Najnowsza recenzja redakcji
Oryginalność w serialach to ostatnimi czasy towar deficytowy. Zdarzają się lepsze produkcje, ale nie da się ukryć, że amerykańska telewizja notuje regres pod względem poziomu i jakości. Najwyżej stoją chyba komedie, czego dobrym przykładem jest serial Son of Zorn, który potrafi rozbawić, a przy tym jest czymś zupełnie świeżym. Połączono w nim dwa światy: kreskówkowy i rzeczywisty. Nie jest to pierwsza próba łączenia bohaterów animowanych z realnymi, bo wystarczy przypomnieć legendarny Kosmiczny mecz, w telewizji jednak czegoś takiego nie było, tym większe zainteresowanie padło na nową produkcję stacji Fox.
Zorn pochodzi z odległej wyspy na Pacyfiku (na której wszystko jest animowane) i powraca do Kalifornii, by odzyskać swoją byłą żonę i nawiązać relację z nastoletnim synem. Gdyby zmienić mu kolor włosów na blond, mielibyśmy mały problem z odróżnieniem go od innej legendy animacji, He-Manem. Podobieństwa kończą się jednak na wizerunku, bo charaktery obu panów są niezwykle odmienne.
Relacje wewnątrz rodzinki trudno nazwać normalnymi, bo jak inaczej może być w przypadku, gdy jeden z jej członków jest animowany? Syn ma wyrzuty do ojca, że nie był obecny w jego najważniejszych momentach życia, z kolei była żona zaręczyła się z psychologiem. Zorn, zaskoczony i zniesmaczony całą tą sytuacją, postanawia ponownie wkupić się w łaski swoich bliskich. To nie będzie na pewno łatwe zadanie, bo wyróżnia się na każdym kroku swoją animowaną muskulaturą, a do tego ma zbyt wybujałe ego. Przez tę górę mięśni przedarła się jednak myśl, że aby odzyskać rodzinę, czas na zmiany.
Główny bohater szuka zatem mieszkania, ubiera się w koszulę oraz krawat i dzielnie zmierza do pracy w biurze. Zwłaszcza ten wątek był ozdobą odcinka pilotażowego i niósł za sobą wiele zabawnych sytuacji. Oby to był tylko przedsmak tego, co twórcy przygotowali na później. Skoro przy tym jesteśmy, to wypada ocenić humor - chyba najważniejszy aspekt produkcji komediowych. Jest to oczywiście kwestia gustu, ale pochwalić należy głównie humor sytuacyjny, gdyż stoi na wysokim poziomie. Pojawiło się kilka zabawnych momentów i gagów, ale twórcy byli jeszcze ostrożni. Wodze puścili w ostatniej scenie z gryfem, która była na tyle absurdalna, że aż mogła się podobać.
Obsada na plus, a najlepiej wypada oczywiście Jason Sudeikis, podkładający głos pod Zorna. Sprawdza się bardzo dobrze w roli napakowanej animowanej postaci będącej legendą w miejscu, w którym żyje. Pozostali bohaterowie dają radę, ale nie widać w nich tyle charyzmy co w Zornie. Niby mają trudniej, bo nikt ich nie narysuje, ale liczy się ich każda kwestia w sprawie oglądalności. Oby w następnym odcinku dali z siebie więcej.
Twórcy Son of Zorn przedstawili nam absurdalny świat, który naprawdę da się lubić, masę dziwnych sytuacji i animowaną legendę, która stara się żyć jak normalny człowiek, by odzyskać względy żony i syna. To wychodząca poza schematy komedia, która momentami bawi i wciąga widza. Warto poświęcić jej trochę uwagi.
Pokaż pełną recenzję
Sezony
Sezon 1
- Powrót do Orange County (11 września 2016)
- Obrońca młodzieńczej miłości (25 września 2016)
- The War of the Workplace (2 października 2016)
- The Weekend Warrior (16 października 2016)
- A Taste of Zephyria (23 października 2016)
- A Tale of Two Zorns (6 listopada 2016)
- The Battle of Thanksgiving (13 listopada 2016)
- Return of the Drinking Buddy (4 grudnia 2016)
- The War on Grafelnik (11 grudnia 2016)
- Radioactive Ex-Girlfriend (8 stycznia 2017)
- The Battle of Self-Acceptance (22 stycznia 2017)
- The Quest for Craig (12 lutego 2017)
- All Hail Son of Zorn (19 lutego 2017)

