Wędrująca Ziemia 2 to jest dziwaczny chaos. Jednocześnie film jest pod wieloma względami bardziej interesujący niż jedynka, ale twórcy mieli tutaj tak wielkie ambicje, że w sposobie opowiadania historii przez prawie trzy godziny czasu trwania troszkę się pogubili. Czasem można odnieść wrażenie, że ogląda się coś, co miało być serialem, w którym odcinki skupiały się na określonych wątkach bez jednoczesnego łączenia ich na ekranie. Takim sposobem raz mamy wątek globalny, czyli walki ludzkości o przetrwanie, raz osobisty pilota z jedynki granego przez Wu Jinga, raz naukowca przeżywającego personalną tragedię, w którego rolę wciela się Andy Lau. Nie jest to w ogóle spójne, skacze raz tu, raz tam, jakby twórcy sami nie mogli się zdecydować, na czym chcą się skupić i jak ta narracja powinna budować wspólny przekaz. To trochę jest frustrujące i czasem męczące, bo przez tego typu formę opowiadania historii Wędrująca Ziemia 2 wiele traci ze swoich plusów i niestety, ale właśnie to podejście jest negatywnie wyróżniające sequel na tle jedynki. Nie jest to jednak równoznaczne z tym, że film jest zły. W tym całym chaosie jest jakaś metoda, bo cała historia będąca w jakimś stopniu streszczeniem tego, co musiało się wydarzyć, by doprowadzić do tego, co oglądaliśmy w filmie Wędrująca Ziemia, jest interesujące. Nawet rzekłbym, że całość tej opowieści potrafi lepiej zaangażować niż jedynka, która miała o wiele więcej problemów, dłużyzn i przestojów. Tych w tym trzygodzinnym widowisku niestety nie brakuje, ale całokształt jest ciekawszy, bo choć doskonale wiemy, co się wydarzy, a napisy na ekranie odliczają do tych określonych punktów historii, to te poszczególne etapy budują więcej emocji i zainteresowania. To jest zdecydowanie zaleta Wędrującej Ziemi 2, która przez to zyskuje na tle dość nudnawego poprzednika. Gdyby tak skrócić ten film o jakieś pół godziny, Wędrująca Ziemia 2 zyskałaby, bo tempo jest czasem zbyt rwane, a ckliwość wątków osobistych zbyt przesadzona.
fot. 9th Plan Dystrybucja filmowa
+9 więcej
Andy Lau to najmocniejszy punkt tej części, bo to aktor wybitny, który wyciąga ze swojej roli przy tak dziwacznym scenariuszu absolutne maksimum. Historia naukowca, który traci córkę i walczy za wszelką cenę, by dać jej cyfrowe życie, ma w sobie ładunek emocjonalny. Mamy bowiem człowieka rozdartego pomiędzy osobistą tragedią i chęcią uratowania namiastki rodziny, a obowiązkiem zawodowym, w którym ważą się losy świata. Lau przede wszystkim sprawia, że wiele scen, które wydają się na pierwszy rzut oka głupie, absurdalne czy niedorzeczne, stają się na swój sposób poruszające. Jego emocjonalna autentyczność wiele daje temu filmowi i czuć, że z lepszym reżyserem to mogłoby być kino pod każdym względem wybitne. To blockbuster, czyli wielka napakowana efektami specjalnymi superprodukcja, w której Chińczycy pokazują dosłownie to samo podejście, co mamy w hollywoodzkich filmach. Tutaj w kluczowych momentach to Chiny ratują sytuację, wskazują kierunek i idą na ochotnika na pierwszą linię frontu walki o przetrwanie ludzkości. Jest nawet scena, w której trzeba ochotników do samobójczej misji i w takt podniosłej muzyki patos wylewa się wiadrami, gdy Chińczycy pierwsi się zgłaszają, a po nich... Rosjanie! Co ciekawe, na trzecim miejscu wyruszają Amerykanie. Jest w tym odwróconym od hollywoodzkiego podejścia coś zabawnego i zarazem znajomego. Trudno traktować to inaczej, niż to, co widzimy w każdym widowisku z USA. To też przekłada się na określoną konwencję, w której jest tak naprawdę więcej treści uniwersalnych niż nacjonalistycznych. Tak, Chiny rządzą i ratują dzień, ale więcej tutaj mówienia o jedności świata, współpracy wszystkich krajów i wspólnej walce. Coś, co zasadniczo nie jest standardem w Hollywood, tutaj jest odświeżającą ciekawostką, bo ma się jednak wrażenie, że ktoś ciut lepiej rozumie historię, którą opowiada i potrafi znaleźć w tym więcej równowagi. Film Wędrująca Ziemia 2 wyróżnia sfera wizualna. To jest najlepiej zrealizowany film, jaki do tej pory wyszedł z Chin w świat. Pod kątem widowiska, jakości efektów specjalnych, szalonych pomysłów (a zrzućmy kawałki Księżyca na Ziemię...) i tworzenia w wyniku tego rozrywki to poziom już najlepszych blockbusterów z Hollywood. Są momenty, które wyglądają tak spektakularnie, że aż ciarki mogą przejść po plecach. Pierwsza część w porównaniu wygląda tanio i kiczowato, a tutaj trudno do czegoś się przyczepić. Jest to widowiskowe przez duże W. Mocna zaleta, która pokazuje, że rozwój chińskiej kinematografii pod kątem ścigania się z Hollywood nabiera tempa. Wędrująca Ziemia 2 ma dziwaczną i chaotyczną konwencję, ale w tym wszystkim jest jakaś metoda. Czuć jednak, że specyficzność podejścia do ckliwości i patetyczności niektórych wydarzeń jest mało strawna, ale jednocześnie jakoś to się sprawdza, dzięki widowisku, emocjom i efektom specjalnym dającym odmóżdżenie. Prawda jest taka, że z lepszym reżyserem to mogłoby być kino wybitne, ale ten filmowiec totalnie pogubił się w ambicjach, jakie wszyscy tutaj mieli. Te zdecydowanie są tutaj dostrzegalne. A tak wyszło nieźle, z wymuszeniem pewnego dystansu, ale pokazem efektów specjalnych na najwyższym poziomie i dobrymi momentami. Zdecydowanie lepsze wrażenie niż przy jedynce, choć do filmu bardzo dobrego nadal daleko.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj