W następstwie apokalipsy, która zmiotła niemal całą magię z cudownego niegdyś świata fantazji, były bard o imieniu Hum szuka sposobu na uratowanie duszy swojej żony z pomocą zmutowanego jednorożca i wbrew sobie zostaje wciągnięty w brutalną walkę o władzę, która na zawsze zadecyduje, kto rządzi Dziwnym Pustkowiem.
Premiera (Świat)
25 stycznia 2020Premiera (Polska)
25 stycznia 2020ISBN
978-83-8110-933-8Polskie tłumaczenie
Marceli SzpakLiczba stron
128Autor:
Matias Bergara, Simon SpurrierGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Non Stop Comics
Najnowsza recenzja redakcji
Coda, opowieść stworzona przez Simona Spurriera, przenosi nas do świata fantasy po apokalipsie. Cywilizacje upadły, a co gorsza zniknęła też magia. Można ją wydobywać z pozostałości magicznych istot (które niekoniecznie umierają), ale jest to kropla w morzu potrzeb. Esensja magiczna jest niezbędna zarówno do obrony miast przed rabusiami, jak i w celach prywatnych. I właśnie te dwie kwestie przeplatają się w pierwszym tomie serii.
Główny bohater ma jeden cel: uratowanie swojej żony. W jaki sposób jest więziona i co trzeba zrobić, by ją uwolnić, to początkowo tajemnica. Kluczowe jest, że potrzeba do tego magii. Konwencjonalnymi sposobami nie jest w stanie jej zdobyć odpowiednio dużo, więc jego uwagę przyciąga miasto broniące się przed najeźdźcami magiczną armatą. Postanawia to wykorzystać, choć sprawy się komplikują, kiedy zostaje obwołany czempionem i obrońcą.
Chciałoby się powiedzieć, że bohatera przeżywa konflikt tragiczny przy wyborze między żoną a społecznością. To jednak dość nieskomplikowana postać… a przynajmniej nieposiadająca dylematów pod tym względem. Na razie jednak trudno ją rozgryźć, bo choć przez większość czasu jawi się jako zimny drań, ale na tej masce(?) pojawiają się też pęknięcia.
Fabularnie jest to nieco szalona mieszanka, podkreślana jeszcze przez świat przedstawiony. A jeśli okoliczności wskazują na niestandardowe podejście do rzeczywistości (nawet jak na kanony fantasy), to i rysownik musi stanąć na wysokości zadania. I, przynajmniej teoretycznie, Matias Bergara to robi. Sporo jego wizji jest odjechanych, a jednocześnie pasujących do konwencji fantasy. Szkopuł w tym, że taki styl trzeba lubić. Równie dobrze można go uznać za zbyt cartoonowy czy uproszczony. Stoi na drugiej stronie skali niż też niedawno wydana Droga do wieczności, choć światy wydają się równie rozbuchane.
Tytuł sugeruje, że mamy do czynienia ze swego rodzaju zakończeniem. Na razie możemy jedynie zgadywać, czy chodzi o losy bohaterów, czy może po prostu o ostatnie brzmienia chylącego się świata. Odpowiedź na to pytanie być może poznamy w następnych komiksach Spurriera i Bergary.
Pierwszy tom Cody budzi mieszane uczucia. To oportunistyczna opowieść, przez co niespecjalnie można utożsamiać się z postaciami czy z drżeniem serca śledzić ich przygody. Z drugiej jednak strony świat jest intrygujący i skrywający całkiem sporo tajemnic, więc komiks czytało się całkiem nieźle „mimo” fabuły. By jednak uznać serię za udaną, po następnych tomach należy oczekiwać nieco więcej. Finałowe zwroty akcji z pierwszego tomu sprawiają, że są na to szanse.