Poziom amerykańskiej komedii spada w zastraszającym tempie. Po sukcesie "Kac Vegas" każdy chce tworzyć mocne komedie z ostrym dowcipem, ale twórcy zapominają o granicy dobrego smaku i o podstawowej rzeczy w każdej komedii - humorze.
[image-browser playlist="608814" suggest=""]© NBCUniversal
"Druhny" są idealnym tego przykładem. Na pierwszy rzut oka wygląda to na kobiecą odpowiedź na "Kac Vegas" - mamy przyjaciółki, jedna wychodzi za mąż, plany na wieczór panieński i tak dalej. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Film opiera się tak naprawdę na rywalizacji Annie z Helen o względy wychodzącej za mąż Lillian. Annie (Kristen Wiig) ma pecha, nic jej nie wychodzi, wszystko psuje i powoli opada na samo dno, pozostając sama z matką. Helen to natomiast piękna i inteligentna kobieta, bywalczyni salonów, która może spełnić każdą zachciankę Lillian, w tym zakupy sukienek w najbardziej ekskluzywnym sklepie w mieście.
Cały film jest typowo "babski", ale męska część publiczność bez problemu powinna się w nim odnaleźć. Problemem jest scenariusz autorstwa Kristen Wiig i Annie Mumolo. Amerykanie chyba do reszty poszaleli, sądząc, że dialogi przesycone wulgaryzmami i mało zabawny humor sytuacyjny mają widza rozśmieszyć. Składa on się z długich, płytkich i często wymuszonych kwestii, które mają być śmieszne, ale jednak irytują i męczą. Ciężko przypomnieć sobie sytuację, która potrafiła szczerze rozbawić. Na myśl przychodzi nieudana próba ze sceny z problemami żołądkowymi w sklepie z sukienkami - może niektórych widzów wymiotujące i załatwiające się pod siebie kobiety mogą rozbawić, ale jest to humor bardzo niskich lotów. Tak naprawdę, oglądając "Druhny" zdałem sobie sprawę, że współczesne amerykańskie komedie z roku na rok głupieją. Co prawda można znaleźć kilka scen, które wywołają uśmiech na twarzy, ale to nie jest to coś, co powodował pierwszy "Kac Vegas" swoim humorem sytuacyjnym.
[image-browser playlist="608815" suggest=""]© NBCUniversal
Pozytywnym aspektem tej produkcji jest obsada. Maya Rudolph i Kristen Wiig dobrze radzą sobie w swoich rolach, mają ekranową charyzmę i naturalny talent do komediowej ekspresji. Rosa Byrne wydawała się kompletnie zagubiona, a Melissa McCarthy, która w serialach potrafi rozbawić, tutaj dostała do odegrania głupią i straszliwie irytującą postać. Jeśli bełkot wypowiadany przez McCarthy miał bawić, to był to żart dla wybranych. Jon Hamm zaskoczył mnie swoją rolą - aktor pokazał, że potrafi zagrać coś innego, zabawnego i niekonwencjonalnego. Chris O`Dowd także stworzył kreację, do której nie można się przyczepić.
Co się stało z amerykańską komedią, która kiedyś bawiła nas takimi osobami jak Dan Aykroyd, John Candy, Steve Martin czy Chevy Chase? "Druhny" są filmem słabym, który opiera się na współczesnym schemacie komedii dla dorosłych. Wydaje się, że scenarzyści myślą, że jeśli w filmie w co drugim zdaniu jest kilkanaście wulgaryzmów, to będzie zabawnie. Ma być trendy, ma być ostro i ma być dojrzale, ale w tym wszystkim zapominają, że humor werbalny czy sytuacyjny nie polega na biciu rekordów w używaniu wulgaryzmów czy na załatwianiu swoich potrzeb fizjologicznych w miejscach publicznych.
Ocena: 4/10