Detroit: Become Human – wrażenia z pokazu
Jak sprawdza się nowe dziecko Quantic Dream? Przetestowałem to dla Was i przy okazji porozmawiałem z Adamem Williamsem, scenarzystą gry.
Jak sprawdza się nowe dziecko Quantic Dream? Przetestowałem to dla Was i przy okazji porozmawiałem z Adamem Williamsem, scenarzystą gry.
Wyobraźcie sobie niedaleką przyszłość. Taką, w której jeszcze nie ma latających samochodów, broni laserowej i innych równie skomplikowanych i, póki co, pozostających głównie w sferze fantazji, wynalazków. Istnieje za to sztuczna inteligencja. Niby nic nadzwyczajnego, już teraz przecież mamy przeróżnych samouczących się asystentów głosowych jak Siri, czy zarządzająca naszym domem Alexa. A gdyby tak oblec tę technologię w sztuczne ciało? Czy wtedy wciąż będzie to tylko i wyłącznie kawałek elektroniki, jak komórka czy toster?
Na takie i podobne pytania starają się odpowiedzieć ludzie ze studia Quantic Dream za sprawą swojego najnowszego dziecka, Detroit: Become Human. Gra opowiada o takiej właśnie przyszłości, w której Androidy stają się powszechne w naszym społeczeństwie, przejmując wiele obowiązków i prac, do tej pory powierzonych ludziom. To, co z początku wydaje się rewolucją i krokiem ku świetności, nie wszystkim się podoba. Androidy są perfekcyjne, nie męczą się, są posłuszne, silniejsze, sprawniejsze, tańsze w utrzymaniu niż ludzcy pracownicy. Już samo to powoduje starcia społeczne, a to dopiero początek. Wszak okazuje się, że oprogramowanie, które stanowi umysł maszyn nie jest wcale takie doskonałe, jak mogłoby się wydawać. Zaczynają pojawiać się Defekty, które przejawiają objawy samodzielnego myślenia, emocji...
W takim właśnie momencie historii świata Detroit spotyka gracza i trzy kierowane przez niego, skrajnie różne postaci. Jako pierwszego poznajemy Connora, policyjnego Androida. To specjalnie zaprogramowany, prototypowy model służący ludziom przy ściganiu i obezwładnianiu Defektów. Naszym pierwszym zadaniem jest zneutralizowanie naszego pobratymcy, który zamordował jednego ze swoich właścicieli i wziął dziecko jako zakładnika. I tylko od nas zależy, jak ta historia się skończy. Już w tej pierwszej scenie poznajemy całe piękno gry. Tę nieliniowość, mnogość wyboru i jego konsekwencje. Tutaj naprawdę każda akcja ma znaczenie, nawet czas, który poświęcimy na zbieranie poszlak się liczy. A pamiętajmy, że wraz z każdym znalezionym śladem nasze szanse na powodzenie wzrastają. O ile oczywiście dobrze go przeanalizujemy i wykorzystamy, nie jest to coś co gra zrobi za nas.
Następni w kolejce są Kara i Markus. Dwa Androidy, mające kompletnie różnych właścicieli i kompletnie różne doznania z otaczającego świata, które łączy jedna wspólna cecha: oboje, pod wpływem doświadczeń, na naszych oczach stają się Defektami. Jak dokładnie to przebiegnie, to już zależy od nas, graczy, jednak i tu jest możliwych kilka scenariuszy i zakończeń. Może zdać się to niektórym złudą swobody, bo przecież oboje w końcu zyskują świadomość i tego zmienić się nie da, jednak pamiętajmy - to dopiero początek ich opowieści.
Opowieści, którą to my tworzymy, operując na różnych zmiennych, jakie pozostawili nam twórcy, o tym zresztą rozmawiałem z Adamem, dla którego Detroit jest pierwszym spotkaniem z rynkiem gier, a przy którym pracował jako scenarzysta.
Jak wspominałem na wstępie, Detroit nie jest typowym twardym i mrocznym, antyutopijnym SF. Zapytany o przynależność gatunkową gry, Adam powiedział:
Czy się ta sztuka Quantic Dream udała? O tym przekonamy się pod koniec maja. Osobiście grało mi się świetnie, zaś historia wciągnęła mnie na dobre i gdyby nie to, że graliśmy na niepełnym kodzie, to chyba obsługa Sony musiałaby mnie odrywać od pada granatem. A mówię tu tylko o wpływie, jaki miała na mnie historia.
Oprawa audiowizualna to już zupełnie inna para kaloszy. Jest po prostu pięknie, zwłaszcza motion capture i mimika, którą naprawdę ciężko mi jest opisać słowami, ale patrząc choćby na świetny i piękny Heavy Rain, naturalnym jest, że developerzy z Quantic i tym razem pokażą, na co stać sprzęt Sony.
Czy Detroit: Become Human będzie hitem? Dla niektórych na pewno tak, jednak powolne tempo i przygodowy charakter rozgrywki nie każdemu niestety przypadną do gustu. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że jak najwięcej osób doceni tę produkcję.
Źródło: Fot. Quantic Dream
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat