NieR Replicant ver. 1.22474487139... to odświeżona wersja produkcji, która w 2010 roku pojawiła się wyłącznie na rynku japońskim. Zachód dostał wydanie z podtytułem Gestalt, które było w zasadzie tą samą grą, ale z innym bohaterem i delikatnymi różnicami w dialogach. Teraz dostajemy jednak znacznie więcej, niż tylko możliwość zapoznania się z oryginalną wizją twórców, bo zadbano też o pewne usprawnienia oprawy graficznej, a także nową zawartość. Czy wszystko to sprawia, że ver.1.22474487139... (co ciekawe, ta pozornie bezsensowna liczba jest pierwiastkiem kwadratowym z 1.5, co odnosi się nie tylko do ulepszonej wersji gry, ale może być też... nawiązaniem do wydawcy, firmy SQUARE Enix) warte jest Waszej uwagi? Historia przedstawiona w produkcji Yoko Taro i studia Cavia wydaje się bardzo prosta. Ot, mamy opowieść o młodym bohaterze, którego siostra, Yonah, zapadła na tajemniczą chorobę Black Scrawl. Młodzieniec zamierza zrobić wszystko, co w jego mocy, by ją uratować. Los sprawia, że natrafia na magiczną księgę, Grimoire Weiss i zostaje wciągnięty w dużo poważniejszą intrygę. Później robi się zaś jeszcze ciekawiej, bo protagonista natrafia na swojej drodze na interesujące postacie z własnymi wątkami i problemami, a jego relacje z nimi ewoluują wraz z upływem czasu. Na uwagę zasługuje też samo miejsce akcji. Postapokaliptyczny świat, w którym głównym zagrożeniem są tajemnicze Cienie, to miejsce równie piękne, co niebezpieczne.
fot. Square Enix
Fabuła nie jest może tak rozbudowana i pełna filozoficznych, skłaniających do myślenia nad (nie)ludzką egzystencją rozterek, jak w późniejszym NieR: Automata, ale trudno narzekać tutaj na nudę. Scenariusz intryguje od dosłownie pierwszych minut, kiedy to jesteśmy świadkiem tajemniczego przeskoku czasowego. Polecam też czytać znajdowane podczas przemierzania świata dokumenty, bo można dowiedzieć się z nich sporo istotnych informacji. Są one stosunkowo łatwe do pominięcia, a dobrze uzupełniają wiedzę na temat przedstawianych na ekranie wydarzeń. Na szczęście nie ma ich zbyt wielu i nie są to typowe ściany tekstu znane z innych tytułów, a po prostu krótkie notatki, które można przyswoić w kilka, góra kilkanaście sekund. Niestety polskiej wersji językowej nie uświadczycie, więc znajomość angielskiego jest bardzo przydatna.

Fabuła

8 /10

W swoich pierwszych wrażeniach z odświeżonego NieR: Replicant napisałem, że rozgrywka w zasadzie się nie zestarzała i... w pełni to zdanie podtrzymuję. System walki sprawia sporo frajdy, a wykonywanie efektownych kombosów nie nudzi się nawet po kilkunastu godzinach. Świetnym jego urozmaiceniem są trzy grupy broni, różniące się nie tylko statystykami, takimi jak siła ataku, ale też i ciężarem czy rodzajem wyprowadzanych ciosów. Podczas pojedynków towarzyszy nam też zawieszony nad naszym ramieniem Grimoire Weiss, który dysponuje arsenałem różnych zaklęć, oraz pozostali kompani. Ci ostatni kierowani są jednak przez sztuczną inteligencję i na ich zachowanie nie mamy żadnego wpływu. Nie da się natomiast ukryć, że nie jest to dobra pozycja dla osób, które cenią sobie wysoki poziom trudności i walkę z wymagającymi przeciwnikami. O zwycięstwo w starciach jest bardzo łatwo. Przeciwnicy nie zadają nam zbyt dużych obrażeń i nie są szczególnie wytrzymali, bossowie są bardzo prości do rozgryzienia, a przedmioty leczące lub tymczasowo wzmacniające naszego bohatera są nam rozdawane dosłownie na każdym kroku. Sprawia to, że nawet jeśli jakimś sposobem mocniej oberwiemy, to i tak jesteśmy w stanie błyskawicznie powrócić do pełni sił w ułamku sekundy.  Mogłoby się wydawać, że brak większych wyzwań sprawi, że rozgrywka będzie nudna, ale tak nie jest. Deweloperzy pięknie bawią się różnymi pomysłami, a my bawimy się razem z nimi. W jednym momencie mamy do czynienia z typowym slasherem, w innym rozgrywka zaczyna przypominać dwuwymiarową platformówkę, a jeszcze innym bullet hell, w którym w pośpiechu szukamy miejsca wolnego od wrogich pocisków. Ba - znalazło się nawet miejsce dla elementów rodem z horroru i nawiązania (niezbyt subtelnego, co warto dodać) do początków kultowej serii Resident Evil... Do tego dochodzi też możliwość łowienia ryb czy... uprawnia roślinek w przydomowym ogródku. 
fot. Square Enix
Inaczej sprawa wygląda w przypadku zadań pobocznych. Zdecydowana ich większość jest nie tylko nudna, ale też sprowadza się po prostu do biegania z miejsca na miejsce. Na palcach jednej ręki mogę policzyć opcjonalne aktywności, które wywołują jakieś emocje i zapadają w pamięć na dłużej. Doskonałym tego przykładem jest historia kobiety z latarni morskiej, o której nie napiszę nic więcej, poza tym, że warto się z nią zapoznać. Na szczęście do robienia za posłańca nikt nas nie zmusza i możemy sobie robienie tych mniej interesujących misji odpuścić. Chyba że zależy Wam na zdobyciu wszystkich osiągnięć, wtedy sytuacja nieco się komplikuje.  NieR Replicant ver.1.22474487139...  zawiera nie tylko pełną zawartość z oryginału (w tym The World of Recycled Vessel dostępne wcześniej jako DLC), ale przygotowano też pewne bonusy w w postaci m.in. kostiumów czy ścieżki dźwiękowej z Automaty. Najciekawszym dodatkiem jest jednak bez wątpienia fabularny epizod zatytułowany The Little Mermaid, w którym zmierzymy się z potężnym przeciwnikiem. 

