
Premiera (Świat)
21 lutego 2025Premiera (Polska)
21 lutego 2025
Najnowsza recenzja redakcji
Nie jest tajemnicą ani to, że kocham serię Yakuza, ani to, że mam bzika na punkcie marynistyki. Kiedy więc dotarły mnie pierwsze słuchy o projekcie Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii, to wiedziałem, że muszę położyć na nim ręce. Jest coś magicznego zarówno w produkcjach studia Ryu Ga Gotoku, jak i wolności, jaką oferuje otwarte morze, a że już mieliśmy spin offy serii związane z samurajami, a nawet i zombie, to czemu tym razem nie brać się za piratów? Zdaje się, że deweloperzy pomyśleli dokładnie o tym samym. Do tego jeszcze wybrali na głównego bohatera najlepiej się do tego nadającą postać. Szczypta szaleństwa? Jest. Brutalność? Jest. Skomplikowany moralnie charakter? Jest. Nawet przepaska na oko jest! Oto moi drodzy jedna z najlepszych i najciekawszych postaci w całej serii, Goro Majima!
Absolutnie nie wyobrażam sobie nikogo innego jako protagonisty takiego spin-offu. Sam pomysł na staromodnych piratów i poszukiwaczy skarbów pływających we współczesnym świecie uzbrojonymi w lasery żaglowcami jest już podkręceniem absurdu tej odsłony do poziomu 11/10 (i bardzo dobrze!), a któż lepiej reprezentuje najczystszą formę chaosu, jeśli nie nasz stary znajomy? Nie jest zresztą tak, że wrzucono go ot tak, nie dając żadnej okazji rozwoju charakteru. Zagrano starą jak świat kartą amnezji i przyznam szczerze, że mimo iż nie wiadomo który raz oglądam to na monitorze czy ekranie kinowym, tak w tym wypadku naprawdę dobrze zastosowano ten zabieg, a gracze będą mieć okazję poznać inne, nieco delikatniejsze oblicze Wściekłego Psa, choć na innym poziomie, niż miało to miejsce w Yakuza Zero: The Place of Oath.
Tak więc nasz pozbawiony pamięci bohater zostaje wyrzucony na (prawie) bezludną wyspę, gdzie życie ratuje mu mały chłopiec, Noah i kilkumiesięczny tygrys, również imieniem Goro. Prędko okazuje się, że siedlisko nękają piraci i to nie tacy, jakich spotkać możemy w okolicach Somalii czy Omanu, a prawdziwi, staroszkolni rozbójnicy z pistoletami skałkowymi i kordelasami. Majima, jak to Majima, nie może trzymać się zbyt długo z dala od kłopotów, rusza więc na odsiecz, a z czasem na podbój pirackiego światka i walkę o odzyskanie pamięci. Choć zobaczymy w trakcie rozgrywki znajome twarze, to fabuła ma niewiele wspólnego z poprzednimi odsłonami i bardziej skupia się na tajemniczej wyspie Madlantis, będącej siedzibą piratów, oraz placówce składującej odpady nuklearne, gdzie zatrudnienie znaleźli byli członkowie Yakuzy. Historia tu jest dość lekka, ale nie obyło się bez poważniejszych motywów i podtekstu, który zawsze był cechą szczególną serii. Nawet jeśli otaczają ją tony absurdu.
Bardzo cieszy mnie powrót do walki w formie chodzonej bijatyki i rezygnacja z turowych starć, bardzo mnie to drażniło w przygodach Ichibana. Na dodatek nowy styl walki Goro, Wilk Morski, to masa frajdy w najczystszej postaci. Szermierka dwoma kordelasami połączona z chaotycznym charakterem głównego bohatera wyszła naprawdę bardzo, ale to bardzo dobrze, a nowe umiejętności wpisują się w to wszystko idealnie. Widać, że był to element bardzo dobrze przemyślany. Oczywiście podrasowany również został klasyczny styl Wściekłego Psa z Shimano, z którego Majima tak słynie. W tym wypadku też jest to zwyczajnie ewolucja przez doświadczenie, a nie wrzucenie czegoś przez twórców na siłę. Podobnie jak to było w przypadku Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name i stylu Agenta - dostajemy nowe zabawki, dodane w taki sposób, że użycie ich jest intuicyjnie dla każdego, kto miał do czynienia z poprzednimi odsłonami.
