Początek sezonu 4B serialu Vikings można w pewien sposób nazwać minirebootem całego serialu. Mamy wielki przeskok w czasie, w którym akcenty opowiadanej historii są położone na nowych postaciach, a te stare jak Ragnar, Floki, Lagertha czy Bjorn wyraźnie przechodzą powoli na drugi plan. Po trzech i pół sezonu Michael Hirst podejmuje odważne kroki, na które tak naprawdę mało kto by się odważył. Tak duża i znacząca zmiana oblicza serialu może wprowadzić wiele świeżości i skierować go na nowe tory na kolejne lata, ale jednocześnie drzemie w tym ryzyko, że te nowości nie przypadną widzom do gustu i pogrzebie to szanse serialu na dłuższe życie. Na pewno jest to ciekawy zabieg, którego tak naprawdę nie widzieliśmy do tej pory we współczesnych serialach, ale jeśli zostanie dobrze przeprowadzany, możemy zaobserwować płynne przejście ze starych na nowych bohaterów. A to wszystko może odbyć się z korzyścią dla widzów. 11. odcinek to właśnie taki nowy początek, więc mamy do czynienia z solidną ekspozycją bohaterów i rzeczywistości po przeskoku w czasie. Cały nacisk położony jest na synów Ragnara, których tak naprawdę jeszcze nie znamy i nic o nich nie wiemy. Chociaż pamiętamy ich jako dzieciaków z poprzednich sezonów, w tym momencie to są kompletnie nowe osobowości, które musimy poznać i stwierdzić, czy je lubimy czy nie. Każdy na pewno jest inny i na swój sposób ciekawy. Trudno jednak na razie poddać ich jakiejkolwiek ocenie, bo jeden odcinek to za mało, by powiedzieć coś więcej i wyrobić sobie zdanie. Tak jak po pierwszym odcinku serialu nie wiedzieliśmy, czy Lagertha i Ragnar będą naprawdę dobrymi postaciami. To jest proces trwający co najmniej kilka epizodów, który ma przynieść efekt w postaci ukształtowania nowych bohaterów, napędzających serial. Na pewno jest tutaj potencjał, który najbardziej czuć przy postaci Ivara. Twórcy ukazują w tym odcinku, że to on jest nowym centralnym bohaterem serialu, którego w najbliższym czasie będą kształtować na kogoś, kogo może nazwiemy „nowym Ragnarem”. Jest to bohater kompletnie inny niż Ragnar, Rollo, Bjorn czy Floki. Jego niepełnosprawność w świecie wikingów pokazuje go jako kogoś, kto nie powinien tutaj istnieć – każdy traktuje go jak słabszego, gorszego. I dlatego jest to tak duży potencjał, bo Ivar jako ten słabszy ma większe wyzwania na drodze do potęgi niż Ragnar czy ktokolwiek inny. Stoją przed nim ciekawsze trudności, które ostatecznie mogą dać nam wyjątkową postać, której poczynania będzie śledzić się z zainteresowaniem. Na razie jest na początku drogi, słaby, niepewny, ale z oznakami szaleństwa i pewnej siły. Ciekawie to wygląda podczas sceny seksu, w której Ivar sobie nie radzi. Takie momenty są rzadkie w serialu, bo z reguły nagość i seks nie są pokazywane, jeśli nie mają fabularnego znaczenia. Tutaj to jest i wydaje być istotnym motywatorem dla Ivara, który zrozumie, że nie może być taki jak inni i musi osiągać swój cel w inny sposób. Z oceną jego i reszty poczekam jednak na dalsze odcinki. Na razie jest w porządku, w klimacie Vikings i z potencjałem. Po raz pierwszy w serialu mamy scenę seksu homoseksualnego, którego fabularny cel jest dla mnie nieznany. Tym Vikings różnili się zawsze od Game of Thrones, że nie wprowadzali nagości dla samej nagości. Wiemy, że Lagertha i Astrid są pięknymi kobietami i do stanowią parę, ale takie sceny nie są potrzebne w tym serialu, bo psują jego klimat. Podobnie było w sezonie 4A, gdzie kilkakrotnie niepotrzebnie była wprowadzana nagość, tego typu momenty nie decydują o jakości serialu. Powrót Ragnara jest w pewien sposób smutny i przygnębiający, bo obserwujemy początek jego ostatecznego upadku. To nie jest ten sam twardy wojownik ani szaleniec chcący podbić Paryż. Jest to człowiek złamany, zniszczony, na ostatniej prostej swojego życia. Próba samobójcza to już ostateczny dowód na to, że się skończył. Mam jednak nadzieję, że jego pożegnanie odbędzie się z przytupem, bo jeśli zginie w sposób zwyczajny i niepotrzebny, będzie to co najmniej rozczarowujące. Nieźle zaprezentowano jego relację z Flokim. Szczególnie, gdy spojrzymy przez pryzmat wydarzeń z ostatnich dwóch sezonów. Braterskie „kocham cię” ma znaczenie fabularne i stanowi efekt naturalnego rozwoju tej relacji, ale zarazem czuć w tym pewną kulminację. Tak jakby te sceny były jednymi z ostatnich pomiędzy Ragnarem a Flokim. Vikings powracają odcinkiem spokojnym, który kładzie dużym nacisk na przedstawienie nowości fabularnych. Na razie nic nie porywa, nie zaskakuje, a jest raczej ważnym i potrzebnym wprowadzeniem nowych bohaterów. Ziarna zostają zasiane, więc liczę, że w kolejnych odcinkach będzie lepiej i plony będą obfite.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj