Spider-Man: Poprzez multiwersum – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 2 czerwca 2023Wysokobudżetowe produkcje filmowe to efekty kompromisów między twórcami, studiem i całą rzeszą innych ludzi, dla których film to inwestycja. Nowy Spider-Man wydaje się niezwykłym przypadkiem, gdy artystom po prostu pozwolono opowiedzieć historię. Efekt jest oszałamiająco piękny.
Wysokobudżetowe produkcje filmowe to efekty kompromisów między twórcami, studiem i całą rzeszą innych ludzi, dla których film to inwestycja. Nowy Spider-Man wydaje się niezwykłym przypadkiem, gdy artystom po prostu pozwolono opowiedzieć historię. Efekt jest oszałamiająco piękny.
Kontynuację filmu animowanego Spider-Man Uniwersum jak mało którą produkcję należy rozpatrywać na dwóch poziomach: wizualnym i fabularnym. Można również dorzucić poziom „geek”, odwołujący się do tego wszystkiego, co zespół reżyserów (Joaquim Dos Santos, Kemp Powers i Justin K. Thompson) oraz scenarzystów (Phil Lord, Christopher Miller i Dave Callaham) upchał na ekranie, a co ma sprawić, że szybciej zabiją serca fanów i fanek Marvela i ogólnie wszystkiego, co superbohaterskie.
Na poziomie wizualnym pierwszy obraz z tej serii był pewną rewolucją, w tym znaczeniu, że zmienił to, jak wyobrażano sobie wysokobudżetową animację. Spider-Man: Poprzez multiwersum to natomiast nie walka ze status quo czy próba wyrobienia sobie pozycji, ale tour de force twórców świadomych swoich „mocy” i wznoszących się na kolejne poziomy. Ten Spider-Man jest po prostu piękny – i to na wiele sposobów. Co rusz pokazuje nam się nowe style, wszystkie idealnie dopasowane do fabuły; mieszane są tu media, a artyści odpowiedzialni za animacje starają się wciąż zaskakiwać. Największe wrażenie robi zwłaszcza to, jak różne style wykorzystywane są do wzmacniania opowieści – nie tylko poprzez żonglowanie wyglądem kolejnych światów, ale i samych bohaterów. Jak wspaniale wyglądają tu Sęp czy Spider-Punk!
Choć radykalnie inne wizualnie, wrażenie oglądania Poprzez multiwersum przywodzi na myśl takie kinowe spektakle jak Mad Max: Na drodze gniewu – widzom i widzkom pozostaje jedynie delektowanie się rozgrywającym się przed ich oczami spektaklem.
Kontynuując tę paradę zachwytów, należy przejść do fabuły Spider-Man: Poprzez multiwersum, która naprawdę zaskakuje. Nie chodzi jednak o to, o czym opowiada ten film (tu zresztą jakiekolwiek skróty fabuły byłby zbyt ujawniające, należy je więc pomijać), ale jak to robi. Udaje się bowiem w tym obrazie coś niezwykle trudnego – balans pomiędzy tym, co w historii niesamowicie efektowne i zabawne, a scenami bardziej refleksyjnymi, stonowanymi, melancholijnymi wręcz. Jest taka scena między Milesem a jego matką, Rio, która trwa i trwa – jest piękna, poruszająca, intymna. Nie chce się, by się kończyła; trudno jednak nie zwrócić uwagi, że przecież Hollywood nie lubi takich momentów, że w blockbusterach rozmowy zwykle są krótkie, płytkie i kończą się, gdy wokół bohaterów coś wybuchnie.
Spider-Man: Poprzez multiwersum nie tylko nie stracił serca, jakim w pierwszym filmie byli Miles i Gwen, ale jeszcze rozbudował te postacie, dał więcej miejsca im i ich bliskim. Scenarzyści zaś nie bali się zestawiać humoru ze smutkiem i pokazywać herosów w sytuacjach trudnych emocjonalnie, gdy są załamani. Miles i Gwen lśnią w tym filmie jak mało które postaci, nie tylko w kinie superbohaterskim, ale współczesnym kinie popularnym w ogóle. Ewolucja złoczyńcy jest natomiast cudnie niestandardowa i prawdziwie zaskakująca.
Pozostaje przy tym ten film radosną jazdą bez trzymanki do krainy geekowskiego odpału, gdzie nie ma żadnych zasad, poza tym, byśmy uśmiechali się, piszczeli na widok postaci uderzających prosto w naszą nostalgię czy też otwierali szeroko oczy i usta, nie mogąc uwierzyć, co też w tym momencie wyczynia się na ekranie. Są w tej produkcji sekwencje, które za jakiś czas wszyscy będziemy oglądać w domach, co chwilę wciskając stop i przyglądając się kolejnym kadrom, by wyłowić jak najwięcej z tego, co twórcy upchali na ekranie ku naszej uciesze. Jeżeli ktoś myślał, że Uniwersum było jazdą bez trzymanki, to na Poprzez multiwersum z wrażenia wystrzelą mu wszystkie korki.
Czy ten obraz ma wady? Bardzo możliwe. Po jednokrotnym seansie nie sposób jednak ich wymienić – wrażenie przytłoczenia wylewającymi się z ekranu niesamowitościami jest zbyt wielkie, by wyłuskać coś, co po dokładniejszej analizie można by skrytykować. Trudno o lepszy przykład kina nowatorsko-rozrywkowego, a jednocześnie tak bardzo skupionego na postaciach i dającego im tyle czasu, by mogli wejrzeć w siebie. A my z nimi.
Niezwykła podróż.
Uwaga: Spider-Man: Poprzez multiwersum to film o niezwykłym natężeniu… wszystkiego. Jeżeli u kogoś występuje zagrożenie ataków epilepsji, spowodowanych błyskami czy gwałtownie migającymi obrazami, niech będzie ostrzeżony, że ten film wręcz uderza tym w widza.
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat