Overwatch na czterech kółkach
Deweloperzy pracujący nad grą wyszli chyba z założenia, że jak się na czymś wzorować, to na najlepszych. Efektem tego działania jest gra wyglądająca jak crossover Micro Machines i Overwatch. Główny nacisk postawiono tutaj na rozgrywki sieciowe oraz tryb Bitwy, w którym naszym zadaniem jest eliminowanie wrogów i wykonywanie zadań, takich jak przejmowanie sztandarów czy przenoszenie bomby do bazy przeciwników. Co więcej, każdy z pojazdów dysponuje innymi zdolnościami. Mamy tutaj więc autko z shotgunem i hakiem przyciągającym oponentów, ambulans z leczniczym promieniem, a także samochód rozstawiający wieżyczkę atakującą wrogów. Brzmi znajomo, prawda? Dodatkowo, za postępy w trybie sieciowym otrzymujemy doświadczenie, które wykorzystywane jest do zwiększania poziomu naszego profilu. Każdy zdobyty level to zaś skrzynka, w której znajdują się kosmetyczne dodatki do naszych pojazdów – m.in. odzywki kierowców, symbole pojawiające się po naszej śmierci oraz alternatywne skórki, pozwalające zmienić wygląd samochodzików. Niestety – Overwatch odniósł sukces nie tylko z uwagi na te pomysły (które zresztą pojawiały się w grach już wcześniej), ale przede wszystkim przez to, że rozgrywka w tej produkcji jest po prostu dopracowana i dopięta na ostatni guzik. W Micro Machines World Series jest z tym dużo gorzej. Brak trybu singleplayer można byłoby wybaczyć, gdyby tylko rozgrywka wieloosobowa zapewniała dobrą rozrywkę na wiele godzin, a tak nie jest.Chaos, wszędzie chaos
Podstawowe tryby zabawy są tutaj trzy: Wyścig, Bitwa oraz Eliminacja. Każdy z trybów sprawia wrażenie bardzo losowego, a umiejętności graczy schodzą na dalszy plan. Zarówno podczas wyścigów i walki zmagamy się przede wszystkim z panującym na ekranie zamieszaniem, a nie z innymi kierowcami. W trakcie ścigania się często jesteśmy zmuszani do jazdy w ścisku i zostajemy zrzucani poza trasę, pojedynki są strasznie chaotyczne, a w natłoku samochodzików ciężko jest odróżnić sojuszników od oponentów. Pewnym problemem na początku jest też model jazdy, chociaż akurat to trudno uznać za wadę – pojazdy sprawiają wrażenie bardzo lekkich, co jest dobrym posunięciem, bo przecież mamy do czynienia ze zdalnie sterowanymi modelami. Do tego rozwiązania trzeba się jednak przyzwyczaić, a początki mogą być bardzo trudne.Mikro-zawartość
Sporym problemem jest też liczba dostępnych pojazdów i tras. Do naszej dyspozycji oddano 12 samochodzików, które są całkiem zróżnicowane… o ile bierzemy udział w trybie „Battle”. Wtedy czujemy ich pełen potencjał i możemy korzystać z uzbrojenia i specjalnych zdolności. Przy zwykłych wyścigach różnice się rozmywają i dotyczą jedynie ich statystyk, które nie są tak odczuwalne w trakcie zabawy oraz wyglądu. Nie powala też liczba tras i aren, chociaż w tym przypadku na pochwałę zasługują graficy odpowiedzialni za ich design. Wyglądają one naprawdę ładnie i to właśnie ten element nasuwa najwięcej skojarzeń z klasycznymi odsłonami Micro Machines, które przed laty były źródłem rozrywki – powraca np. stół kuchenny czy warsztat, a przeszkody na drodze i otoczenie w tle robią naprawdę dobre wrażenie. Również projekty pojazdów są całkiem nieźle zrealizowane i pod kątem oprawy graficznej trudno się tutaj do czegokolwiek przyczepić. Oczywiście, Micro Machines World Series daleko jest do fotorealizmu, ale też nikt tego od tej produkcji nie oczekiwał. Ważne, że jest estetycznie, kolorowo, a całość jest miła dla oka.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj