Tekken 7: Patologiczna rodzina – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 2 czerwca 2017Tekken wraca na nasze monitory po 5 latach przerwy. Czy Król jest nadal żywy?
Tekken wraca na nasze monitory po 5 latach przerwy. Czy Król jest nadal żywy?
Na nową odsłonę serii Tekken 7 przyszło nam czekać aż pięć lat. Jest to dość dużo czasu, jednak nie można powiedzieć, że został on przez twórców zmarnowany. Król Żelaznej Pięści wraca w niezłej formie, choć niestety korona nieco mu zbladła przez te lata i wymaga jeszcze wypolerowania
Ostatni (?) Rozdział
Zacznijmy od największej nowości, czyli trybu fabularnego. Zrezygnowano z tradycyjnego poprowadzenia historii dla każdej postaci, zamiast tego dając nam wycinek opowieści o wewnętrznej wojnie rodu Mishima. Podzielono ją na rozdziały i choć zapowiedziana była jako zamknięcie sagi, tak naprawdę mamy tu raptem podsumowanie jakiejś jej części. Owszem, mamy ciekawe otwarcie i wgląd w historię rodu, przy okazji poznając miedzy innymi Kazumi, żonę Heihachiego, jednak zakończenie pozostawia drogę otwartą do sequela, lub, biorąc pod uwagę, że do gry można dokupić season pass, DLC.
O ile jednak sama historia jest jeszcze ciekawa, to sposób jej podania już kuleje. Jak wspominałem podzielona jest ona na rozdziały, jest ich 14 plus prolog, epilog i rozdział specjalny. Narratorem historii jest dziennikarz, któremu wojna między Mishima Zaibatsu i Korporacją G zabrała rodzinę, a on sam znalazł się w środku wydarzeń. Przechodzenie kampanii wygląda następująco: rysowany przerywnik, przerywnik CGI i potem walka... i na tym zwykle kończy się rozdział. Ukończenie całości zajmie nam około dwie godziny, ale to tylko pod warunkiem, że obejrzymy wszystkie przerywniki. Bez nich spokojnie zamkniemy się w kwadransie, grając na normalnym poziomie trudności.
Są jeszcze dodatkowe rozdziały, prezentujące historię reszty postaci z gry. Jest ich 28 i choć liczba ta wygląda imponująco, to jednak składają się one ledwie z jednej walki i jednego przerywnika, co zasmuca w porównaniu z poprzednimi częściami.
Nowi i starzy znajomi
Alisa, Asuka, Bob, Bryan, Dragunov, Eddy, Feng, Heihachi, Hwoarang, Jin, Kazuya (także w formie opętanej), King, Kuma, Lars, Law, Lee, Leo, Lili. Miguel, Nina, Panda, Paul. Steve, Xiaoyu i Yoshimitsu to postacie dobrze nam znane. Towarzyszą im Claudio, Gigas, Jack-7, Josie, Katarina, Kazumi (też posiadająca formę opętaną), Akuma, Lucky Chloe, Master Raven i Shaheen.
Moim podstawowym, i jednocześnie bardzo osobistym, zastrzeżeniem do zestawienia obecnych w grze wojowników, jest nieobecność Lei. Jest to bardzo ciekawa i skomplikowana postać, wnosząca sporo niewiadomej do walki. Nowym zawodnikom nie udało się natomiast złapać mnie za serce, zaś taki Shaheen czy Katarina są zwyczajnie wręcz nudni. Zresztą poprawcie mnie jeśli się mylę, ale to chyba największy napływ świeżej krwi w historii serii. Nie wyszło to Tekken 7 na dobre. Na plus twórcom muszę jednak zaliczyć sprawne wprowadzenie Akumy.
The Sims: Bijatyka
Liczba opcji, jakie mamy, by przebrać naszą postać, jest naprawdę powalająca. Część z nich można kupić, cześć wygrać w trybie Treasure Battle. Niektóre są uniwersalne, niektóre unikatowe dla danej postaci, a wszystko to podzielone na różne poziomy rzadkości. Podczas walk w trybie Treasure Battle otrzymujemy też rangi. Im wyższa, tym mocniejsi przeciwnicy, ale i lepsze skarby. Dodatkowo czasem trafiają nam się walki specjalne, choć muszę przyznać, ze spodziewałem się po nich czegoś więcej w kwestii wyzwania. Całościowo jednak, tryb ten daje sporo frajdy. Pozostałe tryby offline nie wyróżniają się niczym szczególnym na tle poprzednich odsłon.
Jeśli chodzi o mechanikę walki to zmieniło się kilka rzeczy, w moim odczuciu jedynie na plus. Największą zmianie uległ system Rage: teraz gdy zostaniem sprowadzeni do odpowiednio niskiego poziomu zdrowia, zamiast zadawać dodatkowe obrażenia, możemy wykonać technikę Rage Art. Jej wprowadzenie nie jest trudne, zwykle jest to przycisk kierunkowy i dwa przyciski uderzenia wciśnięte jednocześnie. Ten cios potrafi przesunąć szalę zwycięstwa na naszą korzyść, zadając potężne obrażenia i otwierając drogę do mocnej kombinacji, a nieraz i czysta siła tej techniki pozwala powalić przeciwnika na miejscu. Twórcy zadbali jednak by nie było to przesadnie nadużywane, Rage Art można łatwo zablokować, a jego zasięg jest ograniczony.
Turniej o tytuł Króla Żelaznej Cierpliwości
Tryby sieciowe wyglądają całkiem ciekawie na papierze. Walka zwykła, Walka rankingowa, Turniej... No właśnie, na papierze, bo przez tydzień, jaki minął od premiery udało mi się raz dostać do turnieju i dwa do normalnego meczu. Do rankingowego nie udało mi się doczłapać. Nawet łatka nie pomogła, choć mam otwarty NAT i całkiem poprawną szybkość łącza.
Reasumując, Tekken 7 to niezła bijatyka, z przyjemną oprawą audiowizualną, której jednak nie do końca wyszły na dobre nowości.
PLUSY:
+ to wciąż stary, dobry Tekken;
+ oprawa audiowizualna;
+ zmiany w systemie walki;
+ treasure hunt.
MINUSY:
- story mode;
- tryb sieciowy;
- czasy ładowania.
Źródło: Fot. Namco
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat