Mówią, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu… Nie z tą! Zresztą spróbujcie ustawić klan Koźlaków do fotografii. Powodzenia! Koźlaczki – wiedźmy, kobiety magiczne i sarkastyczne, nie poprzestają na półśrodkach i kiedy trzeba, idą na całość. Są nieobliczalne, ale mieszkańcy Zielonego Jaru wiedzą, że zawsze mogą na nie liczyć. A każda z nich może liczyć na resztę rodziny. Na dobre, złe i to szalone pomiędzy. Do kogo zadzwonisz, gdy twój krewny na łożu śmierci wyzna, że przegrał duszę w szulerni demonów? Jak zmienić chłopaka w kozę i z powrotem? Jakim cudem ogar piekielny reaguje na „kici, kici”? Czy w tej rodzinie „i żyli długo i szczęśliwie” jest w ogóle możliwe bez małej katastrofy? Długo wyczekiwana książka o nietuzinkowym klanie Koźlaków, znanych z opowiadań w antologiach Dynia i jemioła, Harda Horda i Idiota skończony. W Zielonym Jarze nie zdołacie się nudzić. Narcyza Koźlak nigdy na to nie pozwoli.
Premiera (Świat)
31 października 2020Premiera (Polska)
31 października 2020ISBN
9788381298124Liczba stron
416Autor:
Aneta JadowskaGatunek:
FantasyWydawca:
Polska: Wydawnictwo SQN
Najnowsza recenzja redakcji
Ponad czterystostronnicowa książka zawiera w sobie osiem opowiadań. Na samym początku i na samym końcu czytelnik może spotkać się ze znajomymi, acz poprawionymi historiami. Pierwsza to oczywiście „Idiota skończony” i opowieść o tym, jak to pewien młodzieniec został zamieniony w kozę… Zaś ostatni to „Zielona Zemsta”, która pojawiła się już w zbiorze opowiadań Hardej Hordy. Oprócz tego, mamy zupełnie nowe historie, a w tym „Cyrograf trójstronny”, w którym Malina musi sobie poradzić z przedziwną umową utworzoną przez jedną z czarnych owiec jej rodziny. „Trup z jasnego nieba” pokazuje, do czego może doprowadzić chęć zemsty. „Niepozorny talent” przedstawia trochę wcześniejsze losy rodziny, gdy mama Maliny, Aronia, była jeszcze nastolatką. „Eskapada Narcyzy Koźlak” to zabawna historyjka, pokazująca, że stare nie tylko oznacza jare, ale również niebezpieczne. „Coś nowego, coś starego, coś niebieskiego” udowadnia, że czasem magia miłości nie powinna być odbierana zbyt dosłownie. Zaś przedostatnie opowiadanie „Stawka większa niż życie wieczne” znów potwierdza, że Narcyzy Koźlak lepiej nie denerwować. Zwłaszcza, jak jest się demonem…
Ci, którzy mieli do czynienia z moimi recenzjami powieści Anety Jadowskiej, doskonale wiedzą, jaki jest mój stosunek do samej autorki, jak i jej powieści. Pomimo kiepsko przeze mnie ocenianej sagi o Dorze Wilk, wyczuwałam w pisarce potencjał i czułam, że kiedyś powstanie spod jej pióra powieść, która trafi dokładnie w moje gusta. I miło mi powiedzieć, że w końcu doszliśmy do tego momentu. Zawsze brakowało mi dzieła popkulturowego (wszystko jedno, jakiego: serialu, filmu czy właśnie książki), w którym będziemy mogli poznawać ród czarownic, a mroczne historie będą przeplatać się z rodzinnym ciepłem. I w końcu to dostałam. Żadna z bohaterek nie jest hybrydą miliona stworzeń, tylko „prostymi” czarownicami, a wśród nich można znaleźć zarówno te potężniejsze jak i mniej silne przedstawicielki. Cieszy mnie zwłaszcza to, że sama Malina jest niepozorną – acz zdolną – czarownicą, dzięki czemu odsuwamy się od tych „najlepszych z najlepszych”. I czyta się to z rozkoszą. Jadowska nie zapomina o swoich mocnych stronach, czyli komediowej smykałce i tworzeniu ciekawych zagadek (a najczęściej – spraw kryminalnych), ale również potrafi odnieść się do ważnych kwestii społecznych, oddając im odpowiedni ton. Cud, miód, Malina nie są i nie mają być mrocznymi, ciężkimi opowiadaniami. Co nie oznacza, że nie mówią o dramatycznych sytuacjach. Jednak w tym wszystkim jest jakaś nadzieja, a na pewno ciepło, jakie roznoszą wokół siebie Koźlaczki, które – oprócz całej magii – mają naprawdę… normalną rodzinę. Mamy i te bardzo dobre relacje pomiędzy poszczególnymi jej członkami. I te, gdzie ludzie zupełnie nie mogą się dogadać, choć łączą ich więzy krwi. A także wspomniane wcześniej czarne owce. Te wszystkie związki między bohaterkami są tak naturalne, że tym bardziej czuć bliskość z postaciami.
Trudno mi wybrać, które z opowiadań było najlepsze. Każde miało swoje mocne strony, każde było „po coś”. Trochę mi, jako wiernej czytelniczce, przeszkadzało włożenie w ten zbiór „Idioty skończonego” i „Zielonej zemsty”, ale rozumiem, że pisarka chciała, by każdy mógł się zapoznać ze wszystkimi jej dotychczas historiami o Koźlaczkach.
Mogę również napisać same ciepłe słowa w stronę szaty graficznej. Magdalena Babińska od lat robi kupę dobrej roboty. Piękna, twarda okłada z jej ilustracjami od razu przykuwa wzrok. Jej rysunki pomiędzy każdymi historiami, a także portrety rodziny również są ciekawe, choć mnie bardzo zaskoczyło to, jaką mam zupełnie inną wizję Narcyzy. Co prawda bardziej się zdziwiłam widząc, że prababka Maliny ma dwie prawe stopy, acz jest to dosyć zabawny błąd (chyba, że o czymś nie doczytałam;)
Cud, miód malina to po prostu… cud, miód, malina. Wielbiciele prozy Jadowskiej będą bardzo zadowoleni tymi opowiadaniami i każdy znajdzie w nich coś dla siebie. Mam nadzieję, że to nie nasza ostatnia przygoda z Koźlaczkami, bo byłoby naprawdę szkoda.