Przyznaję się. Tytuł recenzji miał na celu wyłącznie większą klikalność. Zanim jednak całkowicie odrzucimy połączenie Korwina i "Deadwood" w jednym zdaniu, przyjmijmy osobną perspektywę, dystans i lekką ironię. Spójrzmy na świat Deadwood.
Dziwny ten Dziki Zachód. Statystyki morderstw niższe od współczesnej średniej. Powierzchnia metrów kwadratowych przypadających na więźnia większa od obecnych norm w zakładach karnych. Ponad 150 lat temu nikt w tych celach nie siedział. Główna ulica nie spływa krwią, nikt nie stawia zasieków przed swoimi domami, kradzieże w ilości marginalnej. Próba podjęcia śledztwa przez Bullocka kończy się na porcji odmian czasownika "spierdalać". Zabił, nie zabił, nie ma co drążyć. Prawem jest również...nie drążenie. Sędzią w Deadwood jest każdy z osobna. Sala sądowa w saloonach i zaułkach.
Korwinista w tytule jest skrótem myślowym. Szerzej chodzi o sny konserwatywnego liberała i libertarianina. Gdyby stworzyć listę rzeczy propsowanych przez nich, a które są obecne w Deadwood, zbieżność jest imponująca. Wolny rynek? Nawet Wilczek o takim nie śnił. Państwo się nie wtrąca? Ba, nie ma go w ogóle. Kobiety nie cudują? Check. Chcę mieć bank? Załatwione. Parabank z pierwszym depozytem debiutuje w Deadwood. I wszystko nie upada z hukiem. Taki atrakcyjniejszy "Atlas zbuntowanych".
[image-browser playlist="577007" suggest=""]
Dziewiąty odcinek stoi dwoma dialogami i dwoma rodzącymi się relacjami. Wystarczy wsłuchać się w dynamikę rozmów między Jane a Charliem oraz Trixie i Elsworthem. Deadwood'owa odmiana screwballowych wymian zdań. Pozorna agresja słowna, a tak naprawdę pełen kompromis. Może się wydawać, że męska strona zagoniona zostaje do narożnika, ale w rzeczywistości cała czwórka w swoich duetach tworzy niewypowiedzianą drużynę. Nie do końca zrozumiała jest wulgaryzacja Trixie. Można to tłumaczyć obudowaniem się w wewnętrzny pancerz. Przy Bullocku i Starze z niewiary w siebie i czucia się gorszą zaostrza swoje postępowanie. Taka postawa pasuje do dawnej Trixie z czasów Gem, gdzie jej metodą na przetrwanie była jednak empatia i zrozumienie.
[image-browser playlist="577008" suggest=""]
Calamity Jane i Joanie Stubbs. Elsworth i Alma Garett. Światy, które nie miały prawa się spotkać. Wyłącznie w Deadwood ich połączenie staje się możliwe. Zaskakujące, jak niezauważalnie staje się ono naturalne i korzystne dla wszystkich stron. Początkowo zdystansowane, w dłuższej perspektywie bardzo ludzkie.
Współpraca Ala Swearengena i A. W. Merricka jest odległym echem współczesnego połączenia mediów i polityki, nie zawsze oczywistego dla odbiorców. Większość mieszkańców Deadwood nie jest tego świadoma w równym stopniu co widz oglądający serial w dniu dzisiejszym. Swearengen umiejętną wrzutką medialną wyprzedza czasy. Obecność telegrafu tworzy nowy problem - już nie tylko przychodzenie wiadomości, ale również wypuszczanie ich z miasta.
Problemowa jest forma dialogowa przyjęta w "Deadwood". Hurtowej ilości "fucków" i "cocksuckerów" towarzyszy... Mickiewicz. Chodzi o rozbudowany styl wypowiedzi cechujący się długimi zdaniami, co w pewnych momentach przyjmuje irytującą manierę. W tych zdaniach można się zagubić. Widać to dobrze po scenie, w której Wolcott wygłasza "oratorium" przed Mose Manuelem. Tak nie wygląda rozmowa między ludźmi na chwilę przed strzałem.
[image-browser playlist="577009" suggest=""]
Scena odcinka:
Końcowe ujęcie z góry na staranowanego Williama, podnoszącego się Steve'a i załamanego Toma.
Dialog odcinka:
Będzie sam sobie sędzią i przysięgłym. Jak kurwa większość z nas. - Charlie Utter.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat