Szczęście dla początkujących na papierze ma wszystko, co powinno przełożyć się na przynajmniej solidny film – podobno dobry pierwowzór literacki, sympatyczną obsadę, akcję dziejącą się w dziczy i grupę dość różnorodnych postaci. To wygląda na samograj, a jest pasmem niepowodzeń, wynikających z fatalnego scenariusza i bezmyślnej reżyserii. Tak naprawdę nic tu nie działa, a niezła obsada – na czele z Ellie Kemper – jest zagubiona i marnowana. Komedia romantyczna działa wtedy, gdy jesteśmy w stanie uwierzyć w rodzące się na ekranie uczucia. Tego w tym filmie nie uświadczymy. Finalnie twórcy informują, że dwie osoby podczas wyprawy nawiązały głębszą relację emocjonalną, co jest totalnie od czapy. Nie było w tym ani przygotowania fabularnego, ani głębszego sensu, ani rozsądnego, skrupulatnego pogłębiania tej relacji. Jest ona prowadzona jednostajnie i na pewno nie romantycznie. To jest naprawdę wyczyn – zepsuć coś tak prostego i oczywistego. Stąd też kulminacja tego filmu wypada po prostu głupio. Do tego jeszcze dochodzi tania manipulacja emocjami (ujawnienie choroby mężczyzny), która wywołuje śmiech zażenowania. Czy to jest komedia? W ogóle nie ma tu humoru. A przecież mamy grupę dziwacznych postaci podczas wspólnej wyprawy w dziczy. Ile tu potencjału na zwariowane przygody, humor sytuacyjny i naturalnie wplecione gagi! A nic się nie dzieje. Nie ma nawet prób rozbawienia widzów. Twórcy nie rozumieją, jak powinien działać humor na ekranie. Nie potrafili stworzyć wesołej historii, która jest w stanie poruszyć serca.  Szczęście dla początkujących ratuje trochę sytuację pojedynczymi scenami i obsadą, ale to za mało. To film katastrofalnie wręcz nieudany. Nie spełnia nawet podstaw gatunku, którymi raczą nas najbardziej sztampowe komedie romantyczne. Unikać jak ognia. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj