

Na półki księgarń trafia właśnie kolejne zbiorcze wydanie powieści Terry’ego Pratchetta, poświęcone jednej z jego najbardziej charakterystycznych postaci – Rincewindowi, wiecznemu pechowcowi i nieudolnemu magowi ze Świata Dysku.
Zaczniemy od formy wydania – nie bez powodu. W ostatnich latach twórczość Pratchetta przechodzi proces wznowień w nowej szacie graficznej. Mamy do czynienia z zupełnie odświeżoną serią: nowoczesne okładki, nowa kolorystyka, wyższa jakość druku. Osobiście jestem przywiązana do pierwszego wydania – żółte grzbiety i nieco szorstki papier miały swój urok – ale jeśli nowa oprawa ma przyciągnąć kolejnych czytelników do tego unikalnego uniwersum, tym lepiej.
Rincewind to omnibus łączący trzy pierwsze powieści z cyklu: Kolor magii, Blask fantastyczny oraz Czarodzicielstwo. Dla nowych czytelników to idealny punkt wyjścia – zwłaszcza że Pratchett nie tworzył swoich książek w sztywnych ramach cykli, a bardziej jako luźno powiązane historie. Wydanie zbiorcze nie tylko porządkuje wczesne etapy Świata Dysku, ale także prezentuje je w eleganckiej, miłej dla oka formie.
Twarda oprawa z płóciennym grzbietem, barwione brzegi oraz dołączona wstążka-zakładka sprawiają, że jest to pozycja, którą można z dumą postawić na półce. Estetyka wydania robi bardzo dobre wrażenie – ta seria ewidentnie będzie nie tylko do czytania, ale i do kolekcjonowania.
A co znajdziemy wewnątrz? Terry Pratchett – jak zawsze – wymyka się klasyfikacjom. Jego Świat Dysku balansuje na pograniczu absurdu, filozofii i satyry, a Rincewind jako protagonista doskonale wpisuje się w tę konwencję. To czarodziej, który nie potrafi rzucić żadnego zaklęcia, ale za to ma wyjątkowy talent do ucieczki – głównie przed odpowiedzialnością, problemami i smokami. Towarzyszy mu turysta Dwukwiat oraz magiczny Bagaż na stu nóżkach, co samo w sobie mówi wiele o tonie tych opowieści.
Pierwsze dwie powieści – Kolor magii i Blask fantastyczny – stanowią swoisty dyptyk otwierający serię. Widać w nich jeszcze eksperymenty z formą: Pratchett sięga po parodię klasyków fantasy, takich jak Tolkien czy Le Guin, jednocześnie składając im hołd i subtelnie je wyśmiewając. Z kolei Czarodzicielstwo to już krok w stronę głębszych tematów – autor zaczyna komentować władzę, religię i edukację, nie rezygnując przy tym z humoru.
Nie sposób nie wspomnieć o tłumaczeniu Piotra W. Cholewy – to odrębne literackie osiągnięcie. Językowe gry, kalambury i dwuznaczności, które Pratchett opanował do perfekcji, w polskiej wersji nadal brzmią świeżo i błyskotliwie.
Pierwszy tom przygód Rincewinda to wydawnicza perełka – zarówno dla kolekcjonerów, jak i dla tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z Pratchettem. Dla mnie był to przyjemny powrót do świata, który nie przestaje mnie bawić i zaskakiwać. Z niecierpliwością wypatruję kolejnych tomów – szczególnie cyklu o Śmierci, który lubię najbardziej.
Poznaj recenzenta
Agnieszka Kołodziej

