„Murdered: Soul Suspect”: Śledztwo pozagrobowe
Data premiery w Polsce: 6 czerwca 2014Murdered: Soul Suspect na pierwszy rzut oka wydaje się być produkcją nietuzinkową i oryginalną. Wszak rzadko mamy okazję rozpocząć grę od śmierci głównego bohatera. Morderstwo popełnione na protagoniście jest punktem wyjścia do fabuły, w której to kierując poczynaniami duszy detektywa Ronana O’Connora, próbujemy powstrzymać seryjnego mordercę ochrzczonego mianem Dzwonnik. Oczywiście pikanterii dodaje fakt, że ów zbrodniarz odpowiedzialny jest za śmierć detektywa. Przy kolejnych rzutach okiem na wierzch wychodzą jednak rzeczy mordercze dla każdego dzieła: schematyczność, brak pomysłu i wtórność.
Murdered: Soul Suspect na pierwszy rzut oka wydaje się być produkcją nietuzinkową i oryginalną. Wszak rzadko mamy okazję rozpocząć grę od śmierci głównego bohatera. Morderstwo popełnione na protagoniście jest punktem wyjścia do fabuły, w której to kierując poczynaniami duszy detektywa Ronana O’Connora, próbujemy powstrzymać seryjnego mordercę ochrzczonego mianem Dzwonnik. Oczywiście pikanterii dodaje fakt, że ów zbrodniarz odpowiedzialny jest za śmierć detektywa. Przy kolejnych rzutach okiem na wierzch wychodzą jednak rzeczy mordercze dla każdego dzieła: schematyczność, brak pomysłu i wtórność.
Jak już wspomniałem, pierwsze chwile z grą są bardzo przyjemne. Fabuła wciąga i intryguje, a Murdered: Soul Suspect potrafi nawet przyjemnie zaskoczyć. Kiedy już nasz bohater zdaje sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazł, dowiaduje się, dlaczego musi pozostać jeszcze na naszym łez padole i dlaczego powinien się spieszyć. Choć motyw zmarłej małżonki wydaje się być nieco oklepany, to spełnia tu wszystkie swoje funkcje. Scenarzyści w zasadzie odpowiadają na wszelkie pytania w chwili, w której tylko się rodzą. Sprytnie wyjaśnione jest to, skąd nagle u naszego bohatera pojawiają się różnego rodzaju umiejętności (po śmierci nasze talenty ogromnie się rozwijają) oraz dlaczego duchowa postać nie może przechodzić przez wszystkie ściany. Sposób podania powoduje, że wir wydarzeń wciąga głęboko od pierwszych kroków.
Już na dzień dobry przyjdzie nam pracować nad własnym ciałem w miejscu naszego morderstwa. Musimy zatem poprzyglądać się rozrzuconym wszędzie dowodom i posłuchać rozmów ludzi. Dzięki umiejętności opętania będziemy mogli wejść w ciała poszczególnych osób, poprzeglądać ich notatki, a nawet wpłynąć na ich myśli, powodując przypomnienie sobie różnych faktów. Śledztwo kończymy po uzbieraniu odpowiedniej ilości dowodów i wybraniu stosownej konkluzji. Z początku nawet przez chwilę ten sposób rozgrywki spowodował zamajaczenie na horyzoncie pamięci o Heavy Rain, ale była to dosłownie chwila - i to bardzo myląca. Murdered: Soul Suspect nie ma bowiem wiele wspólnego z produkcją Davida Cage’a. Rozgrywka w grze Square Enix polega na przechodzeniu do kolejnych pomieszczeń i powtarzaniu wymienionych wyżej czynności.
W pewnym momencie robi się to niezmiernie nużące, tym bardziej że odnalezione ślady dają nam do wyboru kilka konkluzji, z czego tylko jedna jest prawidłowa. Z czasem nawet nie odnajdując wszystkich dowodów, będzie łatwo się domyślić która. Znalezione przedmioty czy myśli bohaterów niezależnych ani niespecjalnie wprowadzają w błąd, ani nie pchają toku rozumowania na inne tory, ani nie ciągną opowieści. Albo prowadzą do dobrego rozwiązania, albo są od przysłowiowej czapy. Toporność i wtórność tego rozwiązania czyni mechanikę Murdered: Soul Suspect niestety ciężkostrawną.
Zatrzymajmy się jeszcze przy NPC-ach, gdyż zdumiewa ich sztampowość i tekturowość. Podczas opętania jakiejś osoby można odczytać jej myśli, które w najlepszym przypadku składają się z jednego zdania. Postacie spotykane podczas wykonywania misji pobocznych również sprawiają wrażenie pochodzących z nieco innej bajki. Prowadząc bowiem śledztwo w sprawie seryjnego mordercy, rozwiązujemy przy okazji zagadki zabójstw popełnionych podczas kłótni sąsiedzkich spowodowanych głośną muzyką.
Całkowicie rozwala to zbudowany na początku klimat i atmosferę. Nasz bohater, wiedząc, że nie zostało mu dużo czasu na zamknięcie swojego śledztwa i uratowanie kolejnych potencjalnych ofiar Dzwonnika, znajduje mimo wszystko chwilę, by rozwiązywać sprawy, które w zestawieniu z głównym zadaniem są błahe, nic niewnoszące do fabuły. Ta na szczęście jest na tyle ciekawa, że potrafi utrzymać przy padzie. Pomimo nieciekawych sidequestów i topornej mechaniki chęć dopadnięcia Dzwonnika jest spora i niemal zmusza do podążania dalej. Trochę szkoda, że twórcy nie wykorzystali potencjału Salem, które poznajemy w zasadzie tylko ze zbieranych pierdółek, ale może to tylko moje czepialstwo.
Właśnie, detektyw Ronan O’Connor w poszukiwaniu swojego zabójcy porusza się po legendarnym Salem, mieście znanym z procesów czarownic w XVII wieku. Przedstawione zostało ono w mroczny sposób i może się podobać. Między domami można ujrzeć dyby, wozy i inne przedmioty, które utknęły pomiędzy światami żywych i umarłych. Ulice spowite są mgłą, a dusze, które można spotkać tu i ówdzie - upiorną poświatą. Pominąwszy fakt nieco sztywnego poruszania się postaci - nie czepiałbym się oprawy graficznej, gdyby nie pojawiający się od czasu do czasu zgrzyt powstający podczas przechodzenia przez ściany. Przy przenikaniu do kolejnych pomieszczeń czasami udawało mi się zatrzymać w ścianie, co powodowało tańcowanie tekstur i czarne pola. Jest to na szczęście rzadkie, ale trochę irytujące. Warstwa dźwiękowa natomiast wykonana została z należytą pieczołowitością. Postacie zagrane są porządnie przez wszystkich aktorów, a muzyka klimatycznie wpasowuje się w gęstą atmosferę panującą na ulicach Salem.
W grze występuje również element skradankowy, o którym nie należy zapominać. Podczas poruszania się po mieście napotykamy dusze zmarłych, które zbyt długo oczekiwały na przejście na drugą stronę, przez co stały się bezmyślnymi demonami, których jedynym celem jest pożarcie innych uwięzionych w świecie żywych zjaw. Bytów tych należy się zatem wystrzegać i omijać, co po określeniu pewnego schematu nie okazuje się być zbyt wymagającym zadaniem. Schemat - to słowo niestety powraca przy okazji Murdered: Soul Suspect jak bumerang.
Murdered: Soul Suspect to produkcja, w której ewidentnie coś nie zagrało. Fajny pomysł i przemyślany setting został pogrzebany w morzu schematyczności i wtórności powodujących uczucie znużenia. Pomimo tego, że fabuła jest jak najbardziej wciągająca i intrygująca, nie dźwiga ona gry jako całości. Gry pełnej powtarzanych czynności, nieciekawych bohaterów i sidequestów zabijających klimat. Całokształt Murdered: Soul Suspect układa się w średnią produkcję, której można wybaczyć kilka wpadek - niestety nie wszystkie.
PLUSY:
+ wciągająca fabuła,
+ oprawa dźwiękowa,
+ atmosfera.
MINUSY:
- schematyczność i wtórność,
- rzadkie bugi przy przechodzeniu przez ściany,
- tekturowi NPC,
- sidequesty.
Poznaj recenzenta
Piotr GrabowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat