Carolina Bartczak, aktorka o polskich korzeniach, opowiedziała nam o pracy na planie Moonfall - w czym Roland Emmerich przypomina jej ojca i jak nagrywało się film pełen efektów specjalnych. Wyjawiła również, gdzie już niedługo będziemy mogli ją zobaczyć.
Carolina Bartczak to kanadyjska aktorka o polskich korzeniach, którą ostatnio mogliśmy oglądać w drugoplanowej roli Brendy Lopez w filmie Moonfall, nowym projekcie Rolanda Emmericha, króla destrukcji na dużym ekranie. Wystąpiła tam u boku takich gwiazd jak Halle Berry i John Bradley, bez problemu dotrzymując im tempa. W przeszłości artystka brała gościnny udział w produkcji X-Men Apocalypse. I choć ciężko przebić się w Hollywood, wygląda na to, że to wciąż dopiero początek jej kariery.
Artystka podzieliła się z nami wrażeniami z pracy na planie Moonfall, a także opowiedziała, dlaczego Roland Emmerich przypomina jej ojca. Warto też wspomnieć o tym, że Carolina Bartczak bardzo kocha nasze kino, dlatego w wywiadzie zdradziła, która polska aktorka robi na niej największe wrażenie. Dała też kilka rad dla wszystkich osób, które marzą o aktorstwie. Trudno szukać równie ciepłą rozmówczynię, która z taką pasją opowiada o swoim zawodzie.
PAULINA GUZ: Przed obejrzeniem filmu Moonfall czytałam komentarze na YouTubie pod zwiastunem. W jednym z nich można było przeczytać, że produkcję da się opisać jako: „koniec świata, ale świetnie się bawimy”. Zgadzasz się z tym?
CAROLINA BARTCZAK: Myślę, że to idealne podsumowanie, bo to prawdziwy kataklizm, ale Roland Emmerich naprawdę wie, kiedy dodać komedię do filmu. Możemy trochę się pośmiać, trochę się bać – i to jest w tym perfekcyjne.
A jak ci się pracowało z Rolandem Emmerichem, królem destrukcji i wielkim reżyserem?
Pochodzi z Niemiec i jak mówi po angielsku, to brzmi jak mój ojciec, więc od razu poczułam się jak w domu! [śmiech] Bardzo dobrze mi się z nim pracowało. Ma dużo pomysłów i zawsze musi w tym samym momencie robić sto rzeczy. Jest niezwykle zajęty, ale jak zaczynamy kręcić, to od razu jest z nami. Jest bardzo miły i fajny. Ma tyle pasji. Uwielbia swoje filmy, więc po prostu przyjemnie się patrzy, jak je tworzy.
Czyli wszyscy na planie mogą wyczuć jego pasję?
Ojej, tak!
A Moonfall to raczej komedia science fiction czy poważny film katastroficzny? A może coś pomiędzy?
Komedia science fiction. To nie katastroficzny film, o którym myślisz: "jakie to było straszne". Raczej wyobrażasz sobie, co sam byś zrobił, gdyby Księżyc leciał w stronę Ziemi.
Ale twoja rola w filmie była za to bardzo poważna! Musiałaś pokazywać dużo emocji. Trudno było to wszystko zawrzeć w krótkim czasie?
To nawet nie był krótki czas, bo sceny, które wymagają użycia technologii, są czasem kręcone 12 godzin. Na przykład scenę z pościgiem samochodowym kręciliśmy 3 dni, 14 godzin dziennie. I to w filmie jest pokazane przez jakieś 45 sekund. Musisz 3 dni utrzymywać takie emocje, co jest bardzo męczące. Jak skończyłam pracę nad Moonfall, przez 2 tygodnie nic nie mogłam robić.
Czyli 3 dni na najwyższym stopniu emocji?
Tak, to jest to!
Odgrywana przez ciebie Brenda Lopez bardzo skupia się na byciu matką. Czy to był punkt wyjściowy dla tworzenia tej postaci?
Tak, bo Brenda ma dwie rodziny i musi je zjednoczyć. Zdecydować, czy ratować syna, czy młodsze dzieci. Przez cały film czuje, że nie zrobiła wystarczająco. Zastanawia się, jak przeżyć ten kataklizm z najbliższymi.
