Uważa się za bohatera, który chce uchronić najbliższych, a nie dostrzega faktu, że jest bezwzględnym mordercą niewinnych istot.
Jednak mimo tak dużej zmiany biegunów „filozofii strachu”, jej główny element pozostaje. Z obaw o dobro Padme i lękiem przed wydaleniem z Zakonu powstaje strach przed utratą potęgi, tak znany wśród Sithów. Na tym etapie można stwierdzić, że Skywalker (chociaż postawiony w sytuacji konfliktowej) sam dokonał wyborów, które doprowadziły go do upadku. Wniosek: Darth Vader to typowy „badass”, który jest zły, bo jest zły. Czy coś temu twierdzeniu może zaprzeczyć?
Forma ostateczna – Vader, ikona zła
Zemsta Sithów była kulminacyjnym punktem, po którym Mroczny Lord niewiele się zmienił. Filozofia strachu ugruntowała się i emanowała na otoczenie wokół postaci Dartha Vadera. Jednak w tym miejscu „przeskakiwanie” do wydarzeń Oryginalnej Trylogii byłoby lekkim nietaktem – to tak, jakby bagatelizować blisko 20-letni okres największej potęgi Imperium, które wyrosło na postaci Skywalkera oraz jego mistrza, Palpatine'a. Odchodząc więc zatem chwilowo od filmów, przyjrzyjmy się literackim obrazom protagonisty.
W powieści Star Wars. Lords of the Sith Paula S. Kempa czytamy fragment opowiadający o medytacji Sitha w specjalnej kabinie, w której może on przebywać bez swojej charakterystycznej zbroi. Autor pisze: pozbawiony neuronowego połączenia ze zbroją, doświadczał w pełni swojego kalectwa: kikutów nóg, zmiażdżonych rąk, nieustannego bólu w całym ciele. Lecz witał te doznania z radością. Ból rozpalał w nim nienawiść, a nienawiść potęgowała jego siłę. Sarkastycznie można by powiedzieć, że to taki trochę obraz emo-sitha, którego „jara” własne kalectwo, bo jest zły i mroczny, ale może przypatrzmy się temu opisowi z innej strony.
Dla mnie fragment ten pokazuje, że nasz bohater nie tyle kamuflował swoje słabości, co starał się czerpać z nich siłę. Siłą tą miał być strach – już nie jego samego, o utratę ukochanej czy o własny los, ale strach sam w sobie. Potwierdza to zresztą dialog z komiksu Darth Vader – Osaczony Vader:
- Poddaj się Vaderze, jesteś otoczony!
- […] Otacza mnie jedynie strach. I trupy. (po czym detonuje Mocą granaty przy pasach rebeliantów)
Emanujący od Mrocznego Lorda Sithów strach zauważalny jest też w innych źródłach, także serialowych. W Star Wars Rebels widzimy przerażenie Ezry Bridgera i Kanana podczas pojedynku na miecze świetlne, które kończy się szczęśliwą ucieczką członków załogi Ducha. W książce Star Wars: Lost Stars Claudii Grey czytamy, co czuje Ciena Ree, gdy widzi Vadera tuż po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci. Obrazy te jednoznacznie dowodzą, że były już Anakin Skywalker bezpowrotnie przeminął, zastępując altruistyczną miłość do Padme w egoistyczne zapatrzenie w własną potęgę i strach, który ma wywoływać.
W serialu Star Wars Rebels widzimy jeszcze dodatkowo pojedynek Vadera z jego byłą padawanką, Ahsoką Tano, który jest definitywnym zamknięciem tematu rycerza Jedi w naszym Sithcie. Odżegnuje się on mocnym uderzeniem od swojej przeszłości, w całości poświęcając się Imperium i złu. Nawet w najnowszym filmie Rogue One: A Star Wars Story widać, że jest on narzędziem strachu, którego lękają się wszyscy bardziej, niż samej Gwiazdy Śmierci. Chociaż chciałbym pociągnąć dalej ten wątek, to może jednak się powstrzymam, aby za bardzo nie spoilerować.
Oryginalna Trylogia – mrok i odkupienie?
Star Wars: Episode IV - A New Hope i Star Wars: Episode V - The Empire Strikes Back to w pewnym sensie ukazanie Dartha Vadera jako bezlitosnego złoczyńcy, który skłonny jest nawet do zabicia własnego syna. Jest on bezduszną, apodyktyczną maszyną do siania strachu i śmierci wśród szeregów wroga, ale nie tylko. Również niemal wszyscy (prócz Imperatora) w Imperium czują przed nim pewną obawę. Gdyby saga kończyła się na filmie z 1980 roku można by było wydać jednoznaczny wyrok: Mroczny Lord, mimo pewnych okoliczności łagodzących (manipulacja ze strony Palpatine'a, miłość do Padme), jest ofiarą własnych świadomych wyborów – innymi słowy: świadomie wybrał ścieżkę mroku. Wszystko jednak zmienia Star Wars: Episode VI - Return of the Jedi.
Uprzedzę z góry: nie chodzi mi tutaj tylko o suchy fakt, że w końcu ocalił syna przed Imperatorem i zabił własnego mistrza. Taki wniosek byłby zbyt prosty. Chodzi mi o coś innego. Pamiętacie może pierwsze dwa bieguny „filozofii strachu”? Właśnie wróciły na miejsce. Chociaż nieco zmienione.
Znowu mamy „Dobro Jedi” - zły Darth Vader stał się dobrym Anakinem Skywalkerem, Wybrańcem Mocy. Wróciło też, chociaż nieco zmienione „Dobro Padme”, które stało się „Dobrem najbliższych” (czyli Luke'a i Lei). Co ciekawe, ponowna zmiana biegunów przyczyniła się do upadku „filozofii strachu”, której początki widzieliśmy w Ataku Klonów.
Sytuacja ta musi mieć więc wpływ na moją ocenę Dartha Vadera. Dla mnie główny antagonista filmów George’a Lucasa jest postacią w pewien sposób tragiczną. Był elementem konfliktu pomiędzy zupełnie różnymi siłami i chciał w pewien sposób od tej wojny uciec. I chociaż wybrał ścieżkę zła świadomie, to w ogólnym rozrachunku można przyznać, że stał się poniekąd ofiarą – nie tylko działań innych, ale swoich pochopnych, wymuszonych rzeczywistością decyzji.
Tym dyplomatycznym akcentem zakończę swoje rozważania. Czekam na Wasze opinie – czy Vader to typowy „badass”, który jest zły, bo jest zły? Czy może jednak nie jest do końca winny swoich czynów? Piszcie.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat