Przedostatnia odsłona drugiego sezonu Gotham nie nudzi i obfituje w wiele ciekawych wydarzeń. To też zapowiada, że finał nie powinien być nudny i nada nowy tor wydarzeniom, które zobaczymy w kolejnej serii.
Gotham na ostatnie odcinki tego sezonu mogłoby spokojnie zmienić tytuł na Arkham, bo właśnie w najsłynniejszym więzieniu świata DC dzieje się cała akcja. To cieszy, ponieważ w tym miejscu mamy prawdziwy przekrój szaleństwa, jakie dotyka Gotham. Co zamknięty więzień, to inny wachlarz socjopatycznych zachowań i możliwości rozwoju postaci. Oczywiście należy zdać sobie sprawę, że pewnie nawet jednego procenta tych „bohaterów” nigdy więcej nie ujrzymy, niemniej nawet krótkie sekundy sprawiają mnóstwo frajdy.
Ale nie o tym był przecież sam odcinek. Jest to bezpośrednia kontynuacja vendetty Bruce’a Wayne’a przeciwko mordercy jego rodziców, którym prawdopodobnie jest Hugo Strange. „Misją” poboczną dla Bruce’a jest uwolnienie Seliny, która utknęła w Arkham wraz ze swoją dawną przyjaciółką, Bridget, którą Strange przerobił na miotającą ogniem Firefly. Sposób, w jaki Bruce dostaje się do Arkham wraz z Foxem (to jeden z bardziej zaufanych ludzi pracujących dla jego zmarłego ojca) i Jimem Gordonem, jest właściwie dość naiwny. Pod lichą przykrywką obejrzenia miejsca, które dofinansowywane jest przez rodzinę Wayne’ów, cała trójka dostaje się na teren więzienia. No, Gordon musi się trochę bardziej pogimnastykować, jadąc w bagażniku.
Reszta jest właściwie do bólu przewidywalna. Strange dość szybko orientuje się, po co ta szopka, i łapie całą trójkę z zamiarem – a jakże – pozbycia się wszystkich. W tej ostatniej czynności częściowo ma go wyręczyć Edward Nygma, który - jak można było przewidzieć - w tym sezonie jeszcze musiał odegrać ważną rolę i właśnie to robi. Jeśli w przypadku Foxa i Bruce’a sprawa jest prosta (Nygma naciśnie guziczek i po wszystkim), to w kwestii Jima Gordona będzie to bardziej skomplikowane ze względu na jeden z ostatnich eksperymentów Strange’a.
No url
W tym odcinku widzimy zresztą kilka potworów Frankensteina, a wśród nich… Fish Mooney, która powraca z zaświatów w naprawdę niezłej formie i z paroma bonusami. Możliwe, że i ona w samym finale
Gotham jeszcze namiesza. Jej powrót to jeden z niewielu ciekawych twistów w ostatnich odcinkach, ale czy dobrych? Grająca ją Jada Pinkett Smith wykreowała jedną z najbardziej komiksowych i przerysowanych postaci w całym serialu. Co ważne, była to jedna z najbardziej charakterystycznych bohaterek, która w pewnym momencie zagarnęła cały serial dla siebie. Stąd też jej brak w drugim sezonie nie był odczuwalny i nikt za nią szczególnie nie tęsknił. Teraz wróciła, a wraz z jej powrotem pojawiła się obawa, że znowu zdominuje cały serial jak wcześniej, kiedy była jednym z nielicznych „bossów”, z którymi przyszło się mierzyć policji w Gotham. Jej brak pozwolił producentom bardziej się wysilić i wykreować wielu ciekawych bohaterów (nawet jeśli tylko na chwilę). Tyczy się to Pingiwna (który zresztą trochę zdziadział), Nygmy, Barbary czy nawet samego Bruce’a. Dzięki coraz bogatszemu wachlarzowi postaci
Gotham stało się naprawdę ciekawym, a momentami nieprzewidywalnym serialem. Stąd też powrót Fish Mooney z jednej strony cieszy, ale z drugiej może niekorzystnie wpłynąć na całokształt.
Nie da się ukryć, że serial ładnie wyewoluował, a choć wiele rzeczy może irytować (jak choćby wszystkie badassy, które powinny się pojawić dopiero po narodzeniu się Batmana), to całą produkcję dobrze się ogląda. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że
Gotham to w tej chwili jedna z lepszych pozycji opartych na komiksach i należy wierzyć, że ani w finale, ani w kolejnym sezonie nikt tego nie zepsuje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h