Rozgrywka

7 /10

Twórcy i wydawca w trakcie trwania całej kampanii marketingowej z pełną świadomością unikali w odniesieniu do swojego dzieła zwrotów, takich jak "remake" czy "remaster". Tak naprawdę ver.1.22474487139... można umieścić gdzieś między tymi określeniami, bo gra, parafrazując słowa piosenki Ryszarda Rynkowskiego, jest "za ładna na remaster", a "za brzydka na remake". Zadbano o nowe modele postaci, lepszą jakość tekstur czy efektów towarzyszących rzucanym zaklęciom, ale cały czas czuć w tym ducha minionej generacji. Przypominają o tym również niewidzialne ściany, które momentami potrafią poważnie zirytować i skutecznie uprzykrzyć eksplorację. 
fot. Square Enix
+28 więcej
Nad muzyką zachwycałem się już w moim wcześniejszym tekście poświęconym odświeżonemu Replicantowi, ale soundtrack jest tak dobry, że aż pozwolę sobie to jeszcze raz podkreślić. Cała ścieżka dźwiękowa jest fenomenalna. Rzadko zdarza mi się polubić wszystkie utwory z gier, ale w tym przypadku tak właśnie jest. Lubię zarówno szybkie, dynamiczne kompozycje, jak i te zdecydowanie spokojniejsze, nastrojowe. Brawa należą się zarówno dla kompozytora, muzyków, jak i wokalistki Emi Evans, która wzbija się na absolutne wyżyny, a jej głos pełen jest emocji, w których odbiorze nie przeszkadza zupełnie fakt, że śpiewa w fikcyjnym (choć czerpiącym z wielu realnych języków, w tym zanikających, takich jak chamicuro) "języku chaosu". Miłośników pierwowzoru z 2010 roku ucieszy też powrót aktorów głosowych. Swoje role powtarzają Laura Bailey, Julie Ann-Taylor czy rewelacyjny Liam O'Brien w roli Weissa.

Oprawa

8 /10

Ocena końcowa

8/10


Fabuła

8/10

Rozgrywka

7/10

Oprawa

8/10
NieR Replicant ver.1.22474487139... to udane odświeżenie klasyka, który nieco niedomagał w momencie premiery. Teraz wypada dużo lepiej, choć nadal widać, że jest to tytuł mocno zakorzeniony w poprzednich generacjach. Usprawniona oprawa, dostępność na współczesnych sprzętach do gier i przedstawiona opowieść sprawiają, że to doskonały punkt wejścia dla osób, które z tym uniwersum nie miały do czynienia lub zaczęły swoją przygodę od Automaty i czują niedosyt.  Plusy: + historia wciąga; + kapitalna muzyka; + zróżnicowany gameplay. Minusy: - walka dla niektórych będzie zbyt prosta; - nudne (poza pewnymi wyjątkami) zadania poboczne; - grafika nie zachwyca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj