Spider-Man. Niebieski to bez wątpienia jeden z najlepszych komiksów superbohaterskich dostępnych na polskim rynku. Choć samej akcji jest tu sporo, większe znaczenie dla całej historii mają subtelnie wkomponowane w fabułę uczucia, które rodzą się pomiędzy głównymi bohaterami.
Są w świecie superbohaterów historie większe niż życie, są też takie aż do bólu zanurzone w prawdzie o istnieniu. Nie ma więc żadnego przypadku w tym, że już we wstępie do komiksu
Spider-Man: Blue #1-6 legendarny
John Romita Sr pisze o "życiu i umieraniu wraz z superbohaterami", zapewniając jednocześnie czytelnika, iż lektura może go wzruszyć do łez. W takim stwierdzeniu nie ma ani grama przesady: to opowieść nostalgiczna, zadziwiająco często melancholijna, urzekająca swoją prostotą. Mamy tu do czynienia z bez wątpienia najlepszą odsłoną Kolorowej Kolekcji Bohaterów Marvela, na którą składają się też:
Daredevil: Yellow,
Hulk: Gray i
Captain America: White #1-5 - jej twórcy chcieli opowiedzieć na nowo historie początków karier bądź co bądź ikon popkultury. Podobnie jak w poprzednich częściach cyklu, w
Spider-Man: Blue #1-6 świat przedstawiony jest jedynie wspomnieniem głównego bohatera, który wraca do wydarzeń z przeszłości, próbując na nią spojrzeć przez pryzmat swoich życiowych doświadczeń. W ten sposób dochodzimy do paradoksu: z jednej strony z kart komiksu wyłania się obraz Pajączka, który wszyscy doskonale kojarzymy, z drugiej zaś autorzy pozycji,
Jeph Loeb i
Tim Sale , zabierają nas za kulisy jego młodości i dorastania.
Po dziś dzień niektórzy amerykańscy znawcy tematyki starają się przekonywać, że Srebrna Era Komiksu zakończyła się wraz z uśmierceniem postaci Gwen Stacy w 1973 roku - tamto wydarzenie odcisnęło piętno na całej fanowskiej społeczności na długie lata. To właśnie ten moment w życiu Petera Parkera staje się de facto punktem odniesienia w
Spider-Man: Blue #1-6. Loeb prowadzi narrację w taki sposób, by z jednej strony odwoływać się do sentymentów czytelników, z drugiej zaś nad całą historią unosi się aura wszechobecnej nostalgii, zgrabnie wpasowującej się w przyjętą konwencję wspomnieniową. Choć Spider-Man będzie musiał tu zmierzyć się z bandą swoich ikonicznych rywali, to najważniejsza część akcji rozgrywa się w zaciszu domu cioci May i mieszkania Harry'ego Osborna. Obie lokacje doskonale ze sobą kontrastują, oddając to, co w całej opowieści najważniejsze: zawieszenie pomiędzy życiem a śmiercią, miłością a strachem przed uczuciem, młodzieńczymi latami a dorosłością. Raz po raz powraca tutaj motyw "czegoś bardzo złego", co poprzedza tylko i aż "dobro". Loeb nie rozmienia jednak potencjału historii na drobne; choć
Spider-Man: Blue #1-6 teoretycznie najbliżej na poziomie gatunkowym ma do romansu, to scenarzysta w żaden sposób nie zamierza bombardować czytelnika tanimi chwytami, miłosnym czary mary i ckliwością. To po prostu opowieść o uczuciu, które dojrzewa w dwojgu (choć niekiedy nawet trojgu) zagubionych osób.
Peter Parker musi więc przejść przyśpieszony kurs dojrzewania. Choć wciąż powracają do niego wspomnienia o nieodżałowanym wujku Benie, to jednak lada moment w jego życiu pojawią się pierwsze oznaki pozostawiania za sobą okresu młodzieńczego: kupno motoru, wykłócanie się o swoją pensję, przeprowadzka, przyjaźń z Harry'm Osbornem, a nade wszystko - prawdziwe wejście smoka, jakie zafundują mu niezwykle przebojowe Gwen Stacy i Mary Jane Watson, wyraźnie zainteresowane tajemniczym chłopakiem z sąsiedztwa. Nawet obity niemiłosiernie i leżący gdzieś na zaśnieżonym dachu budynku Spider-Man będzie więc myślał jedynie o tym, że spóźni się na imprezę, na którą zaproszono dwie kobiety, które, co tu dużo mówić, zawróciły mu w głowie. Heroiczne łubu dubu z kolejnymi superzłoczyńcami ma tu wręcz znaczenie marginalne, rezonując w dojrzewającym w Parkerze uczuciu – naiwnym, przytłaczającym, jakże typowym dla nastolatka. Sam pomysł na historię może wydawać się banalny, ale bodajże nikt w komiksach tak pięknie nie przedstawiał piękna banalnych igraszek z codziennością. Zrozumiemy to dopiero na końcu opowieści; jej finał nada dotychczasowym wydarzeniom znacznie głębszy sens, a niektórym starym wyjadaczom komiksowego chleba, zgodnie z proroctwem Romity, łezka w oku może się zakręcić.
Na szczególną uwagę zasługują także rysunki Tima Sale'a. Laikom mogą one wydać się momentami karykaturalne, ale w tym artystycznym szaleństwie z pewnością jest metoda: twórca nie stara się nawet ukryć, że na każdym kroku chce hołdować konkretnej komiksowej epoce, odwołując się jeszcze do wspomnień młodzieży, dorastającej na przełomie lat 60. i 70. w USA. Jeśli więc w opowieści pojawia się kobieta, jest ona tak piękna, na ile walory jej urody jest w stanie wydobyć sztuka rysowania komiksów. Na drugim biegunie takiego podejścia wyłaniają się świadomie przerysowane sylwetki łotrów - czytelnik od razu będzie miał wrażenie, że to istoty nie z tego świata, a już na pewno nie ze świata dorastającego Parkera. Doskonale sprawdza się także dynamika kadrów, która niekiedy będzie przywoływać na myśl najważniejsze powieści graficzne w stylu
Sin City czy
Dark Knight Returns.
Choć komiks ten ukazał się już w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, to w nowym wydaniu znajdziecie dodatkowo szkice Sale'a wraz z komentarzami obu autorów.
Spider-Man: Blue #1-6 jest pozycją obowiązkową dla każdego miłośnika superbohaterów; to opowieść o rodzeniu się miłości w obliczu nadchodzącej tragedii, pokazująca w dodatku, jak mocno życie pozornie roześmianego Pajączka determinował smutek.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h