„Batman: Ziemia Jeden”: Udana rewitalizacja herosa – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 kwietnia 2015Najnowsza wersja początków mrocznej legendy Batmana to godne otwarcie nowej linii wydawniczej na polskim rynku. DC Deluxe to nowa jakość komiksu po polsku. Oceniamy album "Batman. Ziemia Jeden".
Najnowsza wersja początków mrocznej legendy Batmana to godne otwarcie nowej linii wydawniczej na polskim rynku. DC Deluxe to nowa jakość komiksu po polsku. Oceniamy album "Batman. Ziemia Jeden".
Projekt Elseworld na trwałe wpisał się do sztuki komiksowej, zwłaszcza zogniskowanej wokół przygód superbohaterów w trykotach. Scenarzyści, nieskrępowani żadnymi prawami, swobodnie scalają ze sobą różne gatunki literackie, znane postacie i interesujące ich epoki. Bez skrupułów przenoszą ikonicznych bohaterów do odległych czasów, kreując w ten sposób niepowtarzalne uniwersa. W ostatnich latach powstały trzy główne gałęzie koncepcji Elseworld – "All-Star" (choćby wydany u nas „All-Star Superman” Granta Morrisona), "Flashpoint" (przewrotny „Justice League: Flashpoint Paradox”, zekranizowany niedawno w formie animacji) oraz "Ziemia Jeden". Ostatnią z tych serii godnie reprezentuje „Batman: Ziemia Jeden” ze scenariuszem Geoffa Johnsa i warstwą graficzną Gary'ego Franka, wydany nakładem Egmont Polska w ramach nowej cyklicznej linii – DC Deluxe.
Największym zainteresowaniem w koncepcie Elseworld cieszy się Człowiek Nietoperz, którego wyczyny i niebezpiecznych przeciwników łatwo można przystosować do innych rzeczywistości i okresów. Wystarczy wymienić album „Gotham w świetle lamp gazowych”, w którym Batman pojawia się w wiktoriańskiej Anglii i konfrontuje z osławionym mordercą, Kubą Rozpruwaczem, czy „Zagładę Gotham” Mike'a Mignoli, czyli perypetie Mrocznego Rycerza w świecie przeniesionym wprost z kart powieści Howarda Philippa Lovecrafta. „Batman: Earth One” to udana próba rewitalizacji losów kultowego herosa i opowiedzenie jego tragicznej historii od początku.
Na pierwszych stronach recenzowanego komiksu dostrzegamy znajome widoki. Oto przerażony mężczyzna ucieka w popłochu przed ścigającym go Człowiekiem Nietoperzem. Wraz z przestępcą mijamy obskurne, zabrudzone uliczki i naznaczone zębem czasu kamienice, a nieprzyjazna wielkomiejska dżungla skąpana jest w półmroku. Szybko orientujemy się, że stałe elementy układanki zostały poprzestawiane. Niezawodny dotąd sprzęt Batmana zacina się, herosowi nie udaje się przeskoczyć na dach sąsiedniego budynku, w konsekwencji czego mocno poturbowany ląduje w śmieciach, ponosząc tym samym druzgocącą porażkę. Jesteśmy zatem świadomi, że to debiutanckie działania Mrocznego Rycerza, który mozolnie zdobywa, potrzebne w dalszych zmaganiach z szerzącą się przestępczością, doświadczenie.
Akcja opowieści graficznej prowadzona jest dwutorowo. Z jednej strony scenarzysta odsłania przed nami dramatyczne okoliczności z lat młodzieńczych Bruce'a Wayne'a, ukazując je w zupełnie innym świetle. Z drugiej natomiast otrzymujemy głośne preludium jego świętej misji i towarzyszących mu, stałych współpracowników (vide: komisarz Gordon czy Lucius Fox). Rodziców miliardera poznajemy w przededniu kampanii prawego Wayne'a seniora na gubernatora Gotham. Jego przeciwnikiem w wyborach jest przekupny Oswald Cobblepot (Pingwin). Do posiadłości przybywa Alfred Pennyworth – dawny kompan Thomasa, biegły w sztukach walki weteran wojenny. Bogaty filantrop prosi przyjaciela, aby ten został szefem jego ochrony, obawia się bowiem o swoje życie, na które dybią poplecznicy Pingwina. Popełnia katastrofalny błąd, nie zabierając Alfreda ze sobą na rodzinny wypad do kina. Resztę opowieści znają wszyscy wielbiciele Batmana. Należy zauważyć, iż Geoff Johns ukazał małoletniego Bruce'a jako rozpieszczonego, zarozumiałego i pyskatego dzieciaka, co świetnie koresponduje z jego późniejszą przemianą w mściciela.
Właściwa część komiksu koncentruje się wokół konfrontacji Człowieka Nietoperza z chciwym, pociągającym za sznurki burmistrzem Cobblepotem. Bruce pod czujnym okiem Alfreda odbywa hartujące jego ciało i ducha szkolenie. Już niebawem stoczy zażarty bój z psychopatycznym seryjnym mordercą, Urodzinowym Chłopcem. Będzie również niestrudzenie poszukiwał sojuszników w walce z powszechnie panującą nieprawością. Jednocześnie śledzimy losy Jamesa Gordona, który (podobnie jak Bruce) przechodzi na łamach komiksu nagłą przemianę – ze ślepego na krzywdy i niesprawiedliwość policjanta przeistacza się w rasowego gliniarza zwalczającego każdy przejaw niegodziwości. Kapitalnie został poprowadzony wątek Harveya Bullocka, który w wizji scenarzysty odświeżonych przygód Ligi Sprawiedliwości uchodzi za eleganta, idealistę i byłą gwiazdę telewizyjnego programu o policjantach. Jego nagłe zderzenie z ponurą rzeczywistością i późniejsza zmiana w niechlujnego pijaka to jeden z mocniejszych punktów rzeczonego woluminu.
Bezbłędnie prezentują się ilustracje Gary'ego Franka, który wiarygodnie oddaje wygląd poszczególnych postaci i ich charakter – przystojny, buńczuczny Bullock; apatyczny, zmęczony Gordon; wyrafinowany Pingwin czy krnąbrny, nieudolny w swych działaniach Bruce Wayne. Wyrazy ich twarzy to prawdziwa maestria. Podobne piorunujące wrażenie robi widok spowitego w permanentnej ciemności Gotham, a także zniszczonej, opuszczonej posiadłości przeklętego rodu Arkham, z którego (w tej wizji) pochodziła matka miliardera. Wisienką na torcie są zapadające w pamięć przenikliwe oczy Batmana, czyli element pomijany w większości komiksowych wizji Mrocznego Rycerza.
Czytaj również: Ile lat ma Wonder Woman w filmie „Batman v Superman: Świt sprawiedliwości”?
„Batman: Earth One” to jedna z najlepszym współczesnych opowieści o działalności zamaskowanego bohatera stworzonego przez legendarnego Boba Kane'a. Pierwszorzędne rozpoczęcie nowej linii wydawniczej, na której kontynuację będę wyczekiwać z należytą niecierpliwością.
Poznaj recenzenta
Mirosław SkrzydłoDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat