Najnowsza recenzja redakcji
Pixie Swallow to jeden z przystanków na trasie wyścigu. Bohaterowie robią sobie tam przerwę, w oczekiwaniu na wszechmocnego Slinka i pożywiają się hamburgerami w miejscowym barze szybkiej obsługi. Sielanka? Nie bardzo. Już w pierwszych minutach epizodu, dowiadujemy się, z czego zrobione są owe przepyszne hamburgery. W tych dystopijnych czasach bardzo ciężko przecież o świeże kurczaki.
Drugi odcinek Blood Drive to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z premiery. Dostajemy więc identyczną estetyką co w pierwszym odcinku, zabarwioną dodatkowymi motywami jak kanibale czy humanoidalne androidy. Ten miszmasz żywcem wyjęty z groteskowego kina grozy klasy B, to produkt, który może wywołać niestrawność, podobnie jak hamburgery spożywane przez bohaterów. Ta mieszanka motywów i elementów charakterystycznych dla takiej konwencji atakuje nas znienacka już od pierwszych minut. W premierze serialu mieliśmy motyw przewodni (wyścig) i w miarę logiczny tok wydarzeń. Teraz aplikowana nam jest podwójna dawka mocnego grindhouse’a, która bezlitośnie oddziałuje na nasze poczucie estetyki. O ile pierwszy odcinek można porównać do Death Proof Quentin Tarantino, to ten drugi przypomina zdecydowanie Planet Terror Robert Rodriguez.
Twórcy serialu co chwilę podkręcają temperaturę. Mimo że zawodnicy chwilowo robią sobie przerwę, nie można narzekać na brak dynamiki w serialu. A to obserwujemy brutalną bitwę pomiędzy rajdowcami a kanibalami, a to podglądamy krwawą jatkę w kuchni Pixie Swallow. Dostajemy się również do podziemi korporacji zarządzającej wyścigiem, gdzie razem z Carpenterem odkrywamy jej tajemnice. Co prawda w tym wątku mamy trochę bezsensownego łażenia po ciemnych tunelach, ale przynajmniej możemy chwilowo odpocząć od widoku mielonych kończyn. Dobrą robotę robi też Slink, który w oczekiwaniu na spotkanie z decydentami, masakruje pewnego biednego petenta. Swoją drogą scena w siedzibie korporacji to motyw, którego nie powstydziliby się Noah Hawley czy Ethan Coen.
Jak widać, wszystko jest po staremu. Krew się leje, kończyny latają, a w tle rozbrzmiewają sympatyczne dźwięki industrialnego heavy metalu. Jak na tle tego wszystkiego prezentują się główni bohaterowie? Średnio. O ile nie można im odmówić urody i seksapilu, to aktorsko jedynie Christina Ochoa staje na wysokości zadania i umiejętnie wczuwa się w konwencję. Alan Ritchson jest drewniany niczym Ricky Whittle z American Gods i na razie nie robi najlepszego wrażenia. Dobrze że poznajemy też lepiej drugoplanowych socjopatów. Gentelman i Uczony, to zaprawdę dziwaczna para. Pasują oni do takiej estetyki idealnie.
Blood Drive w nowym odcinku wciąż jest kiczowatą i groteskową parodią, mimo że pewne motywy stanowią już wysłużone elementy filmowo telewizyjnej estetyki. Kanibalizm? Ok – było kilka razy. Złe korporacje? Mamy to w co drugim serialu. Identyczne androidy? Widzieliście Westworld czy Battlestar Galactica? Miejmy nadzieję, że w kolejnych epizodach twórcy nie wpadną w zastawioną przez siebie pułapkę i wciąż kreatywnie będą przetwarzać popkulturowe motywy na grindhouse’ową modłę. Drugi odcinek jest już słabszy pod tym względem od premiery, choć Tomasz Knapik jako lektor wciąż robi dobrą robotę. To już jednak zasługa polskiego dystrybutora, a nie twórców serialu.
Pokaż pełną recenzję
Sezony
Sezon 1
- The F-cking Cop (14 czerwca 2017)
- Welcome to Pixie Swallow (21 czerwca 2017)
- Steel City Nightfall (28 czerwca 2017)
- In the Crimson Halls of Kane Hill (5 lipca 2017)
- The F*cking Dead (12 lipca 2017)
- Booby Traps (19 lipca 2017)
- The Gentleman’s Agreement (26 lipca 2017)
- A Fistful of Blood (2 sierpnia 2017)
- The Chopsocky Special (9 sierpnia 2017)
- Scar Tissue (16 sierpnia 2017)
- Rise of the Primo (23 sierpnia 2017)
- Faces of Blood Drive (30 sierpnia 2017)
- Finish Line (6 września 2017)

