Serial Reacher - w przeciwieństwie do innych adaptacji książek o podobnej tematyce, jak choćby StrzelecJack Ryan i Bez skrupułów - jest wierny oryginałowi. Nie jest to oczywiście przełożenie Poziomu śmierci 1 do 1, ale naprawdę niewiele od niego odbiega. Właściwie największą różnicą jest osadzenie akcji w bardziej współczesnych czasach, co jest praktycznie niezauważalne, a już na pewno nie ma żadnego wpływu na fabułę. A ta, choć sztampowa i pełna klisz, podana jest w strawny sposób. Całkiem przyjemnie się ją śledzi. Niestety, największym niedociągnięciem są dłużyzny. Serial spokojnie mógłby być o jeden odcinek krótszy, jeśli by wycięto niepotrzebne ujęcia. Na szczęście jest to jedyny zarzut, jaki mam wobec tej produkcji. Świetnym pomysłem było zaadaptowanie na cały sezon tylko jednego tomu. Pozwala to dogłębnie poznać historię i bohaterów, bez unikania istotnych szczegółów czy wątków. O co w tym wszystkim chodzi? Były żandarm z bardzo barwną przeszłością przybywa do miasteczka na południu Stanów Zjednoczonych, by poznać historię śmierci bluesmana, o którym opowiadał mu jego brat, Joe. Cały problem Jacka polega na tym, że kłopoty same go znajdują - nie daje rady nawet dobrze rozejrzeć się w nowym miejscu, a już zostaje aresztowany i oskarżony o morderstwo. Trafia w sam środek zabójczej afery i skorumpowanych władz. Nie stanowi to jednak dla naszego bohatera zbyt wielkiej przeszkody, bo lata spędzone na ściganiu zbiegów i przestępców w szeregach sił zbrojnych dobrze przygotowały go na takie sytuacje.  Tak też przedstawia się fabuła 1. sezonu serialu Reacher. Więcej zdradzać nie chcę, żeby nie zepsuć Wam zabawy z dobrej, odpowiednio zagmatwanej historii, jaką opowiada ten obraz. A naprawdę warto się z nią zapoznać, choć jak wspomniałem, tempo nie zawsze jest równe. Kolejne warstwy intrygi budzą coraz większe napięcie i ciekawość - nawet kiedy wiemy już, kto za tym wszystkim stoi, to nie możemy się doczekać, by zobaczyć, jak nasi bohaterowie sobie poradzą z tym wyzwaniem.
fot. Amazon
+2 więcej
Każdy aktor w tym serialu zasługuje na brawa. Alan Ritchson to wypisz, wymaluj książkowy Jack Reacher, blisko dwumetrowy, piekielnie inteligentny kolos o aparycji i umiejętnościach interpersonalnych spadającego kowadła, co tylko dodaje mu uroku. Świetny jest też Malcolm Goodwin jako Oscar Finlay. Wymiany zdań i ripost między nimi to czysta poezja, choć Jack wydaje się czasem nieco wolniejszy. Crème de la crème grupy protagonistów to Willa Fitzgerald jako Roscoe Conklin, zastępczyni szeryfa. To twarda babka, trzymająca za gębę obu wyżej wymienionych panów. Jej drobna postura to zwodnicza pułapka. Dynamika i chemia między tą trójką jest niesamowita. Reacher lubi kopać tyłki przeciwnikom, znajdujący się na przeciwnym spektrum Finlay to wytrawny manipulant, zaś Roscoe jest gdzieś pomiędzy, równoważąc obie strony. Daje to naprawdę świetną mieszankę. Sprawia, że widz nie raz się zaśmieje.  Ekipa świetnie też oddała czar południowych stron USA. Mam na myśli muzykę, stereotypowe, ale bardzo wiarygodne postaci, a także miks uprzedzeń, wierzeń i różnych kultur. Jako fan bluesa i country jestem zachwycony ścieżką dźwiękową tego serialu. Wizualnie też jest bardzo klimatycznie, a dodatkowo bardzo brutalnie. I choć krew nie leje się aż tak gęsto, to kiedy już do tego dochodzi, wrażenie jest piorunujące. Sceny walki są szybkie, mocne, konkretne i przede wszystkim wyglądają naturalnie. Podsumowując: Reacher to solidna adaptacja książki i przy okazji dobry, trzymający w napięciu kryminał z dużą dawką akcji. Najlepsza w moim odczuciu adaptacja książki ze stajni Amazon Prime Video.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj