Chłopcy z paczki - recenzja filmu
Chłopcy z paczki to ekranizacja jednego z najważniejszych tekstów amerykańskiej kultury gejowskiej. Producentem obrazu jest słynny telewizyjny showrunner Ryan Murphy. Film można zobaczyć na Netfliksie. Czy jednak warto po niego sięgnąć? Zachęcam do zapoznania się z recenzją.
Chłopcy z paczki to ekranizacja jednego z najważniejszych tekstów amerykańskiej kultury gejowskiej. Producentem obrazu jest słynny telewizyjny showrunner Ryan Murphy. Film można zobaczyć na Netfliksie. Czy jednak warto po niego sięgnąć? Zachęcam do zapoznania się z recenzją.
Sztuka teatralna Marta Crowleya pod tytułem Chłopcy z paczki powstała w 1968 roku i w tym właśnie okresie toczy się akcja opowieści. Historia skupia się na grupce przyjaciół – gejach, którzy spotykają się w mieszkaniu jednego z nich, żeby świętować urodziny kolegi. Bohaterowie przybywają na imprezę wraz ze swoimi troskami, wewnętrznymi dylematami, niespełnionymi pragnieniami i błędami przeszłości. W kluczowym momencie przyjęcia atmosfera eskaluje i eksploduje nieskrępowanymi emocjami. Ten wieczór przyniesie reperkusje dla każdego z nich. Jedni poddadzą się refleksji nad swoim życiem, inni zdecydują się wejść na drogę, której wcześniej się obawiali. Niektórzy wyjdą z mieszkania Michaela odrodzeni, inni wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej uwikłani w swoje własne problemy.
Obraz Chłopcy z paczki ma formę sztuki teatralnej. Twórcy próbują zachować charakter pierwowzoru poprzez ujednolicenie miejsca i czasu akcji. Większość wydarzeń dzieje się tego samego wieczoru w niewielkim mieszkaniu głównego bohatera – Michaela. Uczestnicy przyjęcia urodzinowego rozmawiają, kłócą się, wyznają sobie miłość oraz dywagują na różnorakie tematy. Całość przeplatana jest pojedynczymi ( i niezbyt długimi) retrospekcjami z ich życia. Wszystko po to, żeby zadać pytanie: jak to jest być gejem w Ameryce lat 60. Film nie tylko stawia tu znak zapytania, ale też stara się wyjaśnić tę zagwozdkę. To właśnie w służbie tego dylematu toczą się długie dialogi i monologi. Wszystko skupia się na tym problemie – nie ma tu wątków pobocznych budujących tło historii. Zarówno pierwowzór, jak i adaptacja Mantello stawia sobie za zadanie jak najpełniej opisać blaski i cienie bycia homoseksualistą w Ameryce, która jeszcze nie do końca rozumiała inność drugiego człowieka.
Czy Chłopcy z paczki odnoszą sukces na tym polu? Przeważnie tak, choć nie udaje się uniknąć kilku uproszczeń fabularnych. Każdy z bohaterów ma do opowiedzenia swoją historię. Każdy z nich jest inny, więc siłą rzeczy ich losy mocno się od siebie różnią. Łącznikiem wszystkich historii jest miłość i potrzeba akceptacji. Bohaterowie obrazu Mantello mogą wydać się na pierwszy rzut oka dziwni, nietypowi i mocno przerysowani, ale gdy poznajemy ich lepiej, okazuje się, że niczym nie różnią się od reszty społeczeństwa. Chcą być kochani, szanowani i po prostu szczęśliwi. Pragną czerpać z życia pełnymi garściami tak, jak każdy z nas. Niestety nawet ci najsilniejsi i najbardziej pewni siebie muszą zmagać się z licznymi ograniczeniami i barierami, które stawia przed nimi społeczeństwo. Chłopcy z paczki wpisują się we współczesny dyskurs na temat LGBT w sposób bardzo subtelny, ale też celny. To pragnienie miłości czyni nas ludźmi. To ono pokazuje, że tak naprawdę niczym się nie różnimy. Jak jednak uzyskać spełnienie w świecie, który nie jest w stanie zaakceptować tego, jakimi jesteśmy?
Przesłanie Chłopców z paczki jest bardzo czytelne i wybrzmiewa właściwie. Tu i ówdzie pojawiają się jednak skróty i uproszczenia, które sprawiają, że humanistyczny ton opowieści staje się zbyt rozrywkowy. Można to jednak zrozumieć, bo w gruncie rzeczy mamy tu do czynienia nie ze społeczną rozprawką, a filmem fabularnym skierowanym do szerokiej widowni. Ważne jednak, że całość ogląda się bardzo dobrze. Twórcy co chwilę stosują zwroty akcji budujące napięcie. Siłą Chłopców z paczki jest tekst – nic dziwnego, że w USA zyskał on miano klasycznego. Reżyser Joe Mantello nie musiał się mocno nagimnastykować. Wystarczyło dobrze zaadaptować tekst, a resztę zrobili aktorzy.
Jim Parsons (Teoria wielkiego podrywu), Zachary Quinto (Star Trek), Matt Bomer (Doom Patrol) czy Andrew Rannells (Czarny poniedziałek) stworzyli doskonałe role – tchnęli życie w i tak świetnie napisane postacie. Partnerujący im Tuc Watkins, Michael Benjamin Washington, Brian Hutchison oraz Robin de Jesus nie są znanymi aktorami, ale liczy się to, że widać chemię między członkami obsady. Czuć, że artyści są zaangażowani w opowiadaną historię i że jest ona dla nich ważna. Każdy z bohaterów ma w sobie coś, co go wyróżnia. Wykonawcy umiejętnie akcentują cechy charakteru, jednak bez zbędnego szarżowania. Najwięcej pozwala sobie tutaj Zachary Quinto, jednak portretowana przez niego postać wymagała obrania pewnej pozy. Początkowo może razić też maniera przyjęta przez Jima Parsonsa, ale z czasem zaczynamy rozumieć jego bohatera, a finał z udziałem Michaela, przy akompaniamencie jazzowej trąbki, chwyta za gardło i trzyma długo po seansie.
Chłopcy z paczki do dobry i ważny film. Pokazuje społeczność gejowską w mądry i wyważony sposób. Mimo że momentami nie udaje się uniknąć stereotypowania, to warto film polecić każdemu. W szerszej perspektywie to przecież opowieść o człowieku – o jego uwikłaniu w życie i zmaganiach z własnymi słabościami podczas niekończącej się batalii o miłość i szczęście.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat