Facet z Florydy - recenzja miniserialu
Data premiery w Polsce: 13 kwietnia 2023Facet z Florydy sprawia wrażenie historii inspirowanej słynnymi memami związanymi z tytułową postacią. Czy jednak to wystarczy, by stworzyć dobry serial?
Facet z Florydy sprawia wrażenie historii inspirowanej słynnymi memami związanymi z tytułową postacią. Czy jednak to wystarczy, by stworzyć dobry serial?
Facet z Florydy to opowieść, której nie można odmówić pomysłu. Popularne memy stają się punktem wyjścia do różnych absurdalnych zdarzeń – jest to coś, co warto pochwalić, bo bywa nawet zabawnie. Problem w tym, że twórcy miniserialu stoją w rozkroku pomiędzy popadaniem w totalny absurd a opowiadaniem na poważnie. To, co początkowo ogląda się nieźle, szybko staje się generyczne, oklepane i zwyczajnie nudne. Tak jakby w pewnym momencie zabrakło pomysłu, jak to pociągnąć w niedorzecznym kierunku, więc oparto wydarzenia na oczywistych rozwiązaniach gatunkowych. Pierwsze odcinki wciągają i angażują, ale później wszystko się rozpada i nie wykorzystuje potencjału.
Można odnieść wrażenie, że twórcy chcieli stworzyć jakąś dziwaczną mieszankę komedii z kryminałem w stylu Quentina Tarantino czy braci Coen. Żaden element nie ma jednak szansy wybrzmieć na tyle, by osiągnąć odpowiednią jakość. Gdy już jesteśmy w drugiej połowie sezonu, miniserial traci swoje tempo, a dłużyzny i powtarzalność schematów zaczynają nam doskwierać. Rozpoczyna się festiwal oczywistości i głupich zachowań postaci, które niszczą potencjał opowieści. Seans filmu z czasem daje coraz mniejszą przyjemność.
Problem w tym, że tu nawet nie ma interesujących postaci. Mike w wykonaniu Edgara Ramireza jest po prostu nieciekawy. Trudno dostrzec w tych bohaterach jakieś oznaki życia czy charyzmy. Czasem popada to w śmieszność (jak z gangsterem Mossem), ale twórcy nie są w stanie tego należycie poprowadzić. Moss raz jest skończonym głupkiem i fajtłapą, innym razem stanowi największe zagrożenie – ale to już wówczas nie działa. Zresztą przez brak wiarygodności traci każda postać. To, co powinno napędzać historię, szybko staje się jej mocną wadą. A przecież wyraziści bohaterowie powinni nadrabiać wady scenariusza.
Tak do końca nawet nie wiadomo, o czym miał być Facet z Florydy. Ten miniserial tak bardzo mota się pomiędzy różnymi motywami, że nie można dostrzec wyraźnego celu fabularnego. Co prawda twórcy podają nam go na tacy w oczywistym finale, ale droga do niego jest zbyt chaotyczna i pozbawiona pazura. Jakby scenarzyści sami nie byli pewni, czy to historia skoku, poszukiwania skarbu, niebezpiecznego romansu, czy może toksycznej relacji ojca z synem. Jest tu tyle pozornie ważnych wątków, że opowieść nie miała szans nabrać wiatru w żagle i w pełni pokazać ten swój rozrywkowy charakter.
Nie mogę jednak powiedzieć, że Faceta z Florydy źle się ogląda. Serial wchodzi lekko, łatwo i nawet przyjemnie. Tylko co z tego, skoro po seansie pozostaje wrażenie, że jednak nie było warto? To, co miało tutaj potencjał, jest spektakularnie marnowane, a to, co powinno być najważniejsze, czyli absurdalna konwencja wynikająca z memów, rozmywa się bezpowrotnie w połowie sezonu. Trochę szkoda, bo pomysł był ciekawy.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat