Jedyny taki symulator
Gran Turismo zawsze kojarzyło mi się z bardzo dobrym, a może najlepszym symulatorem jazdy, który nie tylko świetnie odwzorowuje sposób poruszania się samochodu, ale też łączy to z mechaniką zręcznościową. Dzięki temu satysfakcja z wygrywania wyścigów jest jeszcze większa. Stąd zresztą (w dużym skrócie) możliwa do opowiedzenia stała się historia, w której młody chłopak, ścigający się tylko wirtualnie, pewnego dnia wyjechał na prawdziwe areny i walczył z zawodowcami jak równy z równym. Pierwsza odsłona serii zadebiutowała w 1997 roku dzięki Polyphony Digital. Przyjęte przez nich założenia były przełomowe. Nic dziwnego, że wspomniane wyżej kluczowe elementy serii przetrwały do dziś. Kazunori Yamauchi i jego mały zespół przedstawili Sony w 1992 roku inny pomysł na gry wyścigowe, bo miał to być symulator prowadzenia samochodu bez nadmiernych uproszczeń. Jak sami wiecie, wiele innych gier z tego gatunku nagina wrażenie realności dla przyjemności rozgrywki i pokonywania zakrętów z większym polotem. Do tego Gran Turismo zawierało elementy gier RPG, bo możliwe było ulepszanie swoich samochodów i wygrywanie wyścigów, za które otrzymywało się nagrody pieniężne. Ta innowacyjna formuła gry wyścigowej została połączona z listą licencjonowanych pojazdów. Auta odwzorowano najlepiej, jak to było możliwe. Gran Turismo od początku wyznaczało standardy realistycznej grafiki, wyciągając wszystko, co możliwe z bebechów PlayStation. Praca nad grą trwało pięć lat, a zaangażowany w nią był zespół składający się z mniej niż 20 osób. Dwójka zadebiutowała dwa lata po niewątpliwym sukcesie jedynki – to automatycznie powinno obniżyć wymagania graczy co do rozwoju nowej odsłony. Sequel z 1999 roku można określić zatem jako minimalny krok do przodu, który usprawniał wiele elementów. Nie było jednak mowy o wielkiej ewolucji.Gran Turismo jako zacny towarzysz PlayStation
W zasadzie trudno dokopać się do źródeł, w których odbiorcy daliby wyraz swojemu niezadowoleniu z kontynuacji. Doceniano ją i potraktowano jak bogaty dodatek, ale wówczas gracze patrzyli na nią z zupełnie innej perspektywy. W ich głowach wciąż zachodziły radykalne zmiany w wyścigówkach, a nic innego w branży nie zbliżyło się nawet do pierwszej gry. Podobnie jest z FIFĄ – kontynuacje proponują nieznaczne zmiany w mechanice i grafice, ale gry i tak się sprzedają ze względu na brak konkurencji. Marki Need For Speed lub Drive oczywiście były mocnymi rywalami, ale raczej dla siebie, bo GT wyróżniało się realistyczną rozgrywką i zdobywało nowych graczy, wcześniej niezainteresowanych ścigankami. Na nieco rozwiniętej dwójce zakończyła się era PlayStation i postanowiono wymaksować możliwości konsoli nowej generacji, czyli PlayStation 2. Pojawienie się jej umożliwiło Polyphony zrobienie kolejnego znaczącego kroku do przodu. Gran Turismo 3: A-Spec z 2001 roku prezentowało bowiem grafikę na tamten czas zjawiskową. Nic nie wyglądało tak, jak samochody pędzące po arenach rajdowych na PS2. Nic nie oferowało takiej gry świateł i głębi. Pojawiło się też jeszcze więcej możliwości w zarządzaniu autami. Można było je nawet myć i wymieniać olej. Twórcy doskonale wiedzieli, że gracze, przy sięganiu po realistyczne modele, chcą posiadać te auta w większym tego słowa znaczeniu i tego typu drobnymi pomysłami to osiągano. Dodano też nowe tryby i opcje zarządzania własnymi pit stopami, dzięki czemu w graczach rodziła się determinacja godna prawdziwych sportowców. Gran Turismo 3: A-Spec było najlepiej sprzedającym się tytułem z tej serii, a wynik ten nigdy nie został pobity przez kolejne odsłony. Po trzech latach wreszcie pojawiła się czwórka, którą wspominałem na początku artykułu i która rozpoczęła moją przygodę z serią. Liczba samochodów robiła ogromne wrażenie – było ich ponad 700! – dodano też kultowe tory i tryb fotograficzny. W każdym calu czuć było miłość twórców do wyścigów. Gran Turismo 4 miało do zaoferowania bardzo wiele. Gra kusiła kolekcjonowaniem aut i zachęcała do spędzania przed konsolą naprawdę długich godzin – np. podczas wyczerpującego 24-godzinnego wyścigu Nordschleife.Na tym etapie wciąż możemy powiedzieć, że Polyphony i Sony nie wydały słabej gry z serii. Wraz z nadejściem nowej generacji oczekiwano, że PlayStation 3 tradycyjnie zadebiutuje razem z nową częścią.
Na tym etapie wciąż możemy powiedzieć, że Polyphony i Sony nie wydały słabej gry z serii. Wraz z nadejściem nowej generacji oczekiwano, że PlayStation 3 tradycyjnie zadebiutuje razem z nową częścią. Tak się nie stało, przez długi czas milczano na temat piątej części, aż wreszcie w 2010 roku dostaliśmy Gran Turismo 5 (czyli trzy lata po części zatytułowanej Prologue, która stanowiła podstawę dla piątki). Tak naprawdę największym plusem tej odsłony było to, że wyszła po dłuższym czasie i fani zdążyli zatęsknić za najlepszymi zaletami tej serii. Co więcej, dzięki Gran Turismo 5 Polyphony uruchomiło GT Academy, inicjatywę mającą na celu przeniesienie graczy na prawdziwą arenę sportów motorowych, co będzie można zobaczyć w kinie – na seansie wspomnianego już filmu.
A już kilka lat później, bo w 2013 roku, pojawiła się część szósta, która wleciała bez wielkich zapowiedzi. Przyjęto to ze zdziwieniem, bo gracze powoli przenosili się na PlayStation 4. Oczekiwano, że nowa część pojawi się wraz z lepszą generacją konsol. Kiedy jednak Gran Turismo Sport zawitało na PS4 w 2017 roku, rozpoczął się mniej chlubny rozdział w historii serii. Zniknęły znane i lubiane elementy z trybu kariery, a duży nacisk położono na rozgrywkę sieciową. Dla jednych była to świetna sprawa, bo chęć rywalizacji w żadnej innej części nie była tak prosta do zaspokojenia jak tutaj, ale wielu fanów narzekało na brak trybu solo i nie czuło się najlepiej z tymi zmianami. Nie wszyscy mieli sportowe ambicje, ale trzeba przyznać, że rozwinięto przynajmniej e-sportową część serii.
Pojawiła się szansa na to, by premiera kolejnej odsłony była wielkim wydarzeniem. Poprzednia część zostawiła graczy z dużym niedosytem, a konsole PlayStation 5 pobudziły ich wyobraźnię dzięki nowym możliwościom graficznym. Gran Turismo 7 musiało zwyczajnie powrócić do tego, co pokochali fani, i wykorzystać potencjał nowej konsoli i kontrolera. Chociaż akurat w tę część nie było mi dane zagrać, to większość recenzentów i wielu graczy na świecie jest zdania, że Polyphony dało radę. Ciekawe tym bardziej, co jeszcze mogą przynieść kolejne lata.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj