Plan emerytalny - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 10 grudnia 2023Plan emerytalny to nowa komedia akcji z Nicolasem Cage'em w roli emerytowanego płatnego zabójcy. Zgadza się – brzmi sztampowo! Czy zatem produkcja może nas czymś zaskoczyć? Sprawdźmy.
Plan emerytalny to nowa komedia akcji z Nicolasem Cage'em w roli emerytowanego płatnego zabójcy. Zgadza się – brzmi sztampowo! Czy zatem produkcja może nas czymś zaskoczyć? Sprawdźmy.
Plan emerytalny to nowy film Nicolasa Cage'a – aktor wciela się w nim w Matta, beztroskiego emeryta, który spędza jesień życia na słonecznych Kajmanach. Zanim go jednak poznamy, zostajemy wprowadzeni w całą akcję z perspektywy kogoś innego – jego córki Ashley (Ashley Greene), która w wyniku nieszczęśliwego splotu wydarzeń naraża się lokalnemu gangowi. Kobieta wraz z córką Sarą (Thalia Campbell) decyduje się ukryć w domu swojego ojca. Podążająca ich śladem mafia nie wie jeszcze, że właśnie wkracza do paszczy lwa – jak się bowiem okazuje (i ku zaskoczeniu samej Ashley), Matt to wyszkolony płatny zabójca, który mimo sędziwego wieku jest w stanie rozprawić się z bandziorami. Reżyserem i scenarzystą filmu jest Tim Brown.
Żeby podkręcić dramaturgię, filmowa Ashley i jej ojciec są od lat skłóceni, o czym dowiadujemy się tak naprawdę gdzieś między słowami – na ekranie zupełnie tego nie widać. Co więcej, fakt lichej jakości relacji rodzinnych w zasadzie nie ma większego znaczenia dla fabuły, bo film i tak nie jest o tym. Pojednanie nie wybrzmiewa na końcu w jakiś spektakularny sposób. Między Greene a Cage'em nie czuć autentycznej więzi, co w oczywisty sposób przekłada się na efekt – postaci te są nam zupełnie obojętne i trudno wkładać jakiekolwiek emocje w śledzenie ich poczynań. Film jednak podzielony jest na kilka równoległych perspektyw, w związku z czym możemy obserwować też innych bohaterów – najlepiej wypada wątek małej Sary. W wyniku wydarzeń dziewczynka zostaje odseparowana od matki i dziadka – spędza większość czasu w towarzystwie pilnującego jej złoczyńcy (Ron Perlman). Ni stąd, ni zowąd między dwójką bohaterów nawiązuje się delikatna nić porozumienia. To chyba ten wątek niesie ze sobą największy ładunek emocjonalny – w dużej mierze dzięki grze aktorskiej młodej Thalii Campbell i Perlmana.
W filmie poznajemy też perspektywę złoczyńców – to w tym wątku ulokowano najwięcej humoru (klasycznego, bo gangsterzy to półgłówki). Wprowadzono jednak postać, która generuje jakieś realne emocje. Mowa o drugoplanowej Hector – głównej antagonistce i mózgu operacji. Odgrywająca jej rolę Grace Byers wypada przekonująco i złowieszczo. Kobieta daje się poznać ze swojej bezlitosnej, zimnej strony. Niestety scen z jej udziałem jest niewiele – zamiast rozwinąć jej dobrze zapowiadający się wątek, twórcy wypełniają ekran detektywami i policjantami z Miami, którzy mają dodatkowo zagęścić prowadzony na wszystkich płaszczyznach spisek. Tworzy to jednak bałagan fabularny. W tej krótkiej, bo trwającej trochę ponad półtorej godziny opowieści, przez ekran przewija się za dużo niepotrzebnych bohaterów – komplikuje to fabułę, która w istocie jest (i powinna być) bardzo prosta. Film jest przekombinowany, przez co nawet nie zapisuje się wyraźnie w pamięci.
Na ekranie faktycznie cały czas coś się dzieje, co oczywiście działa na korzyść filmu i zapobiega nudzie. Sceny konfrontacji dobrych ze złymi to jednak rzadkość. Przez większość czasu obserwujemy bohaterów podczas gry w kotka i myszkę lub wspólnego planowania kolejnych poczynań. Owszem, Cage otrzymuje kilka samodzielnych scen walki, ale są one średnie – ujęcia zmontowano tak, by nie było widać kaskadera, a gdy już aktor sam pojawia się w jakimś "spektakularnym" kadrze, oczy aż szczypią od otaczających go efektów komputerowych. Bolączką produkcji jest też sama linia czasu – jakby nikt nie zadał sobie trudu, by uwiarygodnić upływ dni czy nawet godzin. Można odnieść wrażenie, że wszystko rozgrywa się jednego, nieskończenie długiego dnia. Na Kajmany, niczym w grze komputerowej, dostarczani są kolejni gangsterzy, którzy mają wyeliminować niezniszczalnego dziadka Matta. Wszystko to generuje obraz sztuczny, mało wiarygodny – w dobie rozkwitu kina akcji ta produkcja sprawia wrażenie amatorskiej. A szkoda, bo dałoby się z tego wykrzesać coś lepszego.
Plan emerytalny to niestety zmarnowany potencjał, a tym samym przeciętniak do zapomnienia. Choć fabuła wypełniona jest akcją, a pomysł na nią był całkiem dobry, produkcja cierpi z powodu licznych błędów scenariuszowych. To, co dzieje się na ekranie, wcale nie jest śmieszne. Poza tym bohaterowie nie potrafią nas zaangażować emocjonalnie w swoje opowieści. Cała historia toczy się bardzo przewidywalnie i niczym nie zaskakuje. Plus za osadzenie akcji na słonecznej wyspie, bo równie dobrze mógłby to być kolejny film rozegrany w ciemnych, szemranych uliczkach miast – a tak przynajmniej patrzy się na to z jakąś połowiczną satysfakcją estetyczną.
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat