Romans kokietowało nas obietnicą wyjaśnienia tajemnicy śmierci Allison i z tego przyrzeczenia właśnie się wywiązało. Część widzów miało wątpliwości co do udziału Bena w zajściach z ostatniego dnia życia głównej bohaterki serialu. Teraz dostajemy potwierdzenie jednej z teorii – były żołnierz nie dość, że przyznał się do morderstwa, to jeszcze po raz kolejny dał upust swojej mrocznej naturze. Zło wciąż jest obecne w tym bohaterze, co Joanie odczuła dość dotkliwie. Serial wyjaśnia więc jedną z największych swoich zagadek. Czy takie rozwiązanie fabularne jest słuszną koncepcją? The Affair wykłada karty na stół, zamykając widzom drogę do własnych interpretacji minionych wydarzeń. Fabuła została ogołocona z niedopowiedzeń, z którymi zostawiła nas poprzednia seria. Miało to wtedy swój urok, a teraz przestało całkowicie istnieć. W zamian dostaliśmy intrygę z pogranicza kryminału i thrillera oraz bohaterkę, którą trudno polubić. W końcu jest nam dane spędzić nieco więcej czasu z Joanie i można mieć mieszane odczucia co do tej postaci. Jest drażliwą, niespokojną, dysfunkcyjną emocjonalnie kobietą na granicy załamania nerwowego. Serial stawia teorię, że jej obecny stan związany jest z ponurą historią rodzinną, ale niestety fabularnie mało to wiarygodne. The Affair specjalizował się w pieczołowitym budowaniu sylwetek psychologicznych postaci. Teraz dostajemy skonstruowaną już protagonistkę, w przypadku której twórcy poszli na duże skróty. Nie mając czasu i miejsca na odpowiednią kreację, podparli się przeszłością Joanie. Jej obecna postawa to wynik traum rodzinnych. Wszystko, co się wydarzyło w życiu Allison ukształtowało jej córkę jako kobietę psychicznie wykolejoną. Abstrahując już od zasadności tej teorii, trudno wyobrazić sobie większy skrót fabularny przy budowaniu postaci. Joanie już na wstępie jest w pełni ukształtowana. Teraz zapewne twórcy będą chcieli ją dekonstruować, używając postaci w stylu EJ’a, Luisy czy starszego Bena. Joanie nie budzi sympatii, ponieważ widzimy jedynie jej mroczną stronę. Niewierna, arogancka i grubiańska kobieta  pokazuje inną twarz w drugiej połowie siódmego odcinka, kiedy to konfrontuje się z prawdziwym diabłem. Twist z udziałem Bena wprowadza do wątku Joanie nieco dynamizmu i sprawia, że całość zyskuje na charakterze. Jego bezkompromisowa postawa dużo lepiej prezentuje się niż bardziej uległe nastawienie. Żałujący za swoje grzechy Ben mocno rozmiękczył opowieść, dobrze więc, że twórcy zdecydowali się ten wątek nieco podkręcić. W świetle całkowitego wyjaśnienia zagadki z poprzedniego sezonu jest to pewien rodzaj pocieszenia dla tych, którzy nie lubią szablonowych rozwiązań. Czarny charakter będzie walczył do końca, a Joanie, żeby go pokonać, będzie musiała przezwyciężyć najpierw własne demony.
fot. Showtime
+9 więcej
Historia Joanie zyskuje na intensywności, ale nie zapominajmy, że w omawianych odcinkach dostajemy również segment z udziałem Noah i Whitney. Jest to historia dużo bardziej kameralna i spokojniejsza. Klasyczna dla The Affair forma po raz kolejny sprawdza się doskonale. Tym razem widzimy Sollowaya, który dość niezdarnie porusza się w butach dobrego ojca. Jego córka zauważa starania i nagradza go dobrym słowem. To swoiste odkupienie grzechów jest kontynuacją przemiany Noaha, który zrozumiał istotę wyrządzonego przez siebie zła. Trzeba przyznać, że „nowy” Solloway ma w sobie więcej luzu, ale też charyzmy niż ten poprzedni. Duża zasługa w tym Dominica Wests, który doskonale rozumie się z granym przez siebie bohaterem. Segment z udziałem Noaha i Whitney ma wiele smaczków, dzięki którym jest lepszy niż przydługa (szczególnie w szóstym epizodzie) opowieść o Joanie. Wizyta w miejscu, gdzie się wszystko zaczęło, afera w salonie sukni ślubnych czy cierpiący na demencję teść, który po raz pierwszy w życiu jest miły dla swojego byłego zięcia, to prawdziwe perełki. Ciekawie wypada również nieszablonowa rada ojca dla córki w przeddzień jej ślubu. „Zdradziłaś? Nie musisz mu o tym mówić. Chyba że jesteś zdeterminowana zakończyć ten związek”. Trudne, ale prawdziwe. Za takie motywy właśnie kochamy The Affair. To, co miało być siłą serialu, na tę chwilę jest jego największym obciążeniem. Historia Joanie nie ma takiej siły, jaką powinna mieć. Wizja przyszłości stanowi jedynie tło opowieści. Sama bohaterka charakterologicznie nie budzi oczekiwanych emocji, a jedynie antypatię. Co więcej, jej wątek jest nudny - można odnieść wrażenie, że szósty epizod zmarnował wiele przestrzeni na ciekawe rozwiązania. Wprowadzenie Bena też nie zmieniło diametralnie całości, choć stanowi dobry prognostyk na przyszłość. The Affair wciąż jest najlepsze, gdy zamyka się w kameralnej rodzinnej opowieści. Twarzą tego sezonu jest Noah Solloway i chwała mu za to, bo jak na razie to jego postać robi najlepszą robotę w serialu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj