Tym razem scenarzyści Hawaii Five-0 czerpią pełnymi garściami z hawajskich mitów i legend. To sprawia, że udaje się zbudować wyjątkowy i dość specyficzny klimat, który świetnie potęguje się z każdą minutą. Jak co roku, halloweenowa atmosfera na Hawajach jest tworzona zupełnie inaczej, ale na tyle atrakcyjne i ciekawie, że momentalnie pozwala wciągnąć się w odcinek. Sprawa kryminalne sugeruje oparcie na mitach, ale jest jak najbardziej realna. Nie ma uczucia grozy, a oszpecona postać wygląda dość zwyczajne, jednak popełnianie kolejnych zbrodni tak, jak mówią legendy, może się podobać. Nadaje to specyficznej otoczki tej sprawie, która odróżnia ją od typowych wątków kryminalnych. Ciekawe jest to, że koniec końców winowajczyni nie zostaje złapana, a zakończenie odcinka sugeruje powrót wątku. Twórcy zdecydowali się pobawić w Hannibala Lectera. W roli charyzmatycznego mordercy zobaczyliśmy Jamesa Fraina, który wchodzi w polemikę z Lou. Gra w kotka i myszkę, mroczna atmosfera oraz koniec końców ciekawy rozwój wątku. Fakt, że związali tego mordercę ze sprawą dawnego przyjaciela Lou jest zaskoczeniem, a kulminacja oferuje emocje i satysfakcje. Chociaż nie jest to wątek porywający, jego znaczenie jest sprawnie wprowadzone i może się podobać. Oferuje ważny rozwój dla Lou. Zbędne w tym wszystkim było powiązanie psycholog sądowego, którą gra Claire Forlani. Zbyt porażająca jest nieścisłość w tym wątku, gdy na początku bohaterka ma wyrzuty sumienia i mówi, że się przyzna, a gdy okazuje się, że sąd wydał przychylny wyrok, momentalnie to wyparowało.
Koniec końców nowy odcinek ma dobry klimat, ciekawą i pomysłową historię i znaczenie fabularne. Zwłaszcza, że Junior i Tani w końcu się zapoznali, konsolidując to, co w przyszłości będzie pełnym składem 5.0. Jak twórcy bawią się konwencją, wychodzi im to fantastycznie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj