Penny Rust (Rebel Wilson) i Josephine Chesterfield (Anne Hathaway) są zawodowymi oszustkami. Jedna trudni się naciąganiem biednych mężczyzn na niewielkie kwoty, druga gustuje w milionerach, którym niepostrzeżenie wykrada fortunę, oczarowując ich swoją nietuzinkową urodą. Jednak miasto nie jest wystarczająco duże dla dwóch pań z wielkim apetytem na pieniądze. Dlatego gdy na siebie wpadają zawierają układ – kto jako pierwszy uwiedzie młodego Thomasa Westerburga (Alex Sharp), naiwnego potentata branży IT, i przerobi go na bagatela pół miliona dolarów, wygrywa i może zostać w mieście. Przegrany musi spakować się i zniknąć. Oszustki to nic innego jak remake komedii Parszywe dranie ze Stevem Martinem i Michaelem Cainem z 1988 roku, który z kolei jest remakem Opowieści do poduszki z Davidem Nivenem i Marlonem Brando z 1964 roku. Niestety, produkcji Chrisa Addisona zabrakło tej świeżości i poczucia humoru, którymi wręcz tryskała wersja Franka Oza. Duet Hathaway-Wilson po prostu nie jest tak zabawny jak duet Caine-Martin. W nowej wersji postawiono na dużo prostszy humor. I o ile Rebel Wilson czuje się w tym gatunku jak ryba w wodzie, o tyle Anne Hathaway nie w każdej scenie sobie radzi. Niekiedy wypada bardzo sztucznie i czuć, że jest nienaturalna, starając się uzyskać efekt pożądany przez scenarzystów czy reżysera. Jak przyznają sami twórcy, Oszustki powstały by pokazać, że kobiety w komediach są tak samo zabawne jak mężczyźni, wykonując te same dowcipy. I może jest to prawda, ale czy nie można tego udowodnić, pisząc nowy scenariusz specjalnie dla aktorek, mający na celu pokazać ich pełen wachlarz możliwości komediowych, zamiast przerabiać klasyk? Poprzednie takie projekty udowodniły, że widzowie nie przepadają za takimi zabiegami (przypomnę chociażby żeńską wersję Pogromców duchów, która okazała się klapą finansową), wolą świeże pomysły, jak chociażby świetne Druhny. Dużą zaletą tego filmu jest to, że scenarzyści nie silą się na wytłumaczenie nam motywów głównych bohaterek. Nie tracą na to czasu i słusznie, bo nie jest to nam do niczego potrzebne. Dzięki temu od razu przechodzą do sedna sprawy, czyli wyścigu po serce, a dokładniej portfel młodego Thomasa. Rebel jest koniem pociągowym tego filmu. Z każdą sceną jest coraz zabawniejsza, a niektóre improwizowane sceny z jej udziałem są wręcz genialne. I o ile sam film jest przeciętny, to dla jej kreacji aktorskiej warto choć raz go obejrzeć. Aktorka ponownie udowadnia, że ma ogromny talent komediowy i nie musi powielać tych samych min czy dowcipów, by wywołać u widza śmiech. Przychodzi jej to naturalnie. Anne Hathaway natomiast świetnie pasuje do roli dystyngowanej pięknej oszustki. Niestety, niektóre dowcipy ewidentnie nie są napisane pod nią. Humor w tym wypadku polega na pokazaniu różnic klasowych pomiędzy obiema bohaterkami. Rebel jest bardziej obcesowa i prosta, co wypada bardzo zabawnie, Anne w podobnym entourage’u już niekoniecznie. Świetna jest za to w scenach uwodzenia, oczarowywanie mężczyzn przychodzi jej naturalnie. Kiedy sytuacja wymaga od niej zrobienia z siebie błazna, pojawia się pewien zgrzyt. Oszustki to taka komedia do jednorazowego obejrzenia. Całkiem miło spędzimy na niej czas, ale również szybko o niej zapomnimy, jak o większości remaków klasycznych filmów.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj