BMF to serial, który skupia się na prawdziwej historii braci Meecha i Terry'ego Flenorych, którzy zaczynali jako drobni dilerzy pracujący dla lokalnego gangstera w Detroit lat 80., by potem stać się jedną z najbardziej znanych, kryminalnych familii w Stanach Zjednoczonych, z dużymi wpływami w środowisku hiphopowym. W produkcji obserwujemy start braci, którzy muszą prowadzić podwójne życie.
Jeśli upatrywać BMF w kategoriach dramatu kryminalnego bądź opowieści gangsterskiej to pierwszy odcinek absolutnie nic świeżego do tej sfery nie wnosi. To zwykła produkcja o dilerach w lokalnym półświatku, którzy pragną wyjść z biedy i zarobić pieniądze. Twórcy nie sprawili, aby bracia Flenory byli bardziej atrakcyjni dla widza. Po prostu otrzymujemy sztampową wersję gangsterów z podłej dzielnicy, czasem scenarzyści nawet za bardzo wchodzą w przerysowane tony ze swoimi postaciami. Jest to niepotrzebne, ponieważ spokojnie można było więcej miejsca poświęcić na rozwój wątku rodzinnego. To byłoby zdecydowanie lepsze wyjście niż pchanie się cały czas w gangsterkę, ponieważ aspekt kryminalny jak na razie nie jest czymś, co stanowi o sile projektu stacji Starz.
Jednak gdy twórcy poruszają już wątek rodzinny, to wszystko wchodzi na odpowiednie tory. Główni bohaterowie, czyli Meech i Terry, bardzo dobrze działają jako kolektyw. Naprawdę przyjemnie patrzy się na ich braterską więź. Demetrius Flenory Jr. i Da'Vinchi, którzy wcielają się w postacie, mają naprawdę świetną chemię i znakomicie się uzupełniają. Chociaż muszę przyznać, że jak na razie trochę ciekawszy wątek ma Meech, który jest tym bardziej wygadanym i raczej chce załatwiać sprawy sprytem i inteligencją niż siłą i brutalnością jak Terry. Rodzina stanowi o sile produkcji, bo każdy z jej członków wnosi coś do serialu.
Jak na produkcję, która ma opowiadać o rozwoju kultury hiphopowej przez pryzmat braci Flenory, to w pierwszym odcinku było jej jak na lekarstwo. Tak naprawdę twórcy wprowadzili tylko zalążek całego środowiska w jednej scenie ulicznej imprezy na początku epizodu. Poza tym kultura hiphopowa nie była prezentowana nawet w tle, na jakimś trzecim planie. Chociaż nie ukrywam, że ścieżka dźwiękowa odcinka, w której możemy usłyszeć choćby Run DMC, była naprawdę dobra i potrafiła świetnie współgrać ze scenami.
BMF to serial, który ma spory potencjał, jednak nie do końca został on przedstawiony w premierowym odcinku. Mamy ciekawych głównych bohaterów, ich wątek rodzinny oraz ścieżkę dźwiękową. Jednak inne aspekty historii jak na razie nie działają. Mimo wszystko ogląda się to nieźle.