Co najbardziej lubisz w kręceniu filmów science fiction?
To odpowiedni moment na użycie wyobraźni. Moonfall był kręcony w ogromnej hali i czasami nie wiedzieliśmy, jak Roland widział daną scenę. Musiał nam powiedzieć: „Okej, teraz Księżyc jest tam i musicie wszyscy być przerażeni w tamtą stronę!”. I wtedy wszyscy baliśmy się razem. I to było tak fajne! Można było znów poczuć się dzieckiem.
Widać, że kochasz aktorstwo.
Bardzo!
Roland Emmerich oznacza dużą ilość CGI. Znalazło się w tym miejsce na praktyczne efekty? Czy raczej „wyobraźcie sobie, że tam jest Księżyc”?
Bardzo dużo trzeba było sobie wyobrazić, ale gdy na przykład kręciliśmy ten pościg, to samochody się ruszały, były zamontowane na takim jakby poduszkowcu. Gdy byliśmy w środku, dotykały się nawzajem i nie mogłam uwierzyć, że kręcimy pościg samochodowy w hali! Te pojazdy poruszały się jakieś 3 kilometry na godzinę, my się uderzaliśmy, kręciliśmy. To było tak fajne. Nie mogłam uwierzyć, że reżyser tak sobie to wymyślił. Kiedyś słyszałam, że Roland Emmerich nie lubi kręcić na dworze. Przepada za nagrywaniem w Montrealu, ale tam podczas zimy jest 35 stopni na minusie przez dwa miesiące. Więc wymyśla takie technologie, żeby nie kręcić na zewnątrz.
Ciężko go za to nie lubić!
Ja też się z nim zgadzam. Też nie chciałabym kręcić przy 35 stopniach na minusie.
Jeśli chodzi o twoje przyszłe projekty, masz w planach serial Painkiller. Możesz coś nam zdradzić?
Mogę. To serial na temat epidemii opioidów w Stanach - o tym, jak do niej doszło. Produkcja przybliża losy rodziny, która ją spowodowała. Po raz kolejny wcielam się w matkę i ktoś mi bliski jest uzależniony. To będzie piękny serial, 6 odcinków.
Naszych czytelników zapewne interesują twoje polskie korzenie. Czy są jakieś polskie filmy, które lubisz?
Tak, uwielbiam polskie filmy. Jak byłam młodsza, obejrzałam Dekalog, a rodzice uwielbiali komedię Seksmisja. Na festiwalu zobaczyłam Zimną Wojnę. Pomyślałam, że to idealny film. Jak skończyłam go oglądać, siedziałam i nie mogłam wstać. Został przepięknie napisany i wszystko było idealne, także aktorzy. Po prostu zakochałam się w Joannie Kulig, od razu. Według mnie polskie filmy są bezlitosne i opowiadają, jakie jest życie – a ono czasem jest trudne i straszne. Nie ma takiego szczęśliwego zakończenia jak w Ameryce. A ja to bardzo kocham.
A może masz porady dla młodych aktorów z Polski? Bardzo ciężko jest się przebić w Hollywood, a jednak tobie się udało – zagrałaś w wielkiej produkcji i spełniasz marzenia.
Według mnie zawsze trzeba pracować więcej niż inni i nie można się poddawać, bo nawet w ostatnim roku, gdy skończyłam kręcić Moonfall, to przez sześć miesięcy robiłam castingi – trzy albo cztery na tydzień – i nie dostawałam odpowiedzi. Agent do mnie dzwonił i przepraszał, że nie wie, co się dzieje. To był bardzo trudny moment dla mnie. Cztery castingi na tydzień, to jest 40 godzin mojej pracy, za które nikt mi nie płaci. Gdy będziesz pracować ciężko, to kiedyś dostaniesz tę pracę. Po prostu nie można się poddać.
Czyli praca popłaca?
Wiesz, są ludzie, którzy mają szczęście i jest im łatwo. Ale to jedna osoba na 10 milionów. Wszyscy inni, na których patrzysz na ekranie, to ludzie, którzy bardzo ciężko pracują i ciągle próbują coś nowego, chcą więcej. To ciężka robota, ale jak naprawdę chcesz, jest to możliwe.