O najnowszej części sagi opowiadającej o pracy warszawskiej policji pod chwytliwą nazwą PitBull było głośno długo przed tym, jak na planie padł pierwszy klaps. W atmosferze skandalu projekt opuścił Patryk Vega, ojciec sukcesu tej serii, a producent Emil Stępień rozpoczął gorączkowe poszukiwania następcy, który mógłby przywrócić marce dawny blask. Padło na Władysława Pasikowskiego, który scenariusz Vegi wyrzucił do kosza i napisał własny. Tekst okazał się na tyle interesujący, że przekonał do powrotu do swojej roli Marcina Dorocińskiego. O czym jest Pitbull: Ostatni pies? Ktoś zlikwidował Soczka, byłego partnera Majamiego. Policja podejrzewa, że funkcjonariusz padł ofiarą mafijnych porachunków. Nielat (Rafał Mohr), teraz znany pod ksywą Quantico, postanawia umieścić w szeregach mafii podwójnego agenta. Ma nim być Sławomir Desperski (Marcin Dorociński) czyli Despero. Ma on zbliżyć się do szefa gangu, niejakiego Gawrona (Cezary Pazura) i zdobyć dowody na to, że to on zlecił zamach na Soczka. Władysław Pasikowski ściągnął na plan starą gwiazdę znaną z pierwszej części Pitbula. Oprócz Despero i Nielata zobaczymy także Metyla (Krzysztof Stroiński) czy Barszczyka (Michał Kula). Scenariusz jego autorstwa to typowy policyjny thriller. Niestety, brakuje mu realizmu, czyli tego charakterystycznego komunikatu przed poprzednimi częściami, który brzmiał „film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami”. Nawet jeśli widz do końca nie wierzył Vedze w jego zapewnienia, że wszystko, co ogląda na ekranie wydarzyło się naprawdę, to jednak jakaś jego część dopuszczała taką myśl. Gdy ten komunikat został wyeliminowany, cała magia pryska. Pitbull. Ostatni pies to wciąż bardzo dobre kino gangsterskie z szybką akcją i wyrazistymi bohaterami. Może nie takie przejmujące jak Jack Strong, ale na pewno o niebo lepsze niż Pitbull. Niebezpieczne kobiety. Tu nareszcie dostajemy spójną opowieść. Wiemy, jakie są motywacje większości z bohaterów. Dorociński przywraca tej serii dawny blask. Widać, jak tej postaci brakowało wcześniej na ekranie. Utwierdzamy się tylko w przekonaniu, że Piotr Stramowski ze swoim Majami nie zastępował go godnie. Najsłabszym punktem filmu jest niestety kreacja Dorota Rabczewska. O ile broni się w drugiej połowie, gdzie ma grać twardą babkę, to w pierwszej części jest totalnie nieprzekonywująca. Jakich cudów ludzie od make-upu by nie robili, nie będą w stanie sprzedać na ekranie tego, że jej bohaterka ma około 20 lat. Do tego Rabczewska wypada sztucznie jako biedna dziewczyna z trudem wiążąca koniec z końcem, mieszkająca u babci. W drugiej połowie filmu to już zupełnie inna postać. Tam jej kreacja jest bardzo zbliżona do kreacji scenicznej, którą znamy pod pseudonimem Doda. Kobieta, która wie, czego chce, nie przebiera w słowach i wszystkich rozstawia po kątach. Bardzo dobrze prezentuje się za to duet braci: Cezary Pazura i Adam Woronowicz jako mafiosi trzęsący Warszawą. Zwłaszcza Woronowicz w ostatnim czasie świetnie prezentuje się jako czarny charakter. Podobnie jak w Diagnoza, każde jego pojawienie się na ekranie jest w pełni przemyślane i dopracowane. Widz bez trudu uwierzy, że jest on złem wcielonym. Dobrze wygląda także trzeci plan, jak choćby Izabela Kuna jako żona Soczka, Zbigniew Zamachowski jako menel Gawełek czy Katarzyna Nosowska. Reżyser pokazuje ich w innym świetle niż zazwyczaj. Podtrzymując tradycję serii, stara się przełamywać ich wizerunek. Zaskakiwać widza. Ale nie robi tego w sposób wulgarny. Gdy jedna z bohaterek zostaje zgwałcona za pomocą butelki szampana, to Pasikowski nam tego szczegółowo nie pokazuje. Ogranicza się jedynie do opowieści dziewczyny. Pokazuje jej ból i cierpienie na twarzy, co w zupełności wystarcza.
Pomimo tego, że tacy aktorzy jak Stramowski czy Grabowski odcięli się od nowej produkcji, zapewniając w wywiadach, że oni w Pitbullu bez Vegi nie zagrają, to Pasikowski nie zamyka im tej drogi. Ich postaci dalej funkcjonują w tym świecie. Bohaterowie o nich rozmawiają, stąd wiemy, że obaj żyją i mają się dobrze. Reżyser zostawia pewną furtkę na ich ewentualny powrót. Nie wiem, czy on nastąpi i czy za kamerą pozostanie Pasikowski, ponieważ Pitbull: Ostatni pies jest zapowiadany jako koniec sagi, ale niczego nie można w pełni wykluczyć. Ja bym się nie obraził, gdyby Pasikowski z tą serią związał się na dłużej.
fot. facebook.com/groups/sfilmowanagrupa/
+33 więcej
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj