Nicolas Cage, który w latach 80., 90. i na początku XXI wieku zachwycał dobrym aktorstwem już nie istnieje. Wielu twierdzi, że jego osobę nie można nazwać już aktorem. Cóż, powody, dla których gra w czym popadnie na pewno są różne, ale czasami udaje mu przemycić do filmu dawnego Cage'a.
[image-browser playlist="604742" suggest=""]©2012 Kino Świat
Roger Donaldson swoim ostatnim filmem "Angielska robota" pokazał, że nadal tworzy dobre produkcje, które trzymają w napięciu. "Bóg zemsty" nie jest jego najlepszym filmem, ale pomimo tego ma w sobie styl reżysera i potrafi utrzymać umiarkowany poziom rozrywki.
Bohaterem jest Will Gerard (Cage), który jest zrozpaczony, po tym jak jego żona zostaje brutalnie zgwałcona. W szpitalu, gdzie leży jego partnerka pojawia się tajemniczy mężczyzna imieniem Simon (Guy Pearce). Oferuje głównemu bohaterowi wymierzenie sprawiedliwości w zamian za przysługę w przyszłości. Mężczyzna przystaje na propozycję, która doprowadza do szeregu niefortunnych zdarzeń.
Fabuła nie jest najmocniejszą stroną tego filmu - wydaje się ona nieprzekonująca, trochę sztampowa (wariacje tego tematu nie są rzadkością w kinie) i i momentami nudna. Co prawda budowana jest intryga, w której kolejne układanki mają nas zaskakiwać, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że tego typu zabiegi były przewidywalne i zbyt często wykorzystywane (jak motyw z osobą, która wysłała Simona do Willa). Sama produkcja nie jest naszpikowaną akcją - trzeba to podkreślić, lecz bardziej jest thrillerem opartym na fabule, intrydze i napięciu, a nie na strzelaninach, pościgach i tym podobnych elementach. Oczywiście sceny akcji są, ale w niewielkiej ilości.
Sam scenariusz jest przeciętny - nie ma tu spektakularnych dialogów czy zwrotów akcji. Wszystko porusza się w znanych widzom schematach, co dla niektórych może być dużym minusem. W końcu po to też oglądamy filmy, aby dać się czymś zaskoczyć, a "Bogu zemsty" nic takiego nie nastąpi. Sama narracja rozwija się dynamicznie i nic w niej nie razi.
[image-browser playlist="604743" suggest=""]©2012 Kino Świat
Obsada poradziła sobie o wiele lepiej niż oczekiwałem - January Jones, Harold Perrineau czy Guy Pearce tworzą przyzwoite i wiarygodne kreacje. Nicolas Cage przez cały film wygląda na znudzonego, choć przyznać trzeba, że w jednej scenie przypomniał sobie, co to znaczy "gra" i potrafił wykrzesać z siebie spore emocje. A tak to jest taki jak w każdym filmie - niektórzy są do tego przyzwyczajeni, inni nie będą mogli tego znieść.
"Bóg zemsty" jest przeciętną sensacją, która dostarcza umiarkowanej dawki rozrywki. Do jednorazowego obejrzenia film idealny - czas mija szybko, a obraz nie razi nas głupotą scenariusza czy marnym wykonaniem. W porównaniu do wielu ostatnich filmów Nicolasa Cage'a, "Bóg zemsty" należy do tych, które da się obejrzeć.
Ocena: 5/10