BERLINALE 2014: Poszukiwacze zaginionej sztuki
Oliwione niemiecką precyzją Berlinale zwykle toczy się wyjątkowo sprawnie. Jednak wczorajsza projekcja Obrońców skarbów George'a Clooneya została w pewnym momencie przerwana. Czyżby dlatego, że film opowiada o II wojnie światowej i przedstawia Niemców w jednoznacznie negatywnym świetle?
Oliwione niemiecką precyzją Berlinale zwykle toczy się wyjątkowo sprawnie. Jednak wczorajsza projekcja Obrońców skarbów George'a Clooneya została w pewnym momencie przerwana. Czyżby dlatego, że film opowiada o II wojnie światowej i przedstawia Niemców w jednoznacznie negatywnym świetle?
Powód był raczej prozaiczny. Na balkonie Berlinale Palast zasłabł jeden z widzów. Obsługa szybko opanowała sytuację i po kwadransie seans został wznowiony. Przygodowa opowieść Clooneya o grupie śmiałych historyków sztuki, którzy wyruszają pod koniec wojny do Europy, aby ocalić jak największą liczbę rzeźb i obrazów, to tylko jeden z wielu filmów podejmujących temat niechlubnej niemieckiej przeszłości. Na dodatek obraz Clooneya czyni to w formie pastiszu klasycznych hitów opowiadających o II wojnie światowej jako męskiej przygodzie: od Parszywej dwunastki, przez Złoto dla zuchwałych, aż po Bękarty wojny (podobieństwo plakatów do obu filmów jest uderzające).
Georgey Clooney zasłynął jako twórca filmów krytycznie przyglądających się światu mediów oraz – jak w przypadku ostatnich Id marcowych – polityce, która z mediami żyje w symbiozie. W Obrońcach skarbów reżyser tępi jednak swoje pazurki i wystawia portretowanym bohaterom sentymentalny pomnik. Wspomagany przez ekipę przyjaciół – pojawiają się Matt Damon, John Goodman i Bill Murray – wpisuje się w ramy hollywoodzkiego widowiska, w którym idealistyczne monologi sąsiadują z brawurowymi działaniami świeżo upieczonych żołnierzy. Całość jest hymnem na cześć sztuki, która dla Amerykanów okazuje się cenniejsza niż złoto. Niepoprawny optymizm filmu uwypukla jego rozrywkowe walory i sugeruje, że wszystko, co haniebne, działo się gdzieś na obrzeżach wojny.
[video-browser playlist="616957" suggest=""]
Nie ma w tym być może nic zdrożnego, ale jedną z cech Berlinale jest to, że od lat konfrontuje widzów z nazistowską traumą. Ważnym sygnałem było przydzielenie w zeszłym roku Claude’owi Lanzmannowi nagrody za całokształt twórczości, połączone z przeglądem jego twórczości. Lanzmann jest autorem prawdopodobnie najdłuższego filmu dokumentalnego o Holocauście, trwającego 9,5 godziny "Shoah". W tym roku w programie znalazło się sporo pozycji stanowiących świadectwo Zagłady. Po blisko siedemdziesięciu latach zrekonstruowano archiwalne materiały nakręcone przez aliantów w obozach, tworząc "German Concentration Camps Actual Survey". Ciekawostką jest również izraelsko-austriacko-niemiecka koprodukcja zatytułowana ironicznie "The Decent One", co w wolnym tłumaczenia oznacza: "Ten przyzwoity". Jest to dokumentalny portret Heinricha Himmlera stworzony na podstawie jego listów i dzienników, wskazujący, że poczucie winy było mu całkowicie obce. Zachęcające do odważnego spojrzenia na świat Berlinale także niemieckim widzom każe popatrzeć w ciemne zwierciadło.
W swoim nieudanym filmie "Joy of Man’s Desiring" Denis Côté również udaje się w miejsca, od których zwykle odwracamy wzrok: do fabryk zajmujących się obróbką metalu, szyciem ubrań i produkcją mebli. Na ostatnim Berlinale Côté został nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem za pełny absurdu obraz "Vic + Flo zobaczyły niedźwiedzia". Już po tamtym filmie można było podejrzewać reżysera o hochsztaplerstwo. Teraz miesza on dokument z fikcją, by w siedemdziesiąt minut opowiedzieć o trudach i monotonii szarych pracowników. Czas trwania filmu został sztucznie wydłużony – "Joy of Man’s Desiring" lepiej sprawdziłby się jako etiuda. Prezentowany na gromadzącym eksperymenty Forum, potwierdza o tej sekcji zasadę, że można w niej znaleźć perełki albo całkowite gnioty.
[image-browser playlist="584213" suggest=""]
Relacja przygotowana we współpracy z festiwalem Dwa Brzegi.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat