Gabe przyznał, że Valve eksperymentuje obecnie ze środowiskiem OpenBCI, które pozwoliłoby wykorzystywać interfejsy mózg-komputer w środowisku gamingowym. Nadrzędnym celem firmy jest wypracowanie rozwiązać programistycznych, które ułatwiłyby deweloperom przechwytywanie fal mózgowych graczy, interpretowanie ich oraz wykorzystywanie na potrzeby innowacyjnych produkcji. Zdaniem Newella technologia tego typu pozwoliłaby lepiej zrozumieć, czy gracz wykazuje zainteresowanie danym fragmentem rozgrywki. Jeśli okazałoby się, że zaangażowanie w grę zaczyna spadać, ta mogłaby automatycznie podnieść poziom trudności, aby zapobiec narastającemu znużeniu. Tym samym narzędzia BCI sprawdziłyby się w roli narzędzia do intensyfikacji doznań, a gry kompatybilne z tą technologią dopasowywałyby się do indywidualnych potrzeb konkretnego gracza. Ale szef Valve spogląda znacznie dalej w przyszłość i wierzy w to, że komunikacja mogłaby zachodzić również w drugą stronę i to maszyna przesyłałaby informacje bezpośrednio do mózgu. Tym samym zwiększyłby się poziom naszych doznań, które dziś ograniczane są do interakcji ze sprzętem peryferyjnym. Obecnie możemy poczuć wibracje w padach, zobaczyć świat na monitorze czy usłyszeć dźwięki tła, ale są do doświadczenia pośrednie.
Prawdziwy świat wydaje się płaski, pozbawiony kolorów i rozmyty w porównaniu do doświadczeń, które moglibyśmy tworzyć w mózgach ludzi – powiedział Newell.
Zdaniem szefa Valve interfejsy mózg-komputer pozwolą wyrwać się z oków niedoskonałych zmysłów i doświadczać gier w sposób o wiele bardziej immersyjny. Warstwa wizualna i dźwiękowa przyszłych produkcji uniezależni się od fizycznych ograniczeń naszego świata, a co za tym idzie, deweloperzy będą mogli wynieść te aspekty zabawy na wyżyny doskonałości. Choć Gabe nie uściślił, co dokładnie ma na myśli, łatwo wyobrazić sobie zalety związane z zastosowaniem tej technologii. Dzięki przesyłaniu danych bezpośrednio do mózgu możliwe będzie m.in. uzyskanie perfekcyjnego kontrastu, referencyjnych kolorów i wysokiej jasności obrazu, których nie sposób wygenerować za pośrednictwem większości – jeśli nie wszystkich – współczesnych odbiorników. Rozwój BCI miałby pozwolić również na stworzenie aplikacji do śnienia. Sen stałby się czymś na wzór w pełni konfigurowalnego programu. Moglibyśmy określić, jak długo chcemy spać i jak długo pozostawać w fazie REM, aby precyzyjnie zaprogramować cały proces regeneracji. Szef Valve zdaje sobie jednak sprawę z zagrożeń związanych z upowszechnieniem się interfejsów mózg-komputer. Podobnie jak inne technologie informatyczne, systemy BCI także będą narażone na ataki ze strony cyberprzestępców. A co za tym idzie, konieczne stanie się wypracowanie rozwiązań, które ochronią nas przed hackerami. Co ciekawe, korporacja nie planuje na razie komercjalizować swoich badań. Nie dlatego, że tkwi w nich zbyt mały potencjał. Wręcz przeciwnie, według Newella postęp w badaniach nad BCI jest tak gwałtowny, że zanim jakiś sprzęt przeszedłby przez żmudny proces komercjalizacji, w momencie swojego debiutu już byłby przestarzały technologicznie. W obliczu tych słów debiut narzędzi wykorzystujących interfejsy mózg-komputer wydaje się tylko kwestią czasu. A to oznacza, że być może jeszcze za naszego życia będziemy w stanie doświadczać braindance’ów rodem z Cyberpunka 2077.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj