Horrory jakie są, każdy widzi: efektowne, krwawe, czasami monotematyczne, ale przede wszystkim straszne. Dobry straszak to taki, który wywiązuje się z podstawowego zadania wzbudzenia w widzu poczucia dyskomfortu i grozy. Nie oznacza to jednak, że w horrorowym gatunku nie ma miejsca na śmiech. Często twórcy filmowi starają się rozładować napięcie stworzone w filmie poprzez wstawki humorystyczne. Innym razem film jawnie wyśmiewa schematyczność horrorów, stając się równocześnie powiewem świeżości w - chwilami zastałym - gatunku. Oto kilka propozycji, które sprawią, że Wasz wieczór nieoczekiwanie stanie się o wiele ciekawszy i zabawniejszy:

"Zombie SS"

Tommy Wirkola z powodzeniem zrealizował pomysł połączenia nazizmu z kinem zombistycznym. Wystarczyło obrać odpowiednią scenerię, scenariusz zasadzić na neutralnym gruncie i nie zapominać o dobrej zabawie. „Zombie SS” bowiem niezłym horrorem jest. Mamy ujęcia skonstruowane w oparciu o jump scare, są setki litrów przelanej sztucznej krwi, jest krzyk, gore i gęsia skórka. Można by pomyśleć, że skandynawski twórca oryginalnością nie grzeszy, historia bowiem prawi o nastolatkach, chatce w górach, upijaniu się napojami wyskokowymi i niebezpieczeństwie czyhającym tuż za rogiem. Zrzynka z amerykańskich slasherów? Może, lecz dzięki dużej dawce humoru zaserwowanego przez Wirkolę „Zombie SS” ani na moment nie popada w stereotypowy marazm, tworząc zabawną i przyjemną w odbiorze pastiszówkę. Kontynuacja obrazu, kręcona w Islandii, niestety zatraciła urok "jedynki". [video-browser playlist="729057" suggest=""]

"Tucker & Dale vs Evil"

Zdecydowanie mój faworyt w kategorii prześmiewczych horrorów! Odkryty całkowicie przypadkowo w pewien nudny wieczór, film szybko zajął wysokie miejsce w moim personalnym top. Seans „Porąbanych” to czysta uczta dla kinomana. Wielokrotne odwołania do licznych horrorów, ich ikonicznych antagonistów oraz praw rządzących światem slasherów to wisienka na torcie przepysznej zabawy. Całość dopieszcza para przesympatycznych „morderców”, którzy automatycznie przywołują uśmiech na twarzy. Dzieło Eli Craiga to całkowita komedia pomyłek, silnie ugruntowana w realiach współczesnego slashera. Dla fanów gatunku i nie tylko! [video-browser playlist="729058" suggest=""]

"Drag Me to Hell"

Sam Raimi to znana osobistość w świecie horrorów, a do jego filmografii nikogo nie trzeba namawiać. Jeśli pokochaliście „Martwe zło”, to „Wrota do piekieł” stanowią kolejną pozycję wartą Waszego uczucia. Po twórczym romansie z Człowiekiem Pająkiem Raimi w 2009 roku powrócił do korzeni swojej twórczości. W efekcie zaserwował swoim fanom film o pracownicy banku, która niefortunnie zostaje przeklęta przez niezadowoloną klientkę. Pech chciał, że staruszka nie rzuciła słów na wiatr, a Christine (Alison Lohman) od tej chwili będzie się zmagać z niemałym problemem, jaki stanowi walka z samymi siłami piekielnymi. Raimi miesza tutaj różnorodne style – pierwszorzędny horror oplata pastiszem, a wszystko to przyprawia sporą dawką kiczu. Seans nie dla każdego, lecz ci, którzy dotrwają do końca, z pewnością nie będą żałować. [video-browser playlist="729059" suggest=""]

"Leprechaun"

Ten film z 1993 roku to obraz dla kinomanów obdarzonych sporą tolerancją. Tytułowy bohater doczekał się aż siedmiu produkcji poświęconych swojej postaci. Karzeł, który po latach spokojnego snu zostaje wybudzony, pragnie tylko jednego – odzyskać swój garnek złota. Obraz Marka Jonesa to kino klasy Z, w którym za horror odpowiada jedynie zarys fabularny oraz sama postać karła. Reszta to śmiechowa jazda bez trzymanki, absurd goni absurd, a całość uderza w gusta jedynie wyrafinowanych smakoszy. Dla odczuwających lęk przed karłami, fanów Warwicka Davisa i Jennifer Aniston. [video-browser playlist="729060" suggest=""]

"The Cabin in the Woods"

Mięśniak, blondynka, mądrala, błazen i dziewica wchodzą do baru… Każdy szanujący się wielbiciel slasherów wie, iż ową żartobliwą sentencję można odnieść do większości przedstawicieli niniejszego podgatunku. Obecna moda nakazuje elastyczność w kreacji przerażających dzieł filmowych. Skutkiem tego horrory stają się zdecydowanie bardziej samoświadome niż ich starsi reprezentanci. „Dom w głębi lasu” Drew Goddarta rewelacyjnie urzeczywistnią tę zasadę. Pomysłodawcy plakatu promocyjnego filmu starają się nas przekonać, że o horrorze nie wiemy nic. Nie jest to do końca prawdą, gdyż najlepiej na tym dziele będzie się bawił typ widza obeznany z zasadami rządzącymi slasherami. W jednym jednak mają rację – z pewnością nikt nie spodziewa się po tym filmie tak cudownej autoironii i wybuchowego plot twistu. [video-browser playlist="729061" suggest=""]
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj