Akcja w Supergirl nabrała tempa, choć twórcy w dalszym ciągu mają kłopot ze sprawnym poprowadzeniem niektórych wątków. Nie zmienia to faktu, że w przededniu crossoveru Arrowverse Dziewczyna ze Stali jest w zaskakująco, jak na nią, dobrej formie.
W recenzji poprzednich odsłon serii donosiłem Wam, że w
Supergirl nastąpiła nieznaczna, ale wciąż jakościowa poprawa - widać ją także w odcinkach
Tremors i
The Wrath of Rama Khan. Twórcy całkiem sprawnie przetasowali fabularne komponenty, silniej niż dotychczas eksponując zagrożenie ze strony Lewiatana. Problem polega na tym, że na każdy udany zabieg przypadają dwie wpadki, uwydatniające się najpełniej w pokracznym prowadzeniu wątków Malefica i Leny Luthor. Pierwszy już padł w ramiona brata, krucjata drugiej prezentuje się zaś coraz bardziej kuriozalnie. Co prawda w jej starciu z Dziewczyną ze Stali atmosfera niepewności faktycznie wisi w powietrzu, jednak siostra Lexa zachowuje się trochę na zasadzie "nie chcę, ale muszę". Stoi nieszczęsna, kradnie Miriady, nieustannie zwodzi i mami, lecz przy tym wszystkim nadal uważa się za posłanniczkę jasnej strony mocy. Obawiam się, że jej historia ostatecznie dobrze nie wybrzmi, głównie z uwagi na fatalną grę portretującej jej
Katie McGrath. Aktorka ma problem z właściwym oddaniem emocji swojej postaci, przez co na ekranie albo stroi dziwaczne miny, albo przepada w karykaturalnych pozach. Na całe szczęście na horyzoncie widać już crossover Arrowverse, a i znany z serialu
Z Archiwum X,
Mitch Pileggi, całkiem dobrze poczyna sobie w roli Ramy Khana.
fot. Sergei Bachlakov/The CW
W
Tremors po raz pierwszy w pełni poznajemy strukturę i historię organizacji Lewiatan, na której czele stoi wszechpotężny Rama Khan - antagonista o mocy tak potwornej, że już teraz możemy go uznać za jednego z najsilniejszych przeciwników Supergirl. Jego dotychczasowe jatki z główną bohaterką wypadają zaskakująco dobrze zarówno pod kątem wizualnym, jak i emocjonalnym. Cieszy też fakt, że twórcy skrupulatnie dbają o naszkicowanie większego zagrożenia poprzez odniesienia do wpływu Lewiatana na otoczenie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że większość odcinka musieliśmy jednak spędzić na słownych potyczkach Kary i Leny, czasami tak przerysowanych, iż wprawiających widza w konsternację. Scenarzyści robią wszystko, by wendecie próbującej zbawić świat Luthor nadać jakiś głębszy wymiar, lecz to zabiegi daremne - przepadają w katastrofalnych występach McGrath, zupełnie przygniecionej przez narastające skomplikowanie swojej postaci. Koniec końców Lena wychodzi na obrażalską zołzę, która zdradzona i rzekomo odepchnięta będzie się teraz mściła, ponieważ tak już ma. Jej podejście groteskowo rezonuje jeszcze w smutnym wyrazie twarzy i emocjonalnych bolączkach próbującej nawrócić przyjaciółkę na drogę dobra Dziewczyny ze Stali. Obie panny dobrały się jak w korcu maku, przy czym odbiorca odniesie wrażenie, że jeśli coś z mlekiem matki wyssały, to z pewnością egzaltację.
Nawet lepiej na tym tle wypada odcinek
The Wrath of Rama Khan, będący faktycznym finałem środka sezonu (crossover będzie się przecież rządził swoimi prawami). Jego tytułowy bohater dostaje bęcki, więc nie dziwi specjalnie, że w hierarchii Lewiatana po 2 milionach lat ostatecznie ustąpi on miejsca tajemniczej Gamemnae - jako fan starożytności i personalnych roszad w mitycznych drużynach z chęcią zobaczyłbym, jak sprawy na tym polu miały się wcześniej. Twórcy w wątku Leny zrezygnowali z kolei z emocjonalnych ochów i achów, przez co zła i dobra jednocześnie kobieta mogła w końcu zaatakować Ziemię falami Q, które miały jej pomóc w przejęciu mentalnej kontroli nad ludzkością. Nieco kuriozalnie prezentuje się na ekranie powstrzymanie tego procesu, prowadzone z główki Malefica pod bacznym okiem strażników, jednak akurat w tym serialu widzieliśmy już większe głupstewka. Największe działa odpowiedzialni za produkcję przyszykowali na koniec, gdy najpierw skonfrontowali J'onna z Monitorem, a później poprawili jeszcze zaskakującą rozmową tego ostatniego z Lexem. Życzyłbym nam wszystkim, aby
Jon Cryer, który najwyraźniej chce nadal występować w tym serialu, powrócił do obsady na stałe, nawet jeśli w tej chwili to tylko pobożne życzenie.
Supergirl w ostatnich tygodniach powoli odbija się od fabularnego dna - czas pokaże, czy było to związane jedynie z nadchodzącym crossoverem, czy w dalszej części sezonu twórcy faktycznie będą wyciągali asy z rękawa. Fundamenty pod walkę z Lewiatanem zostały już umiejętnie położone; byłoby naprawdę szkoda, gdyby zasadniczą osią fabularną zamiast tego starcia okazały się dalsze potyczki Kary i Leny. Ten ostatni wątek jest bowiem z góry skazany na niepowodzenie, skoro od pretekstu się rozpoczął, a rządzą nim słowne utarczki na przedszkolną modłę. Najlepsza wiadomość jest jednak taka, że gotując się na Kryzys, scenarzyści serialu zdołali zażegnać ten fabularny - jeszcze niedawno musieliśmy się z nim zmagać razem z nimi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h