Jakiś czas temu Harlan Coben zapowiedział, że ma zamiar mocniej zaangażować się w tworzenie seriali na podstawie swoich książek i oryginalnych pomysłów. Jak dotąd jego współpraca ograniczała się w większości do platformy Netflix, ale to się zmienia. Na Prime Video premierę miały właśnie trzy odcinki produkcji Harlan Coben: Schronienie, w którym wraz ze swoją córką Charlotte przyjął rolę scenarzysty. Warto też zauważyć, że jest to jego pierwszy serial, który został nakręcony w USA. Poprzednie siedem powstało w Europie. Nowa produkcja Amazona, za którą odpowiada wytwórnia MGM, jest ekranizacją pierwszej książki z serii o Mickeym Bolitarze, bratanku Myrona, dobrze znanego fanom Cobena. Życie naszego bohatera w zaledwie kilka minut zostaje wywrócone do góry nogami. Na jego oczach ginie ojciec, a matka trafia do szpitala psychiatrycznego. On sam musi zmienić szkołę i zamieszkać z krewnym, za którym nie przepada. Jakoś tak wychodzi, że problemy lubią Mickeya. Jedną z pierwszych osób, którą chłopak poznaje w nowej szkole, jest Ashley. Z pozoru skromna nastolatka najwyraźniej nie była tym, za kogo się podawała. Jednak o tym nasz bohater dowiaduje się, gdy dziewczyna znika bez śladu, a większość ludzi zachowuje się tak, jakby jej tam nigdy nie było. Zresztą zagadek jest więcej, bo okazuje się, że w tym miasteczku wiele osób ukrywa przed otoczeniem swoją prawdziwą tożsamość. Mickey (Jaden Michael) rozpoczyna śledztwo i wkrótce trafia na ślad szokującego spisku. Zaczyna kwestionować wszystko, co dotychczas uważał za pewne, a nawet to, co wiedział o swojej rodzinie. Zwłaszcza gdy pewna nawiedzona starsza pani mówi, że jego ojciec wcale nie umarł. Trzeba przyznać, że Harlan Coben wie, jak napisać wciągającą historię, a Schronienie jest tego świetnym przykładem. Muszę się też przyznać, że wolę ekranizacje jego książek niż scenariusze pisane specjalnie dla telewizji. Te pierwsze wydają się bardziej dopracowane, a twisty w nich są dużo ciekawsze. Do tego Mickey jest bardzo wdzięcznym i ciekawym bohaterem. Jeśli jednak chcecie zobaczyć, jak wygląda jego interakcja z wujkiem Myronem, i jesteście ciekawi, jak ten charyzmatyczny bohater wypada na ekranie, to muszę Was zmartwić. Nie wypada. Nie ma go. Otóż prawa do postaci agenta sportowego i detektywa ma Netflix, który planuje ekranizację wszystkich części o jego przygodach. W rezultacie MGM musiało kombinować – zamiast wujka mamy więc ciocię Shiry (Constance Zimmer). Trochę pogubioną prawniczkę, która nigdy nie chciała mieć własnych dzieci, a teraz musi opiekować się nastolatkiem. Z różnym skutkiem. Jest to jedna z większych zmian względem materiału źródłowego, ale w pełni dla mnie zrozumiała. Dla osób nieznających książki jest praktycznie niewyczuwalna, ponieważ twórcy, z Cobenem na pokładzie, ładnie to wszystko spięli, by widz nie wyczuł drobnego fałszu. Myślę, że fani jego książek szybko to zaakceptują. Serial Harlan Coben: Schronienie ma wszystkie zagrania charakterystyczne dla tego pisarza. W pierwszych trzech odcinkach mamy mnóstwo postaci i różnych wątków, które z odcinka na odcinek zaczynają się coraz bardziej zazębiać, by w finale pokazać nam pełen obraz. Cała zabawa polega na tym, by wyprzedzić twórców i samemu rozwiązać zagadkę. A nie jest to wcale takie proste. Coben jest bowiem mistrzem bawienia się z czytelnikami, a w tym przypadku z widzami, w kotka i myszkę. Do tego przeskoki tematyczne są tak duże, że musimy się sporo nakombinować, by zrozumieć, co śmierć ojca naszego bohatera może mieć wspólnego z zagładą Żydów podczas Holocaustu. I jak do tej całej układanki pasują naziści.
foto. materiały prasowe
Serial, podobnie jak książka, ma dużo lżejszy ton niż inne cykle pisarza. Schronienie, w odróżnieniu od produkcji W głębi lasu czy Niewinny, jest skierowane bardziej do nastoletnich widzów. Sugerują to nie tylko bohaterowie, ale też dużo większa dawka humoru dostarczana przez postać Spoona (Adrian Greensmith). Dzięki temu całość ogląda się dużo przyjemniej, bo za każdym razem, gdy atmosfera zaczyna zbyt mocno gęstnieć, pojawia się bohater, który rozładowuje napięcie. Do tego mamy sporo wątków typowo szkolnych – np. prześladowanie słabszych przez pewnych siebie sportowców. Niby sztampa, a jakoś wciąż działa. Jeśli jednak ten fragment Was wystraszył i myślicie, że będzie to teenage drama, to od razu uspokajam. Życie szkolne jest tu jedynie tłem ograniczonym do kilku scen na korytarzach i kafeterii. Nie dominuje całej produkcji. Co ciekawe, najsłabszym elementem serialu są momenty, w których twórcy dają chwilę odpocząć naszym młodym bohaterom i przenoszą ciężar fabuły na barki dorosłych. Wtedy tempo mocno zwalnia, a część scen po prostu nudzi. Zwłaszcza gdy akcja skupia się na postaci Shiry, która nie za bardzo ma tu co robić. Jej dziwna relacja z rodzicami i zmarłym bratem jest bardzo sztampowo pokazana. Do tego dochodzi – moim zdaniem niepotrzebnie – jej życie uczuciowe. Można było sobie to darować, bo nic raczej do tej historii nie wnosi. No, chyba że Coben jakoś nas zaskoczy w następnych odcinkach. Na razie się na to nie zanosi. Po trzech odcinkach muszę przyznać, że jest to jedna z lepszych ekranizacji książek Cobena. Nie wiem, czy jest to związane z przeniesieniem akcji do New Jersey, czy z większą mocą kreatywną ze strony pisarza, czy też zmianą studia, ale jest lepiej. Serial w każdym odcinku trzyma w napięciu i kończy się tak, że automatycznie chce się włączyć następny. Mam nadzieję, że obietnice ciekawego rozwiązania sprawy nie zostaną przez pisarza, jego córkę i resztę scenarzystów zmarnowane.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj