Petera Jacksona śmiało można nazwać jednym z najbardziej znanych nowozelandczyków. Urodził się w Halloween 1961 roku, w Pukerua Bay (mieście niedaleko Wellington, stolicy Nowej Zelandii). Jego rodzicami byli Joan i William, imigranci z Wielkiej Brytanii. Zwykle w takich opracowaniach pada w tym momencie zdanie, że już od najmłodszych lat twórca kochał kino. Nie inaczej było w przypadku Jacksona - w wieku 9 lat, podczas oglądania "King Konga" z 1933, zdecydował, że w życiu chce robić właśnie filmy. Połączyło się to z jego zamiłowaniem do szeroko rozumianej fantastyki, czego efekty możemy podziwiać do dziś.

Zły smak w dobrym guście

Pierwsze próby z filmami popełniał z niewielką kamerą super-8. Już wtedy eksperymentował z "efektami specjalnymi" (robionymi w sposób bardzo domowy, acz pomysłowy). Nakręcił w tym okresie między innymi własne wariacje na temat Jamesa Bonda czy King Konga. Stworzył też kilka "filmów wojennych" (osadzonych między innymi w realiach II Wojny Światowej, którą do tej pory się fascynuje).

Jackson formalnie nie kształcił się na reżysera - po ukończeniu szkoły (16 lat) podjął pracę jako asystent fotografa w lokalnej gazecie. Równolegle, w czasie wolnym, metodą prób i błędów zdobywał doświadczenie nie tylko w sztuce reżyserskiej, ale i tworzenia charakteryzacji czy efektach specjalnych. Do swoich prób angażował znajomych (w tym okresie między innymi powstał film o wampirach, w którym Jackson, oprócz reżyserii, zagrał też główną rolę pogromcy nieumarłych). Mieszkał ciągle z rodzicami, dzięki czemu mógł oszczędzać z zarabianych pieniędzy. W pewnym momencie miał ich wystarczająco, by móc kupić kamerę 16-mm (używana; kosztowała 250 dolarów nowozelandzkich). Można śmiało rzec, że był to przełomowy moment w jego karierze.

Za pomocą tej kamery nakręcił w latach 1983 - 1987 "Bad Taste". W zamierzeniach miała to być amatorska produkcja, raczej krótkometrażowa. W głównych rolach znów pojawił się Jackson i jego znajomi. Z czasem produkcja zaczęła się rozrastać, doprowadzając do pełnometrażowego filmu. W skrócie opowiadał on historię kosmitów, którzy przybywają na Ziemię, by posilić się ludźmi. Pomysł wydaje się banalny, jednak Jackson naładował film sporą ilością czarnego humoru oraz "wyszukanymi" efektami specjalnymi. Takie połączenie dało filmowi znaczny potencjał, który doprowadził ostatecznie do jego pokazu na festiwalu w Cannes (1987). "Bad Taste" z miejsca okazał się hitem.

(Nie)oczekiwana podróż do świata filmu

Po sukcesie "Bad Taste" (który do dziś jest klasykiem swojego gatunku), Jackson mógł w pełni oddać się filmowi. W 1989 na ekrany wszedł film "Meet the Feebles", który Jackson wyreżyserował i do którego, razem z trzema innymi osobami, napisał scenariusz (wśród nich była Fran Walsh, miłość nowozelandczyka z którą ma dwójkę dzieci: Billy i Katie). Głównymi bohaterami filmu zostały kukiełki pewnego programu telewizyjnego. Obraz pełen był czarnego humoru, satyry i efektów specjalnych - czyli tego, za co ceniono twórczość nowozelandczyka. Trzy lata później na ekranach zadebiutował obraz "Braindead", napisany i wyreżyserowany przez Jacksona. Tym razem na warsztat wzięty został motyw zombie, potraktowany z dużym przymrużeniem oka. Całość ponownie zebrała dobre opinie, a zaś nazwisko reżysera zaczynało coraz więcej znaczyć w filmowym światku.

W 1994 na ekrany kin wszedł film "Heavenly Creatures". Była to produkcja inna niż dotychczasowe Jacksona. Tym razem na warsztat wziął prawdziwą historię - sprawę okrutnego morderstwa z lat 50. Produkcja okazała się na tyle dobra, że Jackson otrzymał za scenariusz nominację do Oscara. Zwrócił też sobą uwagę wytwórni Miramax, która podpisała z nim kontrakt. Rok później dla nowozelandzkiej telewizji wyprodukował film "Forgotten Silver", który opowiadał historię pioniera filmu w Nowej Zelandii. Przez sposób realizacji i emisję w określonym czasie został wzięty przez widzów za... film dokumentalny. Wielu z nich uwierzyło, że taki człowiek kiedyś żył.

W 1996 dostał możliwość pierwszego, dużego hollywoodzkiego filmu. Byli to "The Frighteners" z Michael J. Foxem w roli głównej. Film znów był pełny czarnego humoru, znów z "ciekawymi" efektami specjalnymi, jednak nie zebrał tak dobrych opinii jak wcześniejsze produkcje. W tym czasie głośno też było o planowanym remake'u "King Konga" - który, jak wiemy, doszedł do skutku dopiero w nowym stuleciu. Projektem, który wówczas wygrał z opowieścią o wielkiej małpie, były prawdopodobnie trzy najważniejsze, jak do tej pory, filmy w karierze Jacksona. Może rzecz jasna o trylogii "Władca pierścieni".

Władca Kamery: Drużyna Jacksona w trzech filmach, czyli przybycie Oscarów

Peter Jackson po raz pierwszy przeczytał trylogię J. R. Tolkiena w wieku 17 lat. Zaczął ją czytać w czasie długiej podróży pociągiem. Jak sam po latach przyznał, pierwszą myśl jaka naszła go podczas lektury to taka, że... ktoś powinien zrobić na jej podstawie film. Co prawda nie miał wtedy na myśli siebie, ale z czasem, widząc że nikt tego nie robi, postanowił sam zająć się tematem.

W 1995 roku razem z Fran Walsh zaczęli zastanawiać, jak powinna wyglądać adaptacja "Władcy pierścieni". Jackson próbował też wybadać, jak na ten pomysł zapatruje się studio Miramix. Wstępnie było ono chętne na tę produkcję, jednak stawiało ograniczenia - początkowo miały to być tylko dwa filmy, potem zaś żądano jednego. Peter Jackson nie chciał się na to zgodzić - jego wizja opierała się na trzech filmach. Dlatego zaproponował ten pomysł innemu studiu, New Line Cinema. Ci zgodzili się na trylogię.

Zanim pierwsi aktorzy pojawili się na planie (było to w roku 1999), produkcję trzeba było dokładnie przygotować. Dużo pracy było nad scenariuszem, potem nad wyborem lokalizacji. Jackson większość swoich poprzednich filmów kręcił w Nowej Zelandii i tak samo było w przypadku "Władcy...".

Zdjęcia do wszystkich trzech części były prowadzone jednocześnie. Peter Jackson czuwał dzięki komunikacji satelitarnej nad kilkoma ekipami pracującymi naraz. Przez całość produkcji nie rozstawał się z wydaniem "Władcy pierścieni" - przed każdą sceną czytał odpowiadający jej fragment książki. Na planie dał się poznać jako osoba wymagająca, dbająca o każdy szczegół, ale za to wyjątkowo sympatyczna. Wielokrotnie i z różnych ujęć kręcił dane sceny, by uzyskać jak najlepszy efekt. Legendą już się stała opowieść o tym, że w czasie pracy na planie używał na zmianę tylko dwóch t-shirtów.

Wszyscy chyba dobrze pamiętają, jak wielkim sukcesem okazał się "Władca pierścieni". Nie dość, że filmy królowały w kinach, to jeszcze zbierały pozytywne opinie wśród krytyków. Ukoronowaniem tego była chyba gala Oscarów w 2004 roku, kiedy "Powrót króla" zdobył aż 11 statuetek (w tym za reżyserię, scenariusz i film).

A to wszystko dzięki wizji i talentowi pewnego nowozelandzkiego "hobbita".

Nie ma ucieczki od Śródziemia

Po "Władcy pierścieni" przyszedł czas na kolejne filmy. Pierwszym z nich był, w 2005, "King Kong" - projekt, który od dawna chodził za Jacksonem. Film okazał się ponownym sukcesem kinowym, choć nie tak wielkim, jak trylogia o Frodo i pierścieniu. Potem były takie obrazy jak "The Lovely Bones", "Przygody Tintina" (Jackson był tu producentem), "District 9" (efekt niezrealizowanego projektu na bazie gry "Halo"). Jednak kraina elfów, hobbitów i innych stworzeń cały czas podążała za Jacksonem.

W połowie pierwszego dziesięciolecia XX. wieku pojawiały się informacje na temat możliwości ekranizacji "Hobbita". Przez spory ze studiem Peter Jackson miał być wyłącznie producentem filmu i autorem scenariusza, zaś za kamerą miał stanąć Guillermo del Toro. Z powodu kolejnych problemów doszło do tego, że reżyseria przypadła też i Jacksonowi. Czego efekt końcowy, przez kolejne trzy lata, będziemy mogli oglądać w kinach. Oprócz tego można oczekiwać między innymi kolejnych odsłon przygód Tintina. A także, jak wieść niesie, Peter Jackson jest zainteresowany reżyserią jednego z odcinków Doktora Who, w 50. rocznicę powstania serialu.

[image-browser playlist="596503" suggest=""]

©New Line Cinema 2012

Jacksona można też od czasu do zobaczyć przed kamerą. W większości swoich filmów pojawił się w drobnych epizodach, podobnie zresztą, jak i jego dzieci (między innymi we "Władcy pierścieni"). Oprócz nagród filmowych, za swoja działalność, Jackson zyskał też kilka innych wyróżnień. Jednym z ważniejszych jest tytuł honorowy sir, otrzymany w 2009 roku. Aktywnie pomaga w akcjach charytatywnych, zwłaszcza na terenie Nowej Zelandii.

Peter Jackson to jedna z największych gwiazd współczesnego kina. To człowiek, który podjął się bardzo trudnego zadania - przełożenia świata Tolkiena na obraz filmowy. Wyszedł z tej potyczki obronną ręką. Kiedyś zapytany, skąd się wziął sukces jego produkcji, odpowiedział krótko: że to są filmy, które sam chciałby oglądać.

I chyba jest sporo racji w tej wypowiedzi reżysera o duszy dzielnego hobbita.


To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj