Najpotężniejsi bohaterowie świata nie zdołali przewidzieć, co im się przytrafi! Podczas gdy obrońcy naszej planety sprzeczali się między sobą, istoty z mroczniejszego wymiaru spokojnie się temu przyglądały. Czekały i planowały doskonały atak. Nagle uderzyły. A bohaterowie polegli. Liga Sprawiedliwości rozpadła się. W jej miejsce powstał Syndykat Zbrodni - bezwzględna klika zabójców, których moce i osobowości są negatywnymi odbiciami Supermana, Batmana, Wonder Woman i innych. Ich cel jest jasny: zapanować nad światem. Na czele tajnego stowarzyszenia największych złoczyńców przeszli przez świat niczym armia, krusząc wszelki opór. Żaden bohater nie mógł im sprostać. Lex Luthor nie jest jednak bohaterem. Przeoczony przez Ultramana i resztę Syndykatu, największy wróg Supermana jest teraz jedyną nadzieją naszego świata. By odeprzeć najeźdźców, stworzy sojusz ze zbieraniny rozmaitych kryminalistów i jednego legendarnego stróża prawa. Zbliża się wojna, walka geniuszu zła i brutalnej siły, rozumu przeciwko okrucieństwu. I nieważne kto przegra, zło zawsze wygra. Wieczne zło, Komiks przyjęty z entuzjazmem w USA łączy wątki z wydanych już przez Egmont albumów: Shazam!, Amerykańska Liga Sprawiedliwości, tom 1, Najbardziej niebezpieczni i Liga Sprawiedliwości, tom 4, Trójka.
Premiera (Polska)
10 listopada 2015Polskie tłumaczenie
Krzysztof UliszewskiLiczba stron
240Autor:
David Finch, Geoff JohnsKraj produkcji:
PolskaGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
W teorii jest nawet nieco innowacyjnie: oto bohaterami Forever Evil są ci źli, na czele z Lexem Luthorem. Zamiast kolejnej już historii z Supermanem, Flashem czy Wonder Woman dostajemy więc coś innego, pokazującego odmienną perspektywę. Na arenę wprowadzone zostają też nowe potężne i bezwzględne postacie, jak Ultraman czy Deathstorm, wchodzący w skład Syndykatu Zbrodni – tych złych z innego wszechświata, którzy są tak źli, że nasi ziemscy źli wydają się jakby lepsi.
Problem w tym, że wszystkie inne elementy to już powtórka z rozrywki. Zacznijmy od motywacji Syndykatu – rzecz jasna musi się on wiązać z perfidnym rozumieniem ewolucji i selekcji naturalnej jako wymówki dla hasła o przetrwaniu najsilniejszych i mordowaniu tych słabszych. Znacie to skądś? Co drugi komiksowy złoczyńca ostatnio cytuje Darwina. Dołóżmy do tego utarty do bólu schemat fabularny, czyli wstęp, w którym ci źli niemalże zgniatają tych dobrych, którzy jednak wkrótce podnoszą głowy, jednoczą się i kontratakują. Taka nieudolna próba wzmacniania dramaturgii.
Mimo tych problemów Forever Evil broni się w szczegółach. Raz, że Luthor to postać ciekawsza od choćby Supermana, bo też słabiej go znamy, a i jego motywacje są ciekawsze; w tym albumie wybitnie sprawdza się zwłaszcza relacja Luthora ze stworzonym przez niego Bizarro. Dwa: bezwzględność i potęga Syndykatu dodają całej historii nieco smaczku, bo jest nieco brutalniejsza niż standardowe komiksy z Nowego DC. Wreszcie trzy: rysunki Davida Fincha i kolory Sonii Oback prezentują się bardzo ciekawie, a mroczna paleta barw udanie oddaje atmosferę tej historii.
Największym problemem Forever Evil pozostaje więc schemat fabularny. Po pierwsze - jest ograny, a po drugie - proporcje są tu źle wyważone, więc po przydługim rozwinięciu następuje pospieszne zakończenie, w którym cała sytuacja rozwiązywana jest przez kilka mordobić.