Absolutną nowością natomiast są pojedynki morskie. Te są jednocześnie relatywnie proste i bardzo satysfakcjonujące. Możemy nasz okręt wyposażyć w szybkostrzelną broń strzelającą w stronę dziobu, a także działa burtowe, które wymagają dłuższego przeładowania, ale też oferują znacznie większe obrażenia. Mamy tu wszystko, począwszy od podstawowych karabinów maszynowych i armat, przez działka automatyczne, a skończywszy na laserach i pociskach zamrażających. Do tego dochodzi jeszcze opcja puszczenia steru i skorzystania z ręcznej wyrzutni pocisków, która także dostępna jest w kilku wariantach. Oczywiście nawet najpotężniejszy kapitan i najlepszy okręt są niczym bez dobrze wyszkolonej załogi i również ten aspekt ma wpływ na nasze możliwości bojowe. Każdy z załogantów, a tych możemy zrekrutować całkiem sporo i na różne sposoby, posiada własne statystyki, ulepszane wraz ze zdobywanym doświadczeniem, które mają też wpływ na takie elementy jak zadawane przez artylerię obrażenia, czy szybkość przeładowania. Załoganci mogą również paść w trakcie walki, ograniczając możliwości walki i zmuszając nas do ratunku. To wszystko dodaje morskim potyczkom jeszcze więcej dynamiki.
O załogę i okręt trzeba zresztą dbać i poza walką, co urozmaica rozgrywkę. Nie są to jakieś specjalnie skomplikowane mechaniki, ale znów - zawsze to jakieś urozmaicenie. Wyprawianie uczt, dbanie o morale, rekrutacja, to wszystko skutecznie zajmuje czas, jednak jest zrobione na tyle dobrze, że nie sprawia wrażenia zwyczajnej zapchajdziury. Zwłaszcza że wszystko połączone jest też z klasycznymi dla serii minigrami i aktywnościami pobocznymi, sprawiając, że wszystko wypada naturalnie i zdobywa się te rzeczy mimochodem. Jasne, jeżeli chcemy zdobyć absolutnie wszystko, to będzie potrzebne trochę grindu, zdobywania najlepszych możliwych rang i tak dalej, ale nie jest to wymagane do ukończenia głównego wątku fabularnego, więc ci, którzy chcą po prostu poznać główny wątek fabularny, śmiało mogą sobie to odpuścić, albo ustawić najniższy poziom trudności, na którym gra robi się zwyczajnie trywialna. Wszystko zależy od podejścia i tego, co nas bawi.

A bawi na pewno eksploracja świata. Honololu, Madlantis, Wyspra Rich, czy pełne morze, nieważne gdzie się znajdziemy, zawsze jest co robić. Oczywiście część aktywności to recykling tego, co znamy z poprzednich odsłon, w tym z Like a Dragon: Infinite Wealth, ale nie znaczy, że nie ma tu nic nowego. Szalone dostawy jedzenia? Skutery? Bijatyki? Wszystko to znajdziemy, tak samo i lokalną sieć społecznościową. Możemy też zapolować na przestępców, co pozwoli szybko podreperować budżet, zbierać talizmany dla lokalnej świątyni, a także oczywiście pójść na karaoke. Jeśli natomiast poczujemy zew morza, warto wyruszyć na wyprawę w poszukiwaniu porozrzucanych po mapie skarbów, które nie tylko pomogą nam w rozwoju postaci i załogi, ale też mogą zaoferować zupełnie nowe wyposażenie. No i przede wszystkim pozwolą nam zdobyć sławę i renomę postrachu siedmiu mórz!
Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, gra jest niestety nieco nierówna. O ile "na piechotę" dalej wygląda bardzo dobrze, choć widać, że to tytuł międzygeneracyjny, tak na pełnym morzu niestety traci już na uroku i brakuje pewnych szczegółów. Nie znaczy to oczywiście, że jest brzydko, ale po prostu widać, że detale zostały pominięte kosztem skali. Na szczęście na żadne kompromisy nie zgodzono się przy ścieżce dźwiękowej. Zarówno gra aktorska (koniecznie grajcie z japońskim dubbingiem!), muzyka, jak i efekty dźwiękowe stoją jak zawsze na absolutnie najwyższym poziomie. To oczywiście tyczy się również, a dla niektórych przede wszystkim, karaoke. Zebrano tu absolutne hiciory, które fanom serii przywołają uśmiech na twarz bądź łezkę w kąciku oczu.
Podsumowując, Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii to gra, która wprowadza serię na, wybaczcie żarcik, nowe wody. To istna jazda po bandzie i to w najlepszym tego rozumieniu. Przyznam szczerze, że gdyby nie już lekko trącący myszką silnik graficzny, to produkcja dostałaby zapewne nawet i oczko wyższą ocenę, dokładnie to jedno oczko, którego brak głównemu bohaterowi. Ciężko mi naprawdę wyrazić słowami jak dobrze bawiłem się przy tej odsłonie. Jeśli lubicie tę serię, jest to absolutny mus do zagrania. Chciałoby się jedynie, by była nieco dłuższa, ale niestety, nie można mieć wszystkiego.
PLUSY:
+ wątek fabularny;
+ motyw piracki;
+ ścieżka dźwiękowa;
+ nowy styl walki;
+ pojedynki na morzu;
+ Madlantis.
MINUSY:
- grafika momentami niedomaga;
- menu niepotrzebnie momentami zagmatwane.
Pokaż pełną recenzję

