Już sam początek najnowszego odcinka serialu Star Wars Rebels pokazuje coś zaskakującego, gdyż można odnieść wrażenie, że znajdujemy się w środku akcji. Walka na miecze świetlne z Inkwizytorami jest miła dla oka, z kilkoma niezłymi rozwiązaniami, ale mimo wszystko bez fajerwerków. Można poczuć, że są to walki dla samej walki - nie ma tutaj wrażenia zagrożenia, zmagania się o swoje życie i wolność. Każdy cios jest tak wymierzony, że zawsze trafia na blokadę. To jest ten drobny detal każdej walki, który musi być odczuwalny, by widz mógł wiedzieć, że to jest na serio, a nie zabawa. Tego aspektu Rebelianci jeszcze nie dopracowali. Ten odcinek w końcu porusza pewne ważne kwestie, które być może w przyszłości dadzą nam odpowiedź na pytanie, dlaczego Kanan, Ahsoka i spółka nie byli obecni w Sojuszu Rebeliantów, gdy pojawił się Luke Skywalker. To kluczowy detal, który powinien zostać wyjaśniony, bo na pewno znajdą się także zwyczajni widzowie, którzy będą zadawać sobie te pytania. Dlatego też sugestia Kanana, że Jedi stanowią zagrożenie, ponieważ Inkwizytorzy mogą ich odszukać, jest tutaj ważna i na swój sposób bardzo ciekawa. Nasi bohaterowie poprzez tę kwestię mogą być postawieni przed intrygującym dylematem, który być może doprowadzi do ich rezygnacji albo i śmierci. Powrót na Lothal jest przyjemnym zaskoczeniem, bo wprowadza miłe uczucie ciągłości. Odcinek ze świątynią Jedi był w pierwszym sezonie jednym z lepszych i twórcy po raz kolejny dobrze to wykorzystują. Mamy zatem trzy wizje Jedi, które są nieprawdopodobnie klimatyczne, atrakcyjnie zrealizowane i wywołują niesamowite emocje. Praktycznie każda wizja ma znaczenie dla tego serialu, kanonu i przyszłości, którą będziemy oglądać w kolejnych odcinkach. No url Wizja Kanana ma niezwykłe znaczenie z dwóch powodów. Po pierwsze - walka ze strażnikami świątyni pozwala mu w końcu stać się rycerzem Jedi. Pamiętajmy, że był zaledwie Padawanem, gdy padł rozkaz 66, więc jest to coś bardzo istotnego dla rozwoju tego bohatera. Po drugie - poruszenie kwestii Ezry i jego kuszenia przez Ciemną Stronę Mocy. Trudno powiedzieć, ile w tej wizji jest prawdy, ale ile słów sprawdzających samego Kanana. Fakt rozłamu Ezry pomiędzy Jasną i Ciemną Stroną na pewno będzie odgrywać ważną rolę w kolejnych odcinkach. A może jest to wizja przyszłości, której nie da się odwrócić? Yoda mówił, że przyszłość zawsze jest w ruchu, ale może nie tym razem? Największym szokiem jest fakt, że pod maską Strażnika kryje się... Wielki Inkwizytor Sithów. Tak naprawdę to w tym miejscu nasuwa się multum pytań, bo wydaje się, że oni nie byli prawdziwi i było to działanie Mocy. Tylko czemu Wielki Inkiwyztor powiedział: "Jesteś teraz rycerzem Jedi, jak ja kiedyś"? Za to brawa dla Filoniego i spółki, bo stworzyli tą jedną wizją niesamowity klimat, zmuszając do myślenia i zadawana pytań, na które chce się poznać odpowiedź. Wizja Ahsoki Tano jest przepełniona nadzwyczajnym klimatem, jakiego w tym serialu jeszcze nie było. Gdy widzimy Anakina i słyszymy jego słowa, trudno nie odczuć ciarek przechodzących po plecach. Co za emocje! Jeśli ta wizja jest drobną zapowiedzią ostatecznej konfrontacji Vadera z Ahsoką, to twórcy robią to dobrze. W końcu pamiętamy, że w zwiastunie była scena walki na miecze Ahsoki z Vaderem i wiele osób spekulowało, że być może będzie to część wizji Mocy. Wydaje się, że ten odcinek ostatecznie kończy te domysły. Ta walka musi mieć miejsce. Wizja Ezry jest ważna, ale na swój sposób luźniejsza i zabawna. Przede wszystkim zobaczenie Yody zgodnego z jego wyobrażeniem jest interesujące, bo widzimy, że wyraźnie wygląda on inaczej. Rozmowa z Yodą pięknie pokazuje, jak twórcy potrafią bawić się klimatem i mitologią Gwiezdnych Wojen. Trudno powiedzieć, co będzie na Malachorze, ale jestem zaintrygowany. Samo miejsce zostało wspomniane w serialu Wojny klonów, a wcześniej było także w grze Star Wars: Knights of the Old Republic 2. Możemy wysnuć wniosek, które sceny ze zwiastuna się tu rozgrywają, i prawdopodobnie to właśnie tam zawędrujemy w dwuodcinkowym finale. Duży plus za budowę klimatu poprzez odpowiednie wykorzystanie muzyki. Gdy w pewnym momencie zaczyna się temat Yody, trudno nie poczuć tych emocji. Narzekałem na pierwszy sezon, krytykowałem połowę drugiej serii, ale teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć: to jest TO, to są Gwiezdne Wojny, jakich szukałem. Oby twórcy utrzymali ten wzrost jakości, bo na razie idzie im świetnie. Ten znakomity i prawdopodobnie najlepszy odcinek serialu jest tego pięknym dowodem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj