W garniturach: sezon 5, odcinek 13 i 14 – recenzja
Chociaż Harvey Specter słynie z tego, że większość spraw potrafi zakończyć, jeszcze zanim rozpocznie się proces, tym razem nawet on nie jest w stanie nic poradzić. Sprawa Mike’a Rossa trafia do sądu, a dla bohaterów W garniturach nadchodzą trudne czasy.
Chociaż Harvey Specter słynie z tego, że większość spraw potrafi zakończyć, jeszcze zanim rozpocznie się proces, tym razem nawet on nie jest w stanie nic poradzić. Sprawa Mike’a Rossa trafia do sądu, a dla bohaterów W garniturach nadchodzą trudne czasy.
Serial Suits ostatnio wzbija się na wyżyny, jakich dawno mu brakowało. Fabuła wreszcie nabiera tempa, co i rusz dzieją się ważne rzeczy i ani przez chwilę nie można się nudzić. Być może ta zmiana jest tak bardzo odczuwalna również przez to, że ostatnimi czasy serial miotał się między powtarzaniem utartych schematów a próbami wprowadzenia czegoś nowego i nie do końca mu to wychodziło. Teraz jest zupełnie inaczej i naprawdę aż chce się to oglądać.
Pani prokurator Gibbs jest niczym Wielki Brat. Widzi i słyszy wszystko, nic jej nie umknie i nikt się przed nią nie schowa. Ani Mike, ani Harvey nie mogą zrobić kroku tak, by ona o tym nie wiedziała. Ta kobieta nie spocznie, dopóki nie wsadzi kogoś za kratki, i już teraz wiemy doskonale, że zniszczenie tylko Mike’a Rossa będzie dla niej porażką. Gibbs poluje na grubsze ryby - Ross to tylko przystawka.
Nie można nie zauważyć, że sam zainteresowany w ostatnich odcinkach zachowuje się trochę jak duże uparte dziecko. Podczas gdy wszyscy stają na głowie, aby wyplątać go (i przy okazji oczywiście siebie) z tych okropnych tarapatów, on upiera się, by samemu się bronić i robić wszystko po swojemu. Ani przez moment nie zastanawia się nad tym, że przecież Gibbs ma rację i tak prawdę wcale nie jest prawnikiem. Ostatecznie można mu jednak to zachowanie wybaczyć, bo Ross naprawdę jest zdesperowany. Jak bardzo - udowadnia, idąc do Jimmy'ego i prosząc go o krzywoprzysięstwo. Na tym etapie nie tylko Gibbs gra nieczysto, ale również Mike nie cofnie się już przed niczym.
Trudno mu się dziwić, bo z której strony by na to nie spojrzeć, jest źle. Powiem więcej - wręcz fatalnie. Ross nie skończył (właściwie to nawet nie zaczął) Harvardu i nie ma nikogo, kto potwierdziłby, że kiedykolwiek go tam widział. Dodatkowo oliwy do ognia dolewają zeznania Trevora i niezbyt trzymająca się kupy bajeczka o tym, że nie ma śladu po mieszkaniu Rossa w Bostonie, bo na Harvard dojeżdżał z Brooklynu. Osobiście uważam, że akurat taki pomysł na wymówkę jest trochę zbyt grubymi nićmi szyty.
W ogóle jak na faceta z tak wielkimi problemami Mike ma i tak zaskakująco lekko w życiu. Skoro, jak można wywnioskować z rozmów pomiędzy bohaterami, sprawa Rossa zrobiła się publiczna, to jak to się dzieje, że jeszcze żaden wścibski dziennikarz nie dotarł do jakiegoś potencjalnego kolegi Mike’a ze studiów lub jego byłego wykładowcy, który opowiedziałby o tym, jak to nigdy nie widział Rossa na zajęciach albo nie pamięta, by wystawiał mu ocenę z egzaminu? Oczywiście mam świadomość, że Harvard to elitarne środowisko, w którym przyznanie się do tak wielkiego błędu i niedopatrzenia jak ten jest wręcz nie do pomyślenia, ale nadal nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w prawdziwym życiu całe to kłamstwo wyszłoby na jaw dużo szybciej, a Mike Ross nie miałby żadnej drogi ucieczki i nawet fałszywe zeznania kolegów oraz podrabiane dokumenty by mu nie pomogły.
Mimo to bardzo podoba mi się sposób, w jaki prowadzona jest w tej części sezonu główna intryga. Przede wszystkim - po raz pierwszy od bardzo dawna to nie prawnicy z Pearson Specter Litt rozdają karty; tym razem są tylko pionkami w grze i nie mają nawet pewności, że znają zasady. Każdy ma do stracenia naprawdę wiele i każdy jest w tę sprawę zaangażowany, dlatego najlepszą taktyką wydaje się trzymanie razem i ustalenie wspólnego frontu. Jednak prokurator Gibbs doskonale wyczuła, kogo z trójki głównych partnerów kancelarii najlepiej odłączyć od reszty jako pierwszego. Louis ma wiele powodów do wątpliwości i jeszcze więcej powodów, by nie ufać nikomu, nawet Jessice i Harveyowi. Chociaż stara się być lojalny, to nie może pozbyć się przeczucia, że może wcale nie powinien taki być. Co do tej postaci nie można być pewnym, że się nie złamie i nawet przypadkiem nie zrobi czegoś, co ostatecznie zaszkodzi całej sprawie. W końcu już wiele razy zdarzało się, że Louis chciał dobrze, a wychodziło zupełnie odwrotnie.
Serial Suits prezentuje ostatnio naprawdę dobry poziom i dostarcza doskonałej rozrywki. Jest tu wszystko, czego potrzeba dobrej serialowej produkcji: realni bohaterowie, ciekawa intryga i niedające się przewidzieć zakończenie (bo czy na tym etapie sezonu możemy być czegokolwiek pewni?). Najlepsze jeszcze przed nami, zwłaszcza że prawnicy z Pearson Specter Litt nigdy nie poddają się bez walki.
Poznaj recenzenta
Monika RorógDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat