"Maze Runner: The Scorch Trials" wpisuje się w schemat typowego sequela - więcej, szybciej i mocniej. Tak można w skrócie opisać ten film, który skutecznie rozbudowuje świat przedstawiony o nowe ciekawe elementy i wprowadza przyjemną dwuznaczność, przez którą ci źli nie są tak do końca źli. Dzięki temu, że przedstawia ich motywy i wyjaśnia ich cele, zupełnie inaczej postrzega się zagrożenie dla życia bohaterów. "The Maze Runner" był filmem skromnym, trochę schematycznym, ale dobrze się go oglądało. Patrząc na narrację sequela, można dostrzec, że wszystko tutaj oparte jest na większej prostocie, bowiem film nie ma do końca tak określonego celu, jak wyjście z labiryntu w "jedynce". Przez to też pojawia się wrażenie, że "Maze Runner: The Scorch Trials" szuka tego celu, by tak naprawę przedstawić go nam dopiero w 3. części. To jest bolączka wielu drugich części serii, które bardzo często za bardzo starają się być wstępem do czegoś więcej niż samodzielnym tworem. Tutaj jednak Wes Ball broni się, ponieważ nadrabia dynamicznym tempem i o wiele większą dawką akcji niż w pierwszej części. Do tego wszystkie przeciwności i problemy, z którymi borykają się bohaterowie, są bardziej różnorodne, a przez to też frajda z seansu jest większa. [video-browser playlist="698770" suggest=""] Mamy zatem rozbudowany świat, który tak naprawdę dopiero teraz poznajemy. Zniszczone miasta po apokalipsie, Poparzeńcy przypominający zombie czy rebelia przeciwko DRESZCZ-owi to elementy składowe fabuły, które wpisują się w klisze gatunku. W tym wszystkim nie do końca działa motyw Poparzeńców, którzy za bardzo przypominają bezmyślne zombie tworzone efektami komputerowymi. Jednocześnie też dzięki wyższemu budżetowi i odpowiedniemu wykorzystaniu efektów specjalnych reżyser tworzy fajny klimat z nutką zagrożenia (czasami można podskoczyć w fotelu), a niektóre kadry cieszą oko. To buduje dobrą jakość całości. "Maze Runner: The Scorch Trials" plusuje też po stronie aktorskiej. Młode pokolenie oparte na talentach z "jedynki" dalej sprawuje się dobrze, a Dylan O'Brien wciąż sprawdza się w roli centralnego bohatera. Trochę szkoda, że tym razem dodatki do młodych nie są na tak samo wysokim poziomie jak poprzednio. Nowe postacie są niestety nijakie i nie czuć tutaj takiej wyrazistości jak w poprzedniej odsłonie. Sequel jednak wznosi się na lepszy poziom też dzięki starszym nowym aktorom - po stronie tych złych Aidan Gillen (urodzony do roli złoczyńców) to naturalnie największy plus, gdyż gwiazda "Gry o tron" ponownie pokazuje swoją charyzmę i wyjątkowy dryg do takich postaci. Pojawia się także Giancarlo Esposito z "Breaking Bad", który ma luźniejszą rolę, ale również odpowiednio zapadającą w pamięć. Dobrze wykorzystani aktorzy na właściwych miejscach. Problemem filmu "Maze Runner: The Scorch Trials" jest tak naprawdę sama historia. Część ta zbyt wyraźnie stanowi wstęp do kolejnej, a za mało w niej samodzielnej fabuły, która byłaby w stanie czymś więcej zainteresować. Nie brak tutaj fajnych pomysłów, świetnych scen akcji, ale chciałoby się ciut więcej, by wrażenie było lepsze. Film jednak ogląda się dobrze - jest wysokie tempo, niezła realizacja i sporo akcji. Na nudę narzekać nie można.  
Źródło: Albatros
James Dashner, autor cyklu "Więzień labiryntu", który jest podstawą kinowej serii przygotował nową powieść "The Eye of Minds". Trafi ona do polskich księgarń 30 września 2015 roku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj