Mówią, że człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie. Ale kiedy to superbohaterowie stają się nienasyconymi powstałymi z grobu, to zaczyna się o wiele ciekawsza zabawa. Dotąd gry z serii Zombicide opierały się na prostej formule – grupa bohaterów musi wykonać misję w terenie opanowanym przez zombie. Nie obejdzie się bez rozlewu krwi, bo wrogów pojawia się coraz więcej i trzeba ich eliminować, żeby wykonać misję i uciec. I właściwie Marvel Zombies nie różni się tak bardzo od innych pozycji – poza tym, że gra się zombiakami i walczy z ludźmi, tu akurat agentami SHIELD oraz żywymi superbohaterami, takimi jak Kapitan Ameryka czy Iron Man. Co więc odróżnia tę edycję od innych?
Twórcy gry doszli do wniosku, że jeśli gracz prowadzi bohatera słynącego z nienasyconego głodu, to rzeczony głód powinien stać się elementem mechaniki. Dlatego każdy bohater oprócz życia (które reprezentuje chyba integralność chodzących zwłok, ale to temat na inną dyskusję) ma również parametr Głodu. Co turę jest on zwiększany, a niektóre efekty pozwalają go dodatkowo podnieść. Im większy głód, tym postać staje się skuteczniejsza w walce, bo pozwala to rzucać dodatkowymi kośćmi i daje większe szanse na sukces w powalaniu przeciwników. Jednak wszystko ma swoją cenę – gdy staniesz się Wygłodniały, będziesz mógł wykonać tylko podstawowy atak (klimatycznie nazwany Pożeraniem) i to wobec jednego przeciwnika. Po zaspokojeniu głodu wracasz do formy, ale za to osłabiony – do walki użyjesz podstawowej liczby kostek, co może być problematyczne, gdy na twoim polu stoi ich dużo więcej. I tak oto trzeba nieustannie balansować między różnymi stanami, jakby mało było nieustannego planowania zadań podczas wykonywania misji. Ciekawym rozwiązaniem są Postronni, czyli zwyczajne postaci znane z komiksów, które po pożarciu dają dodatkowe umiejętności.
Same misje rozpisane są w dziesięciu scenariuszach (plus jeden tutorialowy) o rosnącej trudności, chociaż nie ma wymogu, by wykonywać je po kolei. Nie są one skomplikowane, jeśli chodzi o przygotowanie, ale każdy z nich ma pewien czynnik, który wprowadza losowość. Zazwyczaj polegają one na wykonaniu sekwencji złożonej ze zdobycia określonego celu, pożarcia Postronnego, pokonania przeszkody oraz ucieczki przez pole „Exit”. Utrudnieniem są agenci i superbohaterowie, których, zgodnie z duchem Zombicide, namnażamy w określonych punktach co turę, na dodatek w ilości stosownej do najbardziej rozwiniętej postaci. Jeśli zombie będzie zbyt blisko, by otrzymać ciosy od dodatkowo aktywowanych agentów… Cóż, przegraliśmy. A w wirze walki nie ma czasu na leczenie. Dlatego trzeba dokładnie planować swoje akcje i starać się uzyskać jak najwięcej ze współpracy wszystkich postaci. Wygrywamy i przegrywamy drużynowo.
Trzeba przyznać, że gra Marvel Zombies udała się twórcom – nie tylko jako adaptacja komiksów. Może być bardzo dobrym wejściem w serię lub uzupełnieniem kolekcji. Przede wszystkim jest to gra, która da satysfakcję ze spędzonego z nią czasu.