Kino gore - odłam, który funduje filmy ekstremalne, szokujące, złe do szpiku kości, które na zdrowy rozum nigdy nie powinny powstać. A jednak powstają, najczęściej zepchnięte na skraj kinematografii, gdzie docierają jedynie pasjonaci mrocznego kina i osoby poszukujące sposobu na przekraczanie granic oraz doświadczanie czegoś, czego w realnym życiu nikt doświadczyć by nie chciał. Psychologia od zawsze próbowała wyjaśnić ludzkie zamiłowanie do ekstremalnych rozrywek. Już sam Zygmunt Freud stwierdził, że jednym z popędów determinujących nasze życie jest popęd śmierci, który można realizować właśnie chociażby poprzez obcowanie z kinem brutalnym, pokazującym śmierć w skrajnie realistycznej formie. Obserwowanie jej z bezpiecznej perspektywy odbiorcy, którego od traumatycznych wydarzeń oddziela ekran, może być kuszące. Niezależnie od wulgarnej formy i patologicznych treści tego typu historie nie tracą na swojej paradoksalnej popularności. Aura dzieła zakazanego działa dodatkowo na korzyść takiej kinematografii. Niemniej jednak temat wydaje się dużo bardziej złożony. Niezależnie od intencji, jakie przyświecają odbiorcy zasiadającemu przed tego typu filmem, kinematografia ekstremalna ma się bardzo dobrze, z roku na rok oferując obrazy, które wyprowadzają nas z równowagi i spokojnej egzystencji. Oto więc najbardziej obrzydliwe filmy gore:

"Cannibal Holocaust"

(1980, reż. Ruggero Deodato)

"Cannibal Holocaust" to historia podzielona na dwie części. Pierwsza z nich opowiada o losach ekipy ratunkowej poszukującej w amazońskiej dżungli zaginionych filmowców, którzy udali się w głuszę, aby nakręcić dokument o życiu kanibali. W części drugiej akcja przenosi się do studia filmowego w Nowym Jorku, gdzie oglądane są bulwersujące taśmy odnalezione przez ratowników. Zapis kończy się w momencie, gdy filmowcy zostają zaatakowani i zjedzeni żywcem. Okazało się, że z wyprawy nie powrócił żaden z nich. Początek prawdziwych kłopotów reżysera przewidział sam Sergio Leone. Mistrz spaghetti-westernu wystosował list do autora dzieła, w którym napisał: "Drogi Ruggero, cóż za film! Druga część to arcydzieło kinowego realizmu, ale wszystko wydaje się takie prawdziwe, że uważam, iż będziesz miał teraz spore kłopoty na całym świecie". Leone trafnie ocenił sytuację. "Kanibalistyczny holocaust" wywołał olbrzymi skandal, skutkujący zdjęciem filmu z ekranów (do dziś jest zakazany w prawie 60 krajach, w tym we Włoszech - ojczyźnie Deodato) i aresztowaniem reżysera, który musiał odpowiadać na zarzuty o rzeczywiste zamordowanie aktorów na planie. Efekty specjalne były tak realistyczne, że Deodato musiał organizować publiczne spotkania z ekipą, aby przekonać wszystkich, iż nikt nie zginął. [video-browser playlist="684869" suggest=""]

"Hei tai yang 731"

(1988, reż. Tun Fei Mou)

Okrucieństwa wojenne stanowiły niezwykle bogatą inspirację dla twórców kina gore, którzy wszak za nadrzędny cel stawiali sobie realizację scen brutalnej śmierci. Filmem, który szczególnie wyraziście zainspirował się autentycznymi wydarzeniami, był obraz Tun Fei Mou pt. "Hei tai yang 731". Przenosimy się w nim do Japonii lat 30. ubiegłego wieku. W 1931 roku w wyniku zbrojnego wystąpienia znanego jako incydent mukdeński wojska japońskie zajęły Mandżurię – północno-wschodnią część Chin. To właśnie tam w 1932 roku utworzono pod pretekstem bazy uzdatniającej wodę Jednostkę 731 - miejsce, w którym w rzeczywistości dochodziło do okrutnych eksperymentów medycznych na chińskich jeńcach i cywilach w celu tworzenia broni chemicznej. Mimo iż dziś już nieco archaiczny w formie, obraz nadal szokuje prezentowanymi treściami. Mając świadomość tego, że rzeczy, które widzimy na ekranie, wydarzyły się naprawdę, film ogląda się jeszcze trudniej. Dosłowna brutalność, skrajnie realistyczne sceny śmierci i tortur – to wszystko znajdziemy w produkcji Mou. Mimo wszystko ku przestrodze warto poznać tą historię. [video-browser playlist="684873,684874" suggest=""]

"Koroshiya 1"

(2001, reż. Takashi Miike)

Film Takashi Miikego pt. "Koroshiya 1" to adaptacja kontrowersyjnej i kultowej mangi autorstwa Ideo Yamamoto. Nie dziwi więc fakt, że sam film to komiksowa jazda bez trzymanki, jaskrawa stylizacja i jawne przegięcie w stronę campowej przesady, prześmiewcze kino gangsterskie i ostry pocisk wymierzony w kierunku medialnej przemocy. Film, który przede wszystkim ma być przedziwną rozrywką wyprowadzającą nas całkowicie z równowagi. Miike czerpie pełnymi garściami z estetyki kiczu i nie zostawia na widzach suchej nitki, portretując nas jako jednostki bezrefleksyjnie zapatrzone w brutalną frajdę. Historia przepełniona jest scenami groteskowej przemocy, absurdalnego humoru i wątków, które zadowolą każdego miłośnika azjatyckiej ekstremy. [video-browser playlist="684875,684876" suggest=""]

"The Human Centipede (First Sequence)"

(2009, reż. Tom Six)

Film Toma Sixa - czy tego chcemy, czy nie - jest już kultowy. Chory, obrzydliwy, wrzucający nas w wir ekstremalnie pokręconego świata, w którym utalentowany chirurg marzy o stworzeniu tytułowej stonogi poprzez zszycie trzech osób. Czy ta „niebanalna” sztuka powiedzie się, musimy przekonać się sami, odważnie włączając film. Film teoretycznie skazany na utonięcie w odmętach kinematografii, na które zwracają uwagę jedynie równie pokręceni widzowie. Film, który stał się już pewnego rodzaju kulturowym fenomenem. W efekcie o „Ludzkiej stonodze” słyszał już każdy, nawet jeżeli jej nie widział. Już za miesiąc (22 maja) czeka nas premiera trzeciej części historii, której zwiastun pokazuje, że twórcy postanowili zabawić się nieco stworzoną materią. Będzie więc nie tylko obrzydliwie, wulgarnie i patologicznie, ale - miejmy nadzieję - również ciekawie. [video-browser playlist="684882,684887,684890" suggest=""]

"Tōkyō Zankoku Keisatsu"

(2008, reż. Yoshihiro Nishimura)

Azjaci są niezastąpieni w tworzeniu ekstremalnych, pokręconych historii, w których dosłownie wszystko jest możliwe. Filmem, który zdecydowanie można przypisać do tej definicji, jest chociażby "Tōkyō Zankoku Keisatsu". Historia młodej policjantki, która pracuje w wydziale zajmującym się likwidacją zmutowanych ludzi przy użyciu wszelkich możliwych środków, to kino, w którym zobaczymy wszystko, czego do tej pory nie widzieliśmy, a nawet nie bylibyśmy sobie w stanie wyobrazić. Dosłownie. Yoshihiro Nishimura nie oszczędza widzów, rzucając co rusz obrazy przedziwnych stworów, których pozbawianie życia odbywa się najczęściej w towarzystwie hektolitrów krwi. Mamy więc chociażby kobietę-krzesło, kobietę z paszczą aligatora zamiast nóg czy też kobietę z rzędem męskich genitaliów na głowie. Jaki w tym wszystkim jest sens? Nie sposób orzec. Można jednak próbować na własną rękę rozwikłać tę zagadkę podczas seansu. [video-browser playlist="684895" suggest=""]   Na drugiej stronie m.in. seria "Królik doświadczalny", "Nekromantik" i "Day of the Woman".